Tylko mam
> wrażenie, że te pamięciowe wymagania są za duże na ten wiek.
Pewnie trochę tak. U nas są też 'rekolekcje' dla rodziców, teraz i potem w
kolejnych klasach (trzecia, czwarta), tak mała 'formacja'. Czyli jest założenie,
że I komunia to początek drogi:)
(Dzieci oczywiście też mają w kolejnych latach katechezę.)
A jednak to ten komunijny rok jest traktowany jako godzina zero, gdzie dziecko
ma znać prawie wszytsko co można:((((
To faktycznie trochę za dużo naraz...
> Ale i tak nie da się uniknąć tego, że dziecko będzie zaliczać.
> To jest zaliczanie i dzieci doskonale to widzą.
Mój syn w zeszłym roku religii nie cierpiał - były rozmowy o Bogu (to lubił)
oraz...kolorowanki:((( Tragedia, on nie cierpi... (swoją drogą nie znam chłopca,
który lubi kolorować z takim zapałem jak to robi większość dziewczynek-a te
kolowanki to podstawa katechezy wczesnoszkolnej, dobrze, że chociaż śpiewać
lubi...)
Ożywił się dopiero jak uczyli się aktów wiary, sam przychodził żeby z nim mówić,
potem żeby się pochwalić, że już ma zaliczone.
Może on taki typ, musi mieć konkret?
Masz rację, tylko niestety na takich zabawkach nie zrobi się dużego
utargu . Ale faktycznie ja bym postawiła na sklepik zabawkarsko-
papierniczy, gdzie byłby duży wybór gier (najwięcej tych tańszch
firmy np Alexander, Adamigo), małych zestawów Pet Shopów (od 12 do
30 zł), małych zestawów Polly Pocket (od 12 do 50 zł), reklamowanych
figurek do kolekcjonowania np ChiChiLove, trochę tańszych Barbie i
laleczek Evi. Dla chłopców autka matchbox itd, pojedyncze figurki
bakugan, pokemonów i innych na topie. Na pewno takze Wader i jakieś
zabawki dla najmłodszych dzieci oraz ciastolina. Kredki,
farbki,kolorowanki, bloki, segregatory z bohaterami kreskówek,
karteczki do kolekcjonowania. Sporo tego, ale niestety głownie
drobnica, na którą dziecko moze naciągnąć bez trudu rodziców czy
dziadków. Drozsze zabawki wprowadzałabym głownie przed świętami i
Dniem Dziecka, ale ceny muszą mieć dobre, bo inaczej rodzice zamówią
przez net, a dziadkowie pojadą do większego miasta lub na zakupy na
promocję do Biedronki.
U mnie w domu panował zwyczaj, że na Mikołajki ddostawałyśmy zawsze (jest nas
trzy siostry) jakiś drobny prezencik i coś słodkiego, a podczas Wigilii były te
prawdziwe, wymarzone i wymienione w liście do Mikołaja prezenty. W bucie na
Mikołajki znajdowałyśmy też zawsze małą rózgę. Miała ona nam przypominać o tym,
żeby być grzecznym.
Zwyczaje te przeniosłam do swojego domu, ale bez rózg. Chłopcy są zbyt mali,
żeby zrozumieć symbolikę. W buty dostaną drobne prezenty - starszy- niełamiące
się kredki i kolorowankę, a młodszy - komplet piłeczek, bo uwielbia się nimi
bawić. Pod choinką podczas Wigilii starszy znajdzie zestaw ciastoliny i
sterowany duży traktor, dla młodszego będzie to zabawka wydająca dużo dźwięków,
świecąca i mająca masę przycisków, ale jeszcze nic takiego fajnego nie wpadło
nam w oko. Do świat jeszcze trochę czasu, więc napewno znajdziemy coś
interesującego.
już po diagnozie. Miłosz jest rozwiniety w normie wieku, lateralizacja
nieukończona/raczej lewe ucho, raczej prawa ręka, oko i noga/, bardzo duże
zagrożenie dysleksją, wyjątkowo wrażliwy, z niską ocena własnej osoby i
emocjami z którymi nie wie co robić. Psycholog zaleciła przenieść Miłosza do
przedszkola, jeśli chłopiec który jest dla niego źródłem ogromnego stresu/ma
z.downa/ idzie razem z nim do starszej grupy, bo sobie emocjonalnie nie jest w
stanie poradzić z takim obciążeniem. Na szczęście nie idzie. Zalecenia na
wakacje: kolorowanki, wylepianki. Po wakacjach praca intensywna nad dysleksją,
kinezjologia. Chciała przenieść Miłosza do przedszkola montesori, niestety nie
było już miejsc, mamy się zastanowić nad zerówką, podstawówką i gimnazjum
montesori. Ja bardziej myslałam o klasie integracyjnej, ale może nie będzie
takiej potrzeby.
Kochane, jak bezboleśnie namówic młodego do kolorowania? Juz mu powiedziałam,
że pani psycholog/b.ją lubi/ dała mu takie zadanie na wakacje, że będziemy
zbierać prace do teczki, a potem wszystkie zaniesiemy żeby sie pochwalić.
Kupiłam plastelinę, zaczął lepić plastusia, zapału mu starczyło na głowe, uszy,
nos i tułów, spodnie sobie odpuścił. Psych mówiła o kolorowaniu, czy malowanie
też może być?
Widziałam rysunek Miłosza: przerysowywanie figur: mam bujną wyobraźnie, więc od
razu zgadłam co jest co:)
Chciałabym z nim ćwiczyć codziennie, ale nie chcę żeby to był przykry
obowiązek. Powiedzcie, czy dobrze kombinuję: codziennie powiem mu, np. po
obiedzie, że teraz praca dla pani psycholog. I nawet jeśli to będzie jedna
kreska, to też dobrze.
tak blisko..... a tak daleko
" POMOC
Marzenie chłopca
Siedmioletni Steve nie ma paluszków u obu dłoni. Pomóżmy jego rodzinie
uzbierać pieniądze na protezy na rączki.
Przypominamy: chłopiec mieszka z mamą i młodszą siostrą, Michelle, na
Osowej Górze. Codziennie chodzi z nimi na spacery. Czasem jeździ, a nie
chodzi, bo ma kłopoty z poruszaniem się, więc pani Mirka, mama chłopca, wozi
go na wózku. Kiedyś woziła go w dużym wózku z szerokimi kółkami. Gdy w dwójkę
jechali pociągiem do kliniki w Poznaniu, nie zabierała wózka, bo nie można
było zmieścić go w drzwiach pociągu. Mama chłopca musiałaby później dźwigać i
synka, i wózek. Teraz chłopiec ma nowy, wygodniejszy wózek.
Ale to nie koniec problemów rodziny Stevea. Mały nie ma też paluszków u
obu dłoni. Są rzeczy, które dla Stevea są nie do pokonania. To mama pomaga mu
zapiąć guziki przy koszuli, podciągnąć spodnie w toalecie i otworzyć
kolorowankę na dwunastej stronie. - Chciałabym, żeby syn dostał protezy na
rączki i mógł normalnie żyć - mówi pani Mirka.
Rodzina chłopca, z pomocą organizacji charytatywnej "Kiwanis", zebrała
już 4 tysiące na protezy. Za parę takich protez trzeba jednak zapłacić około
20 tysięcy złotych. Wierzymy, że z Państwa pomocą uda się uzbierać brakującą
kwotę.
Może spełni się małe marzenie małego chłopca i za parę miesięcy Steve
będzie miał paluszki? Wtedy weźmie do rączki kredkę i wreszcie będzie mógł
narysować ulubionego bohatera animowanych bajek, Scooby Doo.
Szczegółowe informacje pod redakcyjnym numerem tel. 32-63-152.
Katarzyna Piojda
11 Lipca 2005 GP "
na OSOWEJ GORZE jest matka z dzieckiem.....
" POMOC
Marzenie chłopca
Siedmioletni Steve nie ma paluszków u obu dłoni. Pomóżmy jego rodzinie uzbierać
pieniądze na protezy na rączki.
Przypominamy: chłopiec mieszka z mamą i młodszą siostrą, Michelle, na
Osowej Górze. Codziennie chodzi z nimi na spacery. Czasem jeździ, a nie chodzi,
bo ma kłopoty z poruszaniem się, więc pani Mirka, mama chłopca, wozi go na
wózku. Kiedyś woziła go w dużym wózku z szerokimi kółkami. Gdy w dwójkę jechali
pociągiem do kliniki w Poznaniu, nie zabierała wózka, bo nie można było
zmieścić go w drzwiach pociągu. Mama chłopca musiałaby później dźwigać i synka,
i wózek. Teraz chłopiec ma nowy, wygodniejszy wózek.
Ale to nie koniec problemów rodziny Stevea. Mały nie ma też paluszków u
obu dłoni. Są rzeczy, które dla Stevea są nie do pokonania. To mama pomaga mu
zapiąć guziki przy koszuli, podciągnąć spodnie w toalecie i otworzyć
kolorowankę na dwunastej stronie. - Chciałabym, żeby syn dostał protezy na
rączki i mógł normalnie żyć - mówi pani Mirka.
Rodzina chłopca, z pomocą organizacji charytatywnej "Kiwanis", zebrała już
4 tysiące na protezy. Za parę takich protez trzeba jednak zapłacić około 20
tysięcy złotych. Wierzymy, że z Państwa pomocą uda się uzbierać brakującą
kwotę.
Może spełni się małe marzenie małego chłopca i za parę miesięcy Steve
będzie miał paluszki? Wtedy weźmie do rączki kredkę i wreszcie będzie mógł
narysować ulubionego bohatera animowanych bajek, Scooby Doo.
Szczegółowe informacje pod redakcyjnym numerem tel. 32-63-152.
Katarzyna Piojda
11 Lipca 2005 GP "
- to jest tylko na OSOWEJ GORZE .... przeciez tak niedaleko...
radca
marzenie chlopca
" POMOC
Marzenie chłopca
Siedmioletni Steve nie ma paluszków u obu dłoni. Pomóżmy jego rodzinie
uzbierać pieniądze na protezy na rączki.
Przypominamy: chłopiec mieszka z mamą i młodszą siostrą, Michelle, na
Osowej Górze. Codziennie chodzi z nimi na spacery. Czasem jeździ, a nie
chodzi, bo ma kłopoty z poruszaniem się, więc pani Mirka, mama chłopca, wozi
go na wózku. Kiedyś woziła go w dużym wózku z szerokimi kółkami. Gdy w dwójkę
jechali pociągiem do kliniki w Poznaniu, nie zabierała wózka, bo nie można
było zmieścić go w drzwiach pociągu. Mama chłopca musiałaby później dźwigać i
synka, i wózek. Teraz chłopiec ma nowy, wygodniejszy wózek.
Ale to nie koniec problemów rodziny Stevea. Mały nie ma też paluszków u
obu dłoni. Są rzeczy, które dla Stevea są nie do pokonania. To mama pomaga mu
zapiąć guziki przy koszuli, podciągnąć spodnie w toalecie i otworzyć
kolorowankę na dwunastej stronie. - Chciałabym, żeby syn dostał protezy na
rączki i mógł normalnie żyć - mówi pani Mirka.
Rodzina chłopca, z pomocą organizacji charytatywnej "Kiwanis", zebrała
już 4 tysiące na protezy. Za parę takich protez trzeba jednak zapłacić około
20 tysięcy złotych. Wierzymy, że z Państwa pomocą uda się uzbierać brakującą
kwotę.
Może spełni się małe marzenie małego chłopca i za parę miesięcy Steve
będzie miał paluszki? Wtedy weźmie do rączki kredkę i wreszcie będzie mógł
narysować ulubionego bohatera animowanych bajek, Scooby Doo.
Szczegółowe informacje pod redakcyjnym numerem tel. 32-63-152.
Katarzyna Piojda
11 Lipca 2005 GP "