Ale idio_tyzm teraz wyczytałem:
Przede wszystkim ta reforma to kompletne nieporozumienie. Jednym z jej celów było przyspieszenie edukacji maluchów. Ale w rzeczywistości wygląda to tak, że w zerówkach jest zakaz uczenia dzieci pisania i czytania. Podobno mają być przeprowadzane kontrole czy jest on przestrzegany. Teraz dziecko w zerówce, będzie tylko ślaczki kreślić. Nie ma dla nich podręczników. Nie zostały jeszcze wydrukowane lub nie uzgodniono jakie wybrać. Na dzień dobry trzeba dziecku kupić masę kolorowanek. Zresztą lista potrzebnych przedmiotów to niekończąca się opowieść. A tak na marginesie podobno szkolnictwo (przynajmniej to obowiązkowe) jest za darmo. Cała ta kolejna reforma to jedno wielkie nieporozumienie, mające głównie jedyny powód, aby kolejne dzieci szybciej weszły w dorosłe życie i odprowadzały podatki. Można natomiast być pewnym, że kolejny minister edukacji odtrąbi kolejny sukces
Okazuje się, że mój dzieciak będzie chodził do szkoły, po to, żeby sobie kolorwanki malować Jakby nie było, zerówka do tej pory oswajała dzieciaki ze szkołą, pokazywała już jakieś literki i cyferki, wydaje mi się, że trochę zrównywała szanse startu, bo są dzieci, którym udało się coś wynieść z domu, jak i dzieci, które są totalnie zielone. Tymczasem materiał w pierwszej klasie leci, nie pyta. Różnice się pogłębiają.
Jak dla mnie to jakiś absurd.