Pisałam już wczesniej...b
kurcze, moje przeoczenie.... za rzadko zaglądałam :oops:
będzie CHŁOPIEC!!!!!!!!!
:tancze: :tancze: :tancze: :tancze: :tancze: :tuptup: :tuptup: :tuptup: :tuptup: :banan: :banan: :banan: :banan: :banan: :jupi: :jupi: :jupi: :jupi: :jupi: :jupi: i brak mi tutaj odpowiednich emotów :mrgreen: Ale się cieszę!!!!!!!!! Gratulacje!!!!! No super - taka pareczka słodka!!!! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Wczoraj robiłam RTg zęba jest tragicznie - zgorzel mi się zrobiła,brzydki zapach po zdjęciu korony czeka mnie więc długie leczenie i dopiero zamocowanie tej korony na stałe :placze:
o kurcze... strasznie mi przykro...... :-( :-( :-( Jedyny plus to to, że ten ząb wyleczysz, ale ile kasy i czasu pójdzie...... :-( :-( :-( :-(
małz by się podjarał,, zaczał sapać ,Fifi by się obudził chcialby jakiś prezent i nocka zarwana
a ja myslałam, że to m miałby prezent :P
swego czasu tyle osób pilnowało :tak:
hahahahahaa :lol2:
dobrej nocki WAM! :cmok:
dobrej nocy :cmok:
a ja wlasnie od dentysty wrocilam, bo mi sie okrutnie wykruszył ten ząb co kanały wypelnialam. Wiec pozyczylam od kolegi kaske i mnie zawiózł, godzine na fotelu siedzialam. Plomby nie bylo na czym robic, wiec zrobila korone tymczasową z kompozytu. Gwarancje mam na rok a powinna wytrzymac 2 lata, wiec teraz moge sie zajac nastepnymi zębami :)
Ważne górna jedynka...
Witam.
Krótko opiszę moją sytuację, mam nadzieję, że znajdzie się ktoś kto mi odpowie.
Jestem młodą dziewczyną i przyznaję zaniedbałam swoje zęby mam jedną koronę górną ponieważ złamał mi się ząb, ale druga jedynka wygląda tragicznie, psuje się z dwóch stron i czuję jakby zaraz cała miała się połamać, skruszyć... Ten ząb na 100% nie jest do uratowania, ale co zamiast niego? Następna korona? ale chyba na chory korzeń nie można założyć? Bardzo proszę o radę, jaki jest najlepszy sposób na wymienienie go? Jakie będą koszty mniej więcej? A może jest tu przy okazji dentysta z Warszawy lub okolic, który by się polecił? Pozdrawiam serdecznie i czekam na odpowiedź :)
Idac do dentysty sa dwie mozliwosci rejestracji:
poprzez NHS, czyli publiczna sluzbe zdrowia
prywatnie
Nie trzeba tutaj chyba wyjasniac, ze leczenie prywatne jest sporo drozsze. Plusem leczenia prywatnego jest ominiecie kolejki (przydatne gdy idzie sie z bolem) oraz lepsza opieka (dentysta poswieca wiecej czasu).
Oplaty przy leczeniu przez NHS sa stale i identyczne w kazdej przychodni dentystycznej w UK. Oplaty sa nastepujace:
Rejestracja + przeglad uzebienia + rentgeny + czyszczenie zebow TYLKO z kamienia (ale bez zadnego leczenia) £16.20
Podstawowe zabiegi w postaci: wypelnien (srebrne, amalgatowe), leczenie kanalowe, wyrywanie £44.60
Wszystkie inne zabiegi wymagajace wspolpracy z laboratorium, czyli np. protezy, korony, mosty itd. £198.00
(ze wzgledu na inflacje ceny w kwietniu kazdego roku sa zmieniame o kilka funtow na plus lub minus).
I TERAZ WAZNE: w przypadku dwoch ostatnich oplat (£44.60 i £198.00) ilosc zabiegow nie ma wplywu na cene. Krotko mowiac: jesli masz jedno, dwa czy piec wypelnien do zrobienia to ZAWSZE zaplacisz £44.60 za wszystko. Zenek majacy jedno wypelnienie i Staszek majacy trzy wypelnienia i zab do wyrwania obydwoje zaplaca £44.60.
W przypadku trudnych zabiegow albo bardzo zaniedbanych zebow dentysta moze zreferowac do innego specjalisty albo rozlozyc leczenie na okres kilku miesiecy (w tym przypadku trzeba bedzie zaplacic te £44.60 kilkukrotnie).
Niech admin skopiuje i przyklei bo widze ze temat dentysty powraca na forum co kilka tygodni.
ja byłam u tej dentystki i za samo zapisanie jest 60 funtów
To najprawdopodobniej dlatego, ze poszlas z bolem i zostalas zarejestrowana jako pacjent prywatny. Zwykle nie przyjmuja pacjentow z bolem na NHS.
Jesli ktos chce isc z bolem na NHS to musi zadzwonic pod Dental Emergency Number - mozna go dostac w kazdej przychodni lub poszukac w necie.
Najlepiej poprostu dbac o zeby, chodzic regularnie na przeglady i nie isc do dentysty wtedy, kiedy dopiero boli. O ile w Polsce to nie robi roznicy, tak w UK za zwloke zwykle trzeba o wiele wiecej zaplacic.
Mam teraz trochę czasu więc powiem kilka słów nt. piątkowego wypadu do Malino Brdo. Otóż nasza zgrana, trzyosobowa grupa bojowa wybrała się na tą uroczą górkę sąsiadującą z Rużomberokiem korzystając, jak zawsze z usług jednego z krakowskich BT. Byłem tam pierwszy raz wiedzony ciekawością czy opowieści kolegi o rzekomej "lipie" tam będącej okażą się prawdziwe.
Zacznijmy więc rozprawkę nad tamtejszym skiparkiem.
Dojazd autokrem bezpośrednio pod dolną stację gondolki ku mej wielkiej radości. Przynajmniej nie trzeba biegać kilometrów ze sprzętem na ramieniu. Kupno karneciku- 580 Koron z Iseciem czy Euro<26 - cena ujdzie. Kolejka dość spora do gondolek ale przepustowość sprawia, że poruszamy się bardzo sprawnie. Po ok 7 minutach wskakujemy do jednego z wielu kolorowych wagoników i mkniemu na Hrebeniok. Po 5 minutach jazdy docieramy do górnej stacji z której naszym oczom ukazuje się już cały komplekt w (prawie) pełnej okazałości. Czas na założenie nart i dopięcie buciorów i szus do krzesła. Pierwszy ogromny plus - zero jakichkolwiek kolejek. Chwilkę później stoimy na szczycie Malina i zaczynamy testowanie stoków. Po kilku zjazdach zaczynałem się zastanawiać czy zapomniałem jak się na deskach jeździ czy się też cofam w rozwoju. Z mych błędnych przekonań wyprowadził mnie ogólny widok wielu fruwających miłośników śniegowej zabawy. Stoki były od samego rana totalnie zmuldzone. Owszem, ci co jeżdżą bardzo dobrze nie mieli kłopotów lecz chciałem sobie pośmigać spokojnie, rekreacyjnie a tak trzeba było się spinać. O trzech ratrakach stojących u podnóża górki nie wspominam bo szkoda nerwów. Jedynym usprawiedliwieniem mogły być opady śniegu ale ich intensywność była nieproporcjonalna do liczby muld. Zrezygnowaliśmy z jazdy główną trasą i swe dechy skierowaliśmy ku nowopowstałej freezone. Okazało się to przysłowiowym strzałem w 10. 600 metrów długości, z 200 szerokości i 2 metry świeżego puchu. Stok nachylony pod dość znacznym kątem i suuper zabawa. Fantastyczne uczucie wyskoczyć na siakiejś wzgórce i zapaść się prawie po pas w śniegu przy sporej prędkości.
Po przerwie na "herbatkę" przyszedł czas na test czarnej traski. Widać, że ludzie patrzą na oznaczenie kolorystyczne bo było tam prawie pusto a komfort jazdy znacznie wyższy niż na głównej - czerwonej. Ha - może się towarzystwo rozleniwiło i krzesłem tylko jeździło ( czarna jest obsługiwana przez talerzyk). Niemniej jednak jazda po "czarnej" i wieńczącej jej tubie sprawiała wielką frajdę.
W okolicach godziny 16 nadeszła pora by zmykać w kierunku autobusu. Nie licząc gondolki jedyną drogą w dół jest długa na 4 kilometry nartostrada - wąska, zamuldzona i totalnie zapchana ludźmi (i to nie tylko pod koniec dnia ale też o 10 bo połowica z kumpelą jechały i narzekały jak pieron). Po dotarciu w okolice dolnej stacji dowiadujemy się, że nasz autokar znajduje się na dolnym parkingu - kilometr niżej. Ciężko wkurzeni jedziemy na deskach po alejce spacerowej - nikomu nie chce się nocić klamotów. Szczęśliwie trakcik okazał się całkiem przejezdny. Po kilku chwilach jesteśmy przy naszym krążowniku szos.
KONIEC.
PS. Teraz słów kilka i to bardzo krytycznych adresowanych dla bucowatych Słowaków. Dla mnie istnym &$*&^!)&%*&$^%& jest odesłanie polskiego autokaru i aut na dolny parking jak pepickie stoją na górnym a wolnego miesca jest od cholery. W menu w knajpie jest naskrobane po ichniemu, angolsku, francusku i szkoda, że nie w suahili ale naszego nie ma - widać więcej tam żab jeździ niż nas.
Czasami jak jestem na Słowacji czuję się jakby tam same Romany rodem z naszego forum mieszkały.
PS2. Jeden mały plusik. Wszelkie schody i powierzchnie płaskie- śliskie były wyłóżone gumowymi matami więc raczej nikt nie połamał sobie gnatów w sposób niefortunny czyli mając narty na plecach.
Za doliną, za potokiem na leśniej polace dziś wielkie święto u państwa Zajęcy.
Z pierwszymi promykami wiosennego słońca na świat przyszły ich dzieci. Małe borsuczki.
Mama Zającowa i Tata Zając byli bardzo szczęśli, że mogą nareszcie cieszyć się swoim potomstwem.
Z wielką przyjemnoscią pokazywali ich wszystkim leśnym sąsiadom, chronili przed podstępnymi wilkami i drapieżnymi ptakami.
Zajączki rosły, uczyły się codziennie czegoś nowego.
Mama Zajacowa dbała o swoje maleństwa, pielęgnowała je, karmiła, a Tata Zając uczył jak przetrwać i bronić się przed niebezpieczeństwem.
Minęlo kilka miesięcy, zajączki były już na tyle duże, że same wypuszczały się w leśne gęstwiny i zarośla.
Wysoko na niebie nad Szaraczkiem jednym z synów Państwa Zajęcy, szybuje wielki ptak.
W ostatniej chwilli zajączek uciekł w gęste, zielone zarośla, aby umknąć przed szponami drapieżnika.
- Jak to dobrze, że uważnie słuchałem Tatusia - pomyślał przestarszony zajączek.
Zbliża się koniec lata, czas upływa Rodzinie Zajęcy w miłej atomosferze pełniej miłości i ciepła.
Codziennie rano zajączki czekają na Pana gospodarza z pobliskiej wioski, który zwozi buraczki cukrowe. To wielki przysmak i tylko czekają aż któryś spadnie z przyczepy.
- Będzie co podjadać... mniam jakie soczyste - zachwalają szaraczki.
Nadeszła jesień, niebo zakryły ciemne, cieżkie chmury z których często pada deszcz.
Las nie jest już tak zielony i gęsty, a polanka pełna kwiatów. Listki pospadały z drzew, zmieniły kolor z zielonych na wszystkie barwy brązu i pamarańczy, otulając pierzynką leśne dróżki.
Szaraczki opuściły już dawno swój dom, właśnie kończyły budowę swoich norek.
Jego sąsiadki, wiewiórki gromadzą ostatnie zapasy, chętnie się dzieląc ze swoim kolegą.
- Niedługo spadnie śnieg brrrrr - powiedziała pani wiewiórka.
- Tak, masz rację, zima już tuż, tuż - stwierdził smutno zajączek.
Mieszkańcy lasu doczekali się zimy, z nieba spadł biały, puszysty płatek a za nim kolejny, kolejny i kolejny... coraz więcej.
Aż cały las został przykryty puszkiem bieli. Zwierzatka z trudem zdobywają jedzenie.
Szaraczek ma dzisiaj szczęście razem z braćmi znajdują jeszcze kilka żdżbeł trawy.
- Chodź jelonkku! - woła Szaraczek swojego przyjaciela.
Tutaj Ty też znajdziesz coś do jedzenia.
Mama Zającowa i Tata Zajac byli bardzo dumni ze swojego synka.
- Bardzo ładnie postąpiłeś, nie opuściłeś swojego przyjaciela w potrzebie, podzieliłeś się jedzeniem - rzekła ze łzami w oczach Mama Zającowa.
Zima ciągnęła się w nieskończoność, Zajączki dużo czasu spędziły w swoich norkach opowiadając histori z życia lasu.
Bo któż by wychodził z domku w czasie śnieżnej zamieci?
W końcu nastała wiosna, wszystko wokół budzi się do życia i miłości. Soczysto zielone liście ozdabiają korony drzew, łąka pachnie polnymi kwiatami i świeżą poranną rosą.
Nas potakiem słychać kumkanie i rechot żab, jaskółki fruwają nad bezchmurnym niebem.
Szaraczek poznaję piękną zajęczycę!
Wkrótce zostaja rodzicami. Teraz Szaraczek wie co to znaczy być odpowiedzialnym za swoją Rodzinę, wspónymi siłami z żoną wychowują sporą gromadkę malutkich zajączków, które nie wiedzą nic o tym świecie. Przed Naszym Szaraczkiem trudne zadanie, musi wpoić wszystkie mądrosci życiowe Rodziny Państwa Zajęcy.
- Myślę, że uda mi się wychować ich na mądrych i uczynnych obywateli Naszego lasu - powiedział z troską w głosie Szaraczek do swej żony.
Od rana do wieczora małe zajaczki bawią się, skaczą i biegają we wszystkie strony lasu. Bacznie obserwuje ich Tato Szarak.
Niedlugo i one pójdą w ślady swojego taty - powiedziała żona Szaraczka.
Tak to już jest na tym świecie, że jesteśmy odpowiedzialni za Nasze dzieci, wychowujemy je, uczymy, patrzymy jak dorastają.
Nadchodzi dzień w którym opuszczają dom, zakładają rodziny, a my mozemy się tylko cieszyć ich szczęściem, lub smucić niepowodzeniami.
Ale przyznacie sami, macierzyństwo to najpiękniejsze chwile każdego Rodzica.