Jak auto ma być z Niemiec to nigdy nie kupuj od polskich handlarzy. Nikt przecież nie jest sponsorem, by sprzedać dobre auto za niewielką cenę. Polscy handlarze szukają okazji co by tanio kupić i drogo sprzedać. Dlatego są to auta z ogromną ilością km lub powypadkowe, gdzie w normalnych krajach takie auta się złomuje a nie jak to polaczki robią: na lawetę i do polski....Auto z Niemiec należy przede wszystkim kupować od zrzeszonych, długo działających komisów, dlatego gdyż niemieckie prawo pozwala na odstąpienie od umowy w przeciągu chyba roku czasu w przypadku ukrytej wady, lub od osób prywatnych. Takie komisy muszą sprawdzać swoje auta i informować klienta o wszystkich wykrytych. Niestety cena takiego auta jest troszkę droższa niż w ogłoszeniach, ale jest pewność że kupi się auto dobre. W Polsce też działa to prawo i istnieją takie komisy (np.autotu, gepard), ale późniejsze dociekanie się swoich praw w sądzie jest o wiele trudniejsze niż u Niemców....
Cytat:
Witam.Jest takie prawo mówiące, ze przy kupnie auta sprzedający daje gwarancję w razie wykrycia ukrytych wad...tylko na jaki czas ona obowiazuje?14 dni czy wiecej bo wiem ze w przypadku auta to dlugo... Kompletnie mi wyleciało z głowy,a wiem,że takie coś było.
W miarę możliwości proszę o szybkie odp.pilne. :)
Pozdrawiam
Musisz spisac umowe...
Jak kupisz od osoby prywatnej to teoretycznie odpowiada on za wady ukryte przez rok lub dwa... Czyli za niezgodność towaru z umowa. Problem w tym ze jedyny sposób by wałczyć o swoje to sad.
Gdy kupimy od firmy i otrzymamy fakturę to juz mamy gwarancje sprzedawcy na dwa lata ze towar jest zgodny z umową. Czasami komisy uznają ta gwarancje i niema problemu ale dość często trafia to na droge sadowa..
Pomocny w takich sprawach jest Federacji Konsumentów... ALe nawet oni twierdza ze takie postępowania sa długo trwałe:/
Generalnie tez wiadomo że sprawy eksploatacyjne w starym aucie nie mogą być uwzględniane. Raczej "reklamować" można kręcony licznik lub fakt iz bezwypadkowe auto miało trzy dzwony, albo ze pierwszy właściciel okazuje sie drugim lub trzecim... itp.
Bardzo ważna jest umowa bo to ona jest podstawa do ewentualnych skarg. Wiele komisów się wycwaniło np. Gepard. Poprzez ofertę „auta z gwarancja” sprawiają ze kupujący zgadza się na skrócenie gwarancji z dwóch lat do 6 miesięcy lub nawet jednego!
pzdr
Wygląda całkiem ok.
Mechanicznie to już sam musisz zweryfikowac...
O ile się nie mylę,to siec komisów GEpard daje 3-miesięczną gwarancję mechaniczną na odsprzedawane auta.
Pisze tutaj żeby nie robić bałaganu niepotrzebnie, materiał o poprzednikach WR z wydziału dw. z przestępczością samochodową
żródło : http://www.admoto.pl/pub/...=ww%5F967%2Exml
Przy okazji ma ktoś info o grupach "Moskit" i "Gepard" ?
Pozdr
Robal2pl
=========================================================
Reportaż
Jeszcze żaden się nie poddał
Odwiedziliśmy ćwiczącą grupę specjalną autor: Władysław Wilkielautor: Władysław Wilkiel
zdjęcia: Władysław Wilkiel
Giełda Samochodowa, nr 77/2003 (833)
z dnia: 26 września 2003 roku
Inwigilacja, podsłuch i prowokacja - to tylko niektóre metody funkcjonariuszy wydziału do walki z przestępczością samochodową Komendy Stołecznej Policji. Niedawno wydział zreorganizowano i wzmocniono ludźmi z elitarnych oddziałów antyterrorystycznych Gepard i Moskit.
W tych dniach skorzystaliśmy z zaproszenia, by się przyjrzeć szkoleniu funkcjonariuszy i porozmawiać o specyfice ich służby.
Kom. Sławomir Piekut, naczelnik wydziału do walki z przestępczością samochodową: - Jeszcze niedawno w stolicy ginęło 60-70 samochodów dziennie. Gdy w zeszłym roku powstał wydział, liczba kradzieży spadła do 20-30 aut. Niestety jest to nadal zbyt dużo w porównaniu z innymi miastami Polski. Np. we Wrocławiu dziennie ginie 5-10 samochodów. W Warszawie ginie 25 procent wszystkich kradzionych samochodów w kraju.
Dlatego latem br. utworzono IV sekcję do realizacji zadań specjalnych wydziału do walki z przestępczością samochodową KSP. - Jej trzon tworzy kilkunastu funkcjonariuszy elitarnej grupy Gepard, znanej wcześniej z niekonwencjonalnych metod rozbijania gangów samochodowych - powiedział nam kom. Robert Sysik, dowódca grupy.
Gotowi non stop
Mimo słonecznej pogody wszyscy funkcjonariusze ubrani byli w czarne kombinezony i kuloodporne kamizelki. Na ramionach przewieszone karabinki UZI, zaś w kaburach broń krótka: Glocki i P99 Walter. Twarze ukryte w kominiarkach. Są tu doświadczeni policjanci (minimum sześć lat służby), fachowcy z dziedziny ruchu drogowego, prewencji, obserwacji itp.
- Na ćwiczenia wykorzystujemy każdą wolną chwilę, bo rutyna jest naszym największym wrogiem - zaznaczył funkcjonariusz "Barbi". Kom. Sysik wyjaśnił, że policjanci, zwłaszcza na służbie, nie zwracają się do siebie po imieniu i nie używają stopni. Nie ma komisarza czy sierżanta. Mają ksywki: Bill, Sowa, Barbi, Skoti... Czasami nawet zapominają, jak się nazywają ich koledzy. Tak jest zresztą bezpieczniej.
Policjanci z sekcji do zadań specjalnych pracują w nienormowanym czasie. Szczególnie dla tych, którzy mają rodziny, jest to uciążliwe, bo gdy jest organizowana akcja, natychmiast muszą przyjechać do komendy (są nieustannie pod telefonem). Ćwiczą m.in. zatrzymywanie przestępców w miejscach publicznych i podczas jazdy samochodem, wejścia do budynku i przeszukania posesji, na których przechowuje się kradzione auta, osłanianie postronnych ludzi. Program wspomaga instruktor przeszkolony w Mosadzie i specjaliści z wydziału wywiadowczego.
- Jeszcze się nie zdarzyło, aby podczas zatrzymania przestępca poddał się dobrowolnie. Często bandyci widząc, że znaleźli się w pułapce, idą na całość, próbują znaleźć jakikolwiek słaby punkt z naszej strony. Często decydują się na desperackie ucieczki - opowiadał nam Dżaman. Tak było podczas zatrzymania gangu Krzysztofa P., przezwisko Gaworek. Złodziej ten był tak rozwścieczony, że przejechał Dżamana. Chwilę potem ostrzelano bandziora i skuto, ale funkcjonariusz trafił na kilka tygodni do szpitala.
Policjanci przyznają, że w wielu przypadkach poważny, zorganizowany proceder przestępczy zaczynał się od zwykłej kradzieży samochodów. - Niemal każdy gang w Warszawie zaczynał od kradzieży aut, by później przeistoczyć się w groźną grupę przestępczą. Potem dochodziły do tego narkotyki, walka o wpływy i zabójstwa - dodał Skoti.
Samochód "pułapka"
Jedną z metod wydziału jest rozbijanie grup złodziei aut poprzez prowokację. Zazwyczaj wóz-pułapka (z popularnych u złodziei - np. Polonez, Mercedes, dostawczy Ford) nafaszerowany jest specjalistycznym sprzętem, takim jak podsłuch, kamera rejestrująca obraz na zewnątrz i wewnątrz, GPS. Auto ustawia się na wabia w miejscu, gdzie według statystyk powtarzają się kradzieże. Zwyczajnie wyglądające pojazdy są łakomym kąskiem. Np. 16 września na warszawskiej Pradze Północ do Poloneza-pułapki włamali się dwaj znani policji złodzieje. - Dzięki podsłuchowi i GPS mogliśmy spokojnie monitorować trasę ucieczki złodziei, podsłuchiwać ich rozmowy telefoniczne ze wspólnikami, by ostatecznie trafić do "dziupli", gdzie udało nam się też zatrzymać pasera - zrelacjonował kom. Sysik.
Niestety, pomimo wielu zatrzymań i spektakularnych procesów złodziei aut, w tym band pruszkowskiej i wołomińskiej, pojawiają się nowi, często młodociani przestępcy. Zaczynają już 13-letni chłopcy nazywani w półświatku "taxi", którzy kradną auta na konkretne zamówienie paserów, z pominięciem grup zorganizowanych. W tym wypadku najwięcej zyskują paserzy. Młodocianym złodziejom płacą według stawek: za nową Lagunę 8 tys. zł, Octavię 6 tys., Nubirę 3 tys., za Seicento 1,5 tys. zł. Zwyczajowo, nowsze auta po przebiciu numerów trafiają na giełdy lub do komisów, starsze służą jako materiał do rozbiórki na części lub dla wyłudzenia odszkodowania od firmy ubezpieczeniowej.
- Brak zakazu handlu częściami niewiadomego pochodzenia sprawia, że rynek ten rozwija się bez przeszkód. Często się zdarza, że w ciągu dwóch godzin od zgłoszenia kradzieży samochód jest rozbierany do cna, a złodzieje sprzątają po sobie do czysta, nie zostawiając nawet śladu oleju. Taki wóz jest praktycznie nie do zidentyfikowania - powiedział nam R. Sysik.
Wzorem wyszkolenia dla funkcjonariuszy wydziału samochodowego są koledzy z oddziału antyterrorystycznego (AT). Wprawdzie policjanci nie narzekają na jakość sprzętu, jednak dodają, że z niecierpliwością czekają na rozstrzygnięcie przetargu, który umożliwi zakup nowych kamizelek kuloodpornych, hełmów z kevlaru i pistoletów MP5.