Pytanie dlaczego "musimy" wiecznie produkować te przykładowe samoloty...Samoloty są tu tylko przykładem. Nie wiem czy akurat produkujemy jakieś. Chodzi o to że jak się na coś uprzemy to cholernie ciężko o jakiekolwiek zmiany...Dla przykładu. Jakoś w grudniu 2008 miały miejsce protesty pracowników fabryki broni z Radomia pod siedzibą rządu.Strajkowali z tej okazji, że rząd zamawia u nich za mało karabinów i przez to nie mają co robić i fabryce grozi zamknięcie i przez to stracą pracę. Biedactwa - wybrali się z tej okazji aż do Warszawy. Lekarstwem na tą sytuację miało być zmuszenie rządu do podpisania większej ilości zamówień na nowe karabiny maszynowe ( oczywiście podatnika nikt nie pyta czy chce, żeby za jego pieniądze były kupowane nowe zabawki dla naszych dzielnych chłopców w Afganistanie ). Panowie protestujący raczej nie zastanawiali się nad etycznym aspektem tego zagadnienia, a jeśli chodzi o sam pomysł rozwiązania problemu - raczej nie było głosów czy propozycji, żeby fabrykę przeprofilować. Po prostu panowie z fabryki chcieli nadal produkować karabiny do zabijania mimo, że nie było na nie popytu, a lekarstwem na złą sytuację ekonomiczną miało być wymuszenie popytu i utrzymywanie za wszelką cenę zbędnej i szkodliwej gałęzi przemysłu. Mimo że mając tę samą technologię mogliby się na przykład stać producentem broni na zawody sportowe jak już muszą robić coś co służy do strzelania.Swoją drogą przerażające jak sobie to uświadomić, że istnieje taka fabryczka i cały przemysł służący do zabijania ludzi, który funkcjonuje jak każde inne kapitalistyczne przedsiębiorstwo, nawet targi militarne organizują jak każda inna branża....
http://www.fabrykabroni.pl/
Inny chyba najbardziej spektakularny przykład - zamknięcie Stoczni Gdańskiej.....bo nie było zamówień na statki. W latach 90 ktoś wpadł na pomysł, żeby na terenach stoczni produkować wiatraki. Technologia produkcji skrzydeł wiatrołapu i kadłubów statków jest dokładnie taka sama, narzędzia, maszyny, hale do produkcji już były, ale ktoś inny stwierdził, że to nieopłacalne i w ogóle bez sensu. Tylko dziwne, że jakoś Niemcom się opłaca i wcale nie wybudowali żadnych nowych specjalnych fabryk, bo do produkcji starczy jakakolwiek duża hala. Dzisiaj stocznie wielu miast nad Morzem Północnym produkują wiatraki, po prostu się przeprofilowali. Wyżej wspomnianym Hiszpanom też się opłaca....więc jak to jest że w Polsce się nie opłaca.
Inny problemem jak już rychtyk napomknął jest brak wizji i planowania długofalowego. Posunięć gospodarczych w naszym kraju nie planuje się na najbliższe 20-50 lat, tylko do następnych wyborów. Na tym tle kolejne"pięciolatki" ZSSR - to naprawdę było "coś". Jeśli się patrzy tylko na to, żeby mi i moim kolesiom w ciągu 5 lat kadencji urosło jak najwięcej zer na koncie.....a potem niech się zawali albo niech inni mają problem ( przypomina to trochę narkomana wynoszącego pralkę do komisu żeby mieć na dragi.....obojętnie, że potem trzeba będzie prać ręcznie).
Pisze tutaj żeby nie robić bałaganu niepotrzebnie, materiał o poprzednikach WR z wydziału dw. z przestępczością samochodową
żródło : http://www.admoto.pl/pub/...=ww%5F967%2Exml
Przy okazji ma ktoś info o grupach "Moskit" i "Gepard" ?
Pozdr
Robal2pl
=========================================================
Reportaż
Jeszcze żaden się nie poddał
Odwiedziliśmy ćwiczącą grupę specjalną autor: Władysław Wilkielautor: Władysław Wilkiel
zdjęcia: Władysław Wilkiel
Giełda Samochodowa, nr 77/2003 (833)
z dnia: 26 września 2003 roku
Inwigilacja, podsłuch i prowokacja - to tylko niektóre metody funkcjonariuszy wydziału do walki z przestępczością samochodową Komendy Stołecznej Policji. Niedawno wydział zreorganizowano i wzmocniono ludźmi z elitarnych oddziałów antyterrorystycznych Gepard i Moskit.
W tych dniach skorzystaliśmy z zaproszenia, by się przyjrzeć szkoleniu funkcjonariuszy i porozmawiać o specyfice ich służby.
Kom. Sławomir Piekut, naczelnik wydziału do walki z przestępczością samochodową: - Jeszcze niedawno w stolicy ginęło 60-70 samochodów dziennie. Gdy w zeszłym roku powstał wydział, liczba kradzieży spadła do 20-30 aut. Niestety jest to nadal zbyt dużo w porównaniu z innymi miastami Polski. Np. we Wrocławiu dziennie ginie 5-10 samochodów. W Warszawie ginie 25 procent wszystkich kradzionych samochodów w kraju.
Dlatego latem br. utworzono IV sekcję do realizacji zadań specjalnych wydziału do walki z przestępczością samochodową KSP. - Jej trzon tworzy kilkunastu funkcjonariuszy elitarnej grupy Gepard, znanej wcześniej z niekonwencjonalnych metod rozbijania gangów samochodowych - powiedział nam kom. Robert Sysik, dowódca grupy.
Gotowi non stop
Mimo słonecznej pogody wszyscy funkcjonariusze ubrani byli w czarne kombinezony i kuloodporne kamizelki. Na ramionach przewieszone karabinki UZI, zaś w kaburach broń krótka: Glocki i P99 Walter. Twarze ukryte w kominiarkach. Są tu doświadczeni policjanci (minimum sześć lat służby), fachowcy z dziedziny ruchu drogowego, prewencji, obserwacji itp.
- Na ćwiczenia wykorzystujemy każdą wolną chwilę, bo rutyna jest naszym największym wrogiem - zaznaczył funkcjonariusz "Barbi". Kom. Sysik wyjaśnił, że policjanci, zwłaszcza na służbie, nie zwracają się do siebie po imieniu i nie używają stopni. Nie ma komisarza czy sierżanta. Mają ksywki: Bill, Sowa, Barbi, Skoti... Czasami nawet zapominają, jak się nazywają ich koledzy. Tak jest zresztą bezpieczniej.
Policjanci z sekcji do zadań specjalnych pracują w nienormowanym czasie. Szczególnie dla tych, którzy mają rodziny, jest to uciążliwe, bo gdy jest organizowana akcja, natychmiast muszą przyjechać do komendy (są nieustannie pod telefonem). Ćwiczą m.in. zatrzymywanie przestępców w miejscach publicznych i podczas jazdy samochodem, wejścia do budynku i przeszukania posesji, na których przechowuje się kradzione auta, osłanianie postronnych ludzi. Program wspomaga instruktor przeszkolony w Mosadzie i specjaliści z wydziału wywiadowczego.
- Jeszcze się nie zdarzyło, aby podczas zatrzymania przestępca poddał się dobrowolnie. Często bandyci widząc, że znaleźli się w pułapce, idą na całość, próbują znaleźć jakikolwiek słaby punkt z naszej strony. Często decydują się na desperackie ucieczki - opowiadał nam Dżaman. Tak było podczas zatrzymania gangu Krzysztofa P., przezwisko Gaworek. Złodziej ten był tak rozwścieczony, że przejechał Dżamana. Chwilę potem ostrzelano bandziora i skuto, ale funkcjonariusz trafił na kilka tygodni do szpitala.
Policjanci przyznają, że w wielu przypadkach poważny, zorganizowany proceder przestępczy zaczynał się od zwykłej kradzieży samochodów. - Niemal każdy gang w Warszawie zaczynał od kradzieży aut, by później przeistoczyć się w groźną grupę przestępczą. Potem dochodziły do tego narkotyki, walka o wpływy i zabójstwa - dodał Skoti.
Samochód "pułapka"
Jedną z metod wydziału jest rozbijanie grup złodziei aut poprzez prowokację. Zazwyczaj wóz-pułapka (z popularnych u złodziei - np. Polonez, Mercedes, dostawczy Ford) nafaszerowany jest specjalistycznym sprzętem, takim jak podsłuch, kamera rejestrująca obraz na zewnątrz i wewnątrz, GPS. Auto ustawia się na wabia w miejscu, gdzie według statystyk powtarzają się kradzieże. Zwyczajnie wyglądające pojazdy są łakomym kąskiem. Np. 16 września na warszawskiej Pradze Północ do Poloneza-pułapki włamali się dwaj znani policji złodzieje. - Dzięki podsłuchowi i GPS mogliśmy spokojnie monitorować trasę ucieczki złodziei, podsłuchiwać ich rozmowy telefoniczne ze wspólnikami, by ostatecznie trafić do "dziupli", gdzie udało nam się też zatrzymać pasera - zrelacjonował kom. Sysik.
Niestety, pomimo wielu zatrzymań i spektakularnych procesów złodziei aut, w tym band pruszkowskiej i wołomińskiej, pojawiają się nowi, często młodociani przestępcy. Zaczynają już 13-letni chłopcy nazywani w półświatku "taxi", którzy kradną auta na konkretne zamówienie paserów, z pominięciem grup zorganizowanych. W tym wypadku najwięcej zyskują paserzy. Młodocianym złodziejom płacą według stawek: za nową Lagunę 8 tys. zł, Octavię 6 tys., Nubirę 3 tys., za Seicento 1,5 tys. zł. Zwyczajowo, nowsze auta po przebiciu numerów trafiają na giełdy lub do komisów, starsze służą jako materiał do rozbiórki na części lub dla wyłudzenia odszkodowania od firmy ubezpieczeniowej.
- Brak zakazu handlu częściami niewiadomego pochodzenia sprawia, że rynek ten rozwija się bez przeszkód. Często się zdarza, że w ciągu dwóch godzin od zgłoszenia kradzieży samochód jest rozbierany do cna, a złodzieje sprzątają po sobie do czysta, nie zostawiając nawet śladu oleju. Taki wóz jest praktycznie nie do zidentyfikowania - powiedział nam R. Sysik.
Wzorem wyszkolenia dla funkcjonariuszy wydziału samochodowego są koledzy z oddziału antyterrorystycznego (AT). Wprawdzie policjanci nie narzekają na jakość sprzętu, jednak dodają, że z niecierpliwością czekają na rozstrzygnięcie przetargu, który umożliwi zakup nowych kamizelek kuloodpornych, hełmów z kevlaru i pistoletów MP5.