Kurde co za fury stoją w tym komisie, prawdziwe skarby
http://img.otomoto.pl/pho.../C2273154_3.jpg fotka z ogłoszenia ... to w tle to Maserati chyba : /. Ale fotki to chyba z Anglii niestety, czy od Was z Lublina ?
A takie miejscówki sie liczą
-Salon Porsche Połczyńska (na 100% spotkasz tam jakies Porsche)
-Komis MapCar przy Pułkowej (Corvetty Hummer Viper itp.)
No w Porsche byłem i - niemożliwe! - stało niejedno. No właśnie ja też mogę coś dorzucić od siebie co do tych komisów:
- Invest Trade Sobieskiego 102A (Ferrari 355 Spider, Lambo Gallardo, Maserati itp.)
- C. H. Panorama Al. Witosa 31 LATEM BYŁ REMONT, KTOŚ WIE JAK JEST TERAZ? (było ich mniej niż zwykle ale np. Ferrari 456 MGTA stało...)
Oczywiście Wawa.
Ktoś ma jeszcze adresy innych "interesujących komisów"?
Szanowni Państwo! Drodzy forumowicze!
Jako były użytkownik 16VT i ciągły miłośnik włoszczyzny, zwracam się do Was z proźbą o uratowanie pięknego, włoskiego klasyka jakim jest Maserati Biturbo COUPE.
Poszukując dla kolegi Mercedesa 123C, natknęlismy się w Gnieźnieńskim komisie na widok który nas bardzo zamucił. Pośród różnych golfów i beemek stało piękne Maserati Biturbo, wystawione na działanie naszej kapryśnej pogody.
Rozmawiając z właścicielami komisu, powiedzieli że dwa lata temu, po sprowadzeniu auta z Włoch, sprawne było w nim wszystko, nawet klimatyzacja. Auto posiada również papiery. Niestety nie mogę potwierdzić tych rewelacji ponieważ do jazdy próbnej po tak długim postoju to auto się nie nadaje (akumulator, opony...)
Handlarze początkowo chcieli za auto 20.000 zł, wczoraj już cena zeszła poniżej 10.000 zł. Z racji tego iż niedługo kupuję Alfę 156, nie mam możliwości finansowych na uratowanie Maserati. To auto stoi w deszczu, śniegu i słońcu już dwa lata nie ruszane. Jeszcze kolejne dwa i będzie nim można nawieźć fundamenty pod budowę nowego domu:(.
Może na forum znajdzie się jakis zapalony miłośnik włoszczyzny który uratuje to piękne auto od niechybnej zagłady?;)
Na dole kilka zdjęć. Niestety kiepskiej jakości. Robione telefonem i podczas bardzo złęj pogody.
Ponieważ to nie ja sprzedaje to auto, i nie chce robić darmowej reklamy komisowi, wszelkie dane kontaktowe podam chętnej osobie na priv.
Od niedawna na czeskich drogach można spotkać pierwszy egzemplarz superluksusowego auta Bugatti Veyron, które kosztowało w przeliczeniu ponad 5 mln zł. Tajemniczy Czech jest jednym z 60 szczęśliwych właścicieli tego najnowszego modelu.
Jego nabywcą jest tajemniczy Czech, który kupił to auto bezpośrednio od producenta. Pierwszy zarejestrowany egzemplarz Bugatti Veyron ma praska rejestrację 7A4 1001, a więc ekskluzywną, która zawiera w sobie liczbę koni mechanicznych silnika tego pojazdu.
Za cenę jednego egzemplarza Bugatti Veyron można kupić aż pięć Ferrari 612 Scaglietti lub 35 luksusowo wyposażonych samochodów Skoda Superb.
Wcześniej takim samochodem był także zainteresowany znany czeski przedsiębiorca Richard Chlad, który posiadał do niedawna najdroższy samochód w Czechach, a więc Maserati MC12. Oficjalnie potwierdzono, że to jednak nie on przesiadł się do pierwszego w tym kraju Bugatti Veyron.
W Republice Czeskiej aktualnie jest zarejestrowanych ponad 100 egz. Ferrari, trzy Porsche Carrera GT, Pagani Zonda, kilka Mercedesów SLR, dwa Maserati MC12. Popularne są także luksusowe limuzyny marki Bentley. W ubiegłym roku sprzedano pięć egzemplarzy Bentley Continental GT i trzy Arnage.
Aktualnie w salonach i komisach na terenie Republiki Czeskiej można kupić przynajmniej 30 egzemplarzy Ferrari, z najnowszym Ferrari 612 Scaglietti na czele. Oczekuje się, że w tym roku zarejestrowanych zostanie kolejnych 28 egzemplarzy. W pierwszym kwartale 2007 roku drogi sportowy samochód kupiło już 250 Czechów!
źródło: roadlook.pl
Ciekawe kto wydał tyle kasy na ten samochód...
Continentala widziałem w Pradze w długi weekend
Maserati 4200 z komisu samochodowego ze Szczecina,2007
Aż 3 Lagondy?
Tak, stały na parkingu pod takim jakimś muzeo/komisem (mam zdjęcie 2 sztuk naraz, fotki silnika)
Milenwerk Berlin (stało też Maserati na PL blachach)
Jak napisał wcześniej towarzysz Mateusz, zachowania co poniektórych gostków posiadających wszelkiego rodzaju graty mogą być datowane spokojnie na czasy panowania Pepina Krótkiego.
A jakże, również trochę użerania się przeżyłem.
***
Jeden z najbardziej hardkorowych przypadków zdarzył mi się ostatnio.
Na drodze którą od pewnego czasu kursuję codziennie na studia jest komis, w którym działa także firma serwisowa. Któregoś zimowego, jeszcze bezśnieżnego dnia jadę w letargu autobusem koło owego przybytku aż nagle dostrzegłem kątem oka jakiś niecodzienny kształt. Już wtedy wiedziałem, że to Maserati. Miałem tylko wątpliwości, czy była to Bora, Merak czy Ghibli, co ciężko było ocenić po zobaczeniu kawałka linii przez sekundę.
Wybrałem się tam niezwłocznie dzień później na teren komisu.
Stał tam, pod płotem. Przepiękne czerwone Ghibli z lat 60-tych, jeszcze ze starymi włoskimi blachami, z plamami rdzy tu i ówdzie jednak ogólny stan prezentował się dość dobrze. Z rosnącą radością obchodziłem wóz raz po raz, fotografując każdy najmniejszy detal jak i cały wóz.
I niestety - gdyby nie moje zamiłowanie do detali to już dawno mógłbym się pochwalić jego zdjęciami. Ale zamiast po cyknięciu zdjęć "ogólnych" ulotnić się, musiałem mieć każdy jeden detal. I w pewnym momencie wyskoczyło na mnie z budynku 2 brysiów, biegnących w moim kierunku z czymś w oczach co opisał bym jako mieszanina strachu i furii.
Już na wstępie darli się z tekstem "Oddawaj aparat, motyla noga!*"
W przeciągu 2 sekund otoczyli mnie mówiąc, żebym oddał im aparat.
Na wstępie powiedziałem im w dość delikatny sposób że aparatu i tak nie dostaną, a robię zdjęcia temu Maserati ponieważ...i tu wstawiamy klasyczną gadkę każdego szanującego się gratowca. Mimo wykłócania się przez dłuższy czas zmuszony byłem skasować zdjęcia z gwarancją, że w marcu będę mógł przyjść i zrobić sesję zdjęciową bo wtedy "wóz będzie gotowy." Well, ilekroć przejeżdżam obok niego widzę tylko jak przybywa na nim śniegu...ale i tak się tam w marcu pofatyguję, dla tego wozu - wszystko! :>
* w oryginale brzmiało to nieco inaczej :P
***
Jest w moim mieście pewien parking policyjny zastawiony mniamniuśnymi gratami, którego zdjęcia jakiś czas temu wkleiłem na forum. Niestety, są to zdjęcia "szpiegowskie" ponieważ ilekroć negocjuję ze stróżami parkingu o wejście tylko po zdjęcia to kończy się to fiaskiem. Każdy z osobna jest nieugięty, obojętnie jakie argumenty bym im przedstawiał. Ale przynajmniej jeden z nich okazał współczucie. ;)
***
Liverpool, 2 miesiące temu. Łaziłem po obrzeżach miasta w wiadomym celu. W pewnym momencie ujrzałem czarne MGB coupe.
Kilka szybkich fotosów i zamiar zmycia się, jednak na próg wyszedł z groźną miną właściciel cacka, który wyglądał jak boss lokalnego oddziału Yakuzy pytając się standardowo "Po co?". Kolejny raz wstaw w to miejsce SGKG*, tyle że w "lengłydżu".
O dziwo, gość podjął konwersację i udzielił mi kilka informacji nt. wozu.
Do dziś się zastanawiam jak ktoś jego rozmiarów się do niego mieści...
*Standardową Gadkę Każdego Graciarza of course.
***
Ostatnia nie jest może do końca fair, ale...
Pewien dłuższy czas temu kumpel wypatrzył koło zapuszczonej chaty pod miastem wrak czegoś co "może mnie zainteresować". Wybrałem się wraz w nim we wskazane miejsce. Faktycznie, w pewnej odległości od chaty, pod czymś w rodzaju krzaka gniła skorupa dziwnego, nieznanego mi pickupa, który dzięki pomocy forumowej braci rozszyfrowana została jako turecka wersja Skody 1202 pickup (sic...)
Jako, że wtedy nie mieliśmy zbytnio pojęcia co to mogło być, postanowiliśmy że zapytamy właścicielakę. Przy okazji drgnęło mnie przeczucie by zajrzeć do stodoły stojącej obok. Kiedy zajrzałem przez wąską szparę...intuicja mnie nie zawiodła. :) Ujrzałem kawałek Merca 206 w stanie dość żałosnym. Kiedy wchodziliśmy na plac, zauważyliśmy że asortyment gospodarza jest dość nietypowy.
Na wejściu powitał nas stary spychacz, dalej dwa identyczne Voyagery z pierwszej połowy lat 90-tych, stary Bizon a tuż przy wejściu do rozpadającej się chaty - Simson Schwalbe.
W chacie nikogo nie było.
Cały plac był jedną wielką rupieciarnią.
Dostrzegłem tam coś niebieskiego w stanie gnilnym, dalej Zastavę 1100 oraz coś pod plandeką. Jako, że nie mogliśmy się tam dostać, ponieważ drogę zawadzała nam wielka fosa gnojówki (!) oraz wyraźnie wkurzony pies. Po pogadaniu z sąsiadem dowiedzieliśmy się tyle, że dom zamieszkuje starsza pani i żeby pukać do skutku. Po wykonaniu czynności, braku jej efektu i skuszeni tajemniczymi gratami postanowiliśmy się dostać tam niekoniecznie za pozwoleniem...ale z drugiej strony nikt nie mówił, że nie możemy. ;)
Wyprawa zakończyła się złowieniem oprócz Skody i Zastavy także zgraciałym motorowerem Żak, Skodą 1201 w sedanie, Syreną 105 w totalnym rozpadzie oraz rzeczonym mercem 206.
Wszystko cykane niestety komórką, ale planowany jest powrót tym razem z lepszym sprzętem. ;)
To tyle z tych ważniejszych.