Ja rozumiem, że ktoś musi kierowniczyć basenem, sprzątać itd. Podobnie pewnie
jest w przypadku stadionu miejskiego ale wystarczy spojrzeć na strukture takiego
MOSiRu aby zobaczyć oczywiste "przerosty". Taka miejska podspółka to sitwa
towarzyska, gdzie pracownicy płaczą, że mało doją miasto podczas, gdy nic nie
robią poza przerzutem papierów. Byłem! Widziałem! ... Panie siedziały przy 2giej
kawie a atmosfera była jak z filmu (lata 75-78). Oni w takim MOSiRze nic nie
muszą zrobić! Oni są od wydawania "środków" (naszych!). Najważniejsze są sprawy
"załogi" MISiR oczywiście a sprawy boisk, warunków do rekreacji, to dla ludzi w
administracji MOSiR totalna abstrakcja na, której tam nikt się nie zna ani o nią
nawet "mentalnie" nie dba.
www.mosrir.szczecin.pl/kontakt.php
www.mosrir.szczecin.pl/przetarg.php?st=konk&id=89
>>SZUKAM P A R T N E R K I - M Y S Ł O W I C E<<
Poszukuje partnerki do Tańca towarzyskiego. Trenuję rok w Mysłowicach st i la. Mam 16l i ok 180cm wzrostu.
KONTAKT: kampiasq@tlen.pl gg:6512428
Warszawiacy przeciwko Luckowi :-)
Inicjatywa Warszawiaków przyłącz się !
Obywatel 2005.06.09 13:27
W przyszłym roku wybory samorządowe, już dzisiaj zorganizujmy się aby wymusić na kandydatach na radnych do m st. Warszawy aby naszych miejscowych bezrobotnych zatrudniali w pierwszej kolejności, niech to będzie priorytetem, niech wypowiedzą się w tej sprawie. W tym celu zaangażuj się obywatelu! W Warszawie powstanie Komitet ds. Obrony Miejsc Pracy dla Warszawiaków. Już dzisiaj zbieramy zapisy, celem utworzenia organizacji (nie partii!), która by wymusiła dopilnowanie przez radnych i burmistrzów dzielnic sprawdzania meldunku. Prawo jest po naszej stronie.Rozumiemy, trudną sytuację na rynku pracy w kraju ale nie możemy pozwolić aby Warszawiacy byli na garnuszku państwa.Ludzie odbudowywali to miasto za darmo -za zupę pracowali, oczywiście także i przybysze z odległej Polski a teraz co ich spotkało, ich rodziny, dziadek grzebiący w śmietniku bo zabrakło mu kilka tat do wypracowania emerytury, bo został zwolniony w latach 90-tych. Teraz zatrudnia się młodych z prowincji i często dzikich, psujących wizerunek Warszawiaka.Miasto zamiera, zanika życie towarzyskie, zamiera wychodzenie do pubu, teatru, galerii gdyż nie stać na to inteligencji warszawskiej, która coraz częściej staje się dla władz W-wy niepotrzebnymi bezrobotnymi. Nowi przybysze nie integrują się Warszawą, są tu tymczasowo i nie zależy im na Warszawiakach dla nich jesteśmy bufonami. Przybysze często wynajmują w kilka osób maleńką kawalerkę. Rano na godz ósmą do pracy, jedna łazienka, aby wszyscy mogli skorzystać w wymaganym czasie z toalety pierwszy powinien wstać około 4 rano. Niestety nie jest tak, jadą do pracy śmierdzący więc pracodawcy nie chcą zatrudniać takich w biurze.Wiem, że uoogólniam ale jest niedopuszczalne aby nasi ziomale cierpieli biedę kosztem pozostałych. Nie można zabronić nikomu podejmowania pracy w stolicy ale na równych sprawiedliwych zasadach. My Warszawiacy ponosimy większe opłaty: za auto, dotujemy komunikację. ( a metro to Wam cała Polska dotuje - sdh) Banki W Warszawie wysoko stawiają poprzeczkę dla osób chcących kredyt, z taką samą pensją zameldowanym na prowincji a pracującym w Wwie oferuje się kredyt a Warszawiakowi nie, banki argumentują to tym, ze w Wwie są większe wydatki -realnie oceniają. Opracujmy statut, załużmy organizację.Czekamy na wpółpracowników kontakt e-mail: oddajcie-prace@o2.pl
Torus Tubarius wrote:
On Tue, 19 Oct 1999 16:29:20 GMT, Jacek <exp@friko.onet.pl wrote:
czesc,
czy jest mozliwe wprowadzenie ksiazeczek zdrowia dla uzywanych
samochodow, przez stemplowanie w karcie pojazdu,
ze uzytkownikiem pojazdu nie byla osoba chora na choroby zakazne,
zapalenie drog moczowych i miala problemu z zastrzymaniem moczu, nie
miala raka skory , pluc itd.
Nie mowisz powaznie? Do wykrywania problemow "moczowych" polecam
uzywac nos. Zarazenie sie rakiem skory lub pluc brzmi podniecajaco!
Ni widze w tym nic podniecajacego.
Kupujac uzywany samochod z Niemiec, chcialbym otrzymac taki certyfikat z
Gesundheitsamtu, ze samochodem nie kierowala osoba chora na choroby
zakazne lub uciazliwe, pozostawiajace materialne slady wewnatrz
samochodu, np. gruzlica itd.
To nie jest tak, ze sami zdrowi jezdza samochodami.
W " innych krajach " dyskryminacja (np. prawo do sprzedazy)
ludzi (dotyczy rowniez chorych) jest karalna prawnie.
Tutaj nie chodzi o dyskryminacje.
Niech kazdy uzywany samochod zostanie zdezynfekowany urzedowo przez
Sanepid i to wszystko.
Przeciez to jak kupowanie uzywanej odziezy.
Kazda sztuka jest dezynfekowana i nikt nie zada zakazania dezynfekowania
swojej odziezy, bo byl zawsze zdrowy , twierdzac ze jest dyskryminowany.
Ilosc para-odziezy w samochodzie ( dywaniki, tapicerka, podsufitka) jest
znaczna, zatem, czemu nie rozciagnac obowiazku dezynfekowania uzywanej
odziezy na uzywane samochody.
rosci
Polska nie ma
konkretnych praw antydyskryminacyjnych; wystarczy spojrzec do rubryki
zatrudnienia w gazecie majac ponad 30 lat. Moze wiec jest szansa na
market samochodowy dla zdrowych wlascicieli, tansze bilety komunikacji
publicznej, kina, teatry, specjalne sekcje i znizki w restauracjach,
nie mowiac o agencjach towarzyskich. Wyobraz sobie ze jesz jedzenie a
tych samych talerzy co ktos chory na raka jezyka! Fuuujjj!!!
Talerze sa dezynfekowane przez wyparzanie w parze o temp. 120 st.
a samochody uzywane sa sprzedawane tak jak leca.
A co do agencji towarzyskich, to wymagane sa swiadectwa zdrowia, tak
samo od sprzedawcow, kucharzy , itd. itp.
Niech bedzie czlek z aidsem z innego kontynentu, bardziej na poludnie,
gdzie sa inne jednostki chorobowe i jedyny bliski kontakt z choroba jest
przez samochod.
Zaufaj mi, zycie jest szczodre dajac Ci cale mnostwo kontaktow z
choroba.
alez to nie jest dobrowolna homeopatia
Kupowane czy wynajmowane mieszkanie zawsze sie maluje dla dezynfekcji.
A samochod kupuje sie na gieldzie, czy w salonie, placi, wsiada i
jezdzie przez kilka lat.
Tak poza tym, na cos trzeba umrzec. Ty tez umrzesz pewnego dnia.
ale lepiej pozniej niz wczesniej .
W koncu zawsze mozesz sobie zalatwic wczasy w sanatorium dla osob
chorych na gruzlice, tylko po co ?
J.