Słowo honoru (2006)
http://www.filmpolski.pl/z5/24i/5024_1.jpg
Autorzy: Krzysztof Zaleski, Paweł Wieczorkiewicz
Reżyseria: Krzysztof Zaleski
Zdjęcia: Jacek Petrycki
Scenografia: Marek Chowaniec
Kostiumy: Małgorzata Chachaj
Konsultacja historyczna: dr Tomasz Łabuszewski
Opis:
Ta historia opowiedziana po w 60 latach i przy użyciu dość oszczędnych środków wyrazu nie przestaje przejmować.
Emilia Malessa już za życia stała się legendą akowskiego podziemia. Żona majora Piwnika "Ponurego", szefowała słynnej komórce AK "Zagroda", której zadaniem było utrzymywanie stałej łączności kurierskiej Polskiego Państwa Podziemnego z rządem w Londynie.
To właśnie Malessa "Marcysia" i jej żyjąca do dziś w Toruniu heroiczna podwładna Elżbieta Zawacka "Zo" przygotowywały w całości trasy kurierskie takim emisariuszom jak Jan Karski, Jerzy Lerski czy Jan Nowak-Jeziorański. Malessa stworzyła perfekcyjną organizację z rozsianymi po całej Europie placówkami. "Zagroda" miała komórkę legalizacyjną, fałszernię dokumentów, zastępy szyfrantów, łączniczek, sieć zakonspirowanych skrzynek kontaktowych i lokali. Jej struktura była nerwem konspiracji. Fenomenem, bez którego niemożliwa byłaby koordynacja działań rządu na uchodźstwie z AK. Malessa walczyła w Powstaniu Warszawskim w batalionie "Rum". Za męstwo dostała Virtuti Militari. Po upadku Powstania przedostała się do Krakowa, gdzie odbudowywała zdezintegrowaną strukturę "Zagrody".
Dlaczego więc ta ikona podziemia zostaje uznana przez towarzyszy broni za zdrajczynię? Dlaczego doświadcza towarzyskiego bojkotu? Dlaczego podejmuje głodówkę, wystaje pod bramami więzień, pisze do samego Bieruta z żądaniem uwolnienia jej współpracowników, by wreszcie w obliczu zupełnego opuszczenia, samotności i rozpaczy targnąć się na własne życie?
Obsada:
Maria Pakulnis (Emila Malessa – „Marcysia”)
Anna Grycewicz (Izabela Tańska-Kwapińska – „Iwona”)
Monika Krzywkowska (Maria Kann – „Murka”)
Katarzyna Herman (Wacława Zapolska – „Basia”)
Piotr Adamczyk (Ppłk Józef Rybicki – „Maciej”)
Leon Charewicz (Płk Jan Rzepecki – „Prezes”)
Robert Gonera (Kpt. Jan Piwnik – „Ponury”)
Jarosław Gajewski (Ppłk Ludwik Muzyczka – „Benedykt”)
Jacek Rozenek (Kpt. Józef Różański)
Janusz R. Nowicki (Władysław Garnowski)
Robert Jarociński (Prokurator)
Wojciech Wysocki (Funkcjonariusz IV Wydziału MBP)
iNFO:
ViDEO CODEC...: XviD
ViDEO BiTRATE..: 1113 Kbps
FPS...................: 25.000
AUDiO CODEC...: MP3
AUDiO BiTRATE..: 153 Kbps VBR
ASPECT RATiO...: 16:9
RESOLUTiON......: 544x304
Dyskretny urok polskich podróży
Marek Nowakowski pisze prozę, która nie miała dotąd szczególnego wzięcia w teatrze. Jak wdzięcznym materiałem scenicznym może stać się w rękach mistrza, pokazał dopiero Krzysztof Zaleski w "Wagonie" wystawionym w Teatrze Współczesnym. I chwała mu za to.
Najnowsze przedstawienie Teatru Współczesnego przywodzi namyśl nostalgiczny klimat nie tak dawno minionych lat. Pociąg wiezie bohaterów nie tylko przez przestrzeń, ale i przez czas. Zmieniają się mody, ubiory, fryzury, wystroje wnętrz, nastroje i tylko tematów do narzekań nigdy nie zabraknie.
Akcja rozgrywa się zazwyczaj w wagonie, rzadziej na peronie lub w poczekalni dworcowej. Kolejne epizody przedzielają nastrojowe jazzujące ballady, pięknie śpiewane przez Joannę Jeżewską.
Czasy hitlerowskiej okupacji. Kilku fetniaków, ryzykując życiem, ograbia niemieckie transporty. Koniec wojny kładzie kres ich procederowi. Zamiast kierowanych na front wschodni francuskich koniaków, perfum czy nylonów i futer dla stęsknionych kochanek przyjdzie im kraść... ocynkowaną blachę wysyłaną do Kraju Rad. W dodatku herszta rabusiów (Krzysztof Banaszyk) dosięgną kule ochrony.
Starszy Mężczyzna (Damian Damięcki) jadący na operację do szpitala opowie Konduktorowi (Jacek Bursztynowicz), jak dał się namówić na przewóz nielegalnej bibuły. Nakryty przez sanacyjną policję, trafi na lata do więzienia, gdzie straci zdrowie. Po wojnie będzie odrzucał apanaże, którymi władza chciała go uhonorować jako ideowego komunistę.
Mała stabilizacja czasów Gomułki. Pasażer (Przemysław Kaczyński) pracuje na dźwigu, mieszka w bloku, wziął meble na raty. Żona czeka z obiadem, dzieciak rośnie. Słuchający go stary kumpel wyzna w końcu, że nadal jest sam. W krępującej ciszy zaczną sobie nawzajem zazdrościć.
Za Gierka przyjeżdża z Francji Dzidzia (Monika Krzywkowska), żeby z gronem dawnych przyjaciół odwiedzić Sopot. Za kilka zielonych dostają do dyspozycji wagon WARS. W alkoholową biesiadę, z udziałem m.in. buńczucznego pisarza Krzysztofa (Maciej Marczewski) i ugodowego Malarza (Dariusz Dobkowski), włączą się wojskowi: Pułkownik (Piotr Garlicki) i Major (Damięcki). W dyskusji coraz niebezpieczniej zaczną wypływać różnice światopoglądowe.
Krzysztof - alter ego autora - trafi przed oblicze Oficera UB (Garlicki) w trudnych latach 80. Mimo perswazji i zachęt z jego strony nie podpisze lojalki.
Wreszcie ponadczasowa przejmująca spowiedź Dziewczyny (Monika Pikuła), która uciekła z domowego piekła przed ojcem alkoholikiem, a wpadła w macki sutenerów.
Udana adaptacja Krzysztofa Zaleskiego układa się w panoramę polskich losów -z punktu widzenia przeciętnych ludzi -od drugiej wojny światowej do dziś. Widowisko, wolne od patosu, jak i publicystycznych naleciałości, ogląda się doskonale. W komforcie wciąż unowocześnianego wyposażenia wagonowych wnętrz, w rytmie coraz szybszego i cichszego stukotu kół pociągu. Świetną grę całego zespołu (także Jana Pęczka i Sebastiana Świerszcza) wspierają rasowe i bezspornie genialne epizody Damiana Damięckiego. To, co dotąd było literaturą, w jego ustach mieni wszystkimi barwami prawdziwego życia. To znacznie więcej niż teatr, bo tak zwane samo życie. Po prostu.
JANUSZ R. KOWALCZYK
Marek Nowakowski, "Wagon", adaptacja i reżyseria Krzysztof Zaleski, scenografia Marek Chowaniec, kostiumy Magdalena Hueckel-Śliwińska, opracowanie muzyczne Janusz Bogacki, premiera 12 stycznia 2007 r., Teatr Współczesny, Scena w Baraku.
Źródło: http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/wa ... a_a_5.html
Najlepsze spektakle nie dla wszystkich chętnych
Aleksandra Czapla-Oslislo2008-02-12, ostatnia aktualizacja 2008-02-12 17:55
Już w czwartek w kasach Teatru Śląskiego rozpocznie się sprzedaż biletów na spektakle Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje". Warto się pospieszyć, bo to towar deficytowy, a w tegorocznym repertuarze są aż dwa spektakle dla wąskiej grupy widzów.
Pięcioro reżyserów, od których scenicznego debiutu nie minęło 15 lat, stoczy w dniach od 2 do 8 marca pojedynek o Laur Konrada - nagrodę Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej. Festiwal, począwszy od 1998 roku, wygrywali m.in.: Anna Augustynowicz, Grzegorz Jarzyna, Krzysztof Warlikowski, Przemysław Wojcieszek i Maja Kleczewska. W tym roku mamy trzech debiutantów Interpretacji: Krzysztofa Rekowskiego z "Grubą świnią" Teatru Powszechnwgo z Warszawy, Michała Zadarę z "Odprawą posłów greckich" Teatru Starego z Krakowa oraz - również z Krakowa - Macieja Sobocińskiego z inscenizacją "Othella" teatru Bagatela.
Zobaczymy także spektakl "Teremin" Artura Tyszkiewicza, reżsera, który był bliski zwycięstwa w minionym roku z "Iwoną, księżniczką Burgunda" (nagroda dziennikarzy), oraz inscenizację "Pakujemy manatki. Komedia na osiem pogrzebów" Iwony Kempy, która do konkursu o Laur Konrada stanie po raz trzeci.
Tradycyjnie pięcioro reżyserów oceniać będzie pięcioosobowe jury: aktorka Anna Dymna, autorka scenografii i kostiumów Dorota Kołodyńska, aktor Krzysztof Globisz, reżyser Mariusz Grzegorzek (zeszłoroczny laureat Interpretacji) i kompozytor Edward Pałłasz. Każdy z jurorów dysponuje mieszkiem z 10 tys. zł, który przyzna jednemu reżyserowi i publicznie uzasadni swój wybór podczas ostatniego dnia festiwalu.
Jak zwykle największe zainteresowanie wywołują pokazy mistrzowskie, które otwierają i zamykają Interpretacje. Tym razem będą to "Rozmowy z diabłem. Wielkie kazanie księdza Bernarda" Teatru STU z jednoosobową kreacją Jerzego Treli oraz "Wagon" w reżyserii Krzysztofa Zalewskiego według prozy Marka Nowakowskiego, który proponuje podróż przez kolejne dekady polskiej historii najnowszej.
Za bilety na spektakle mistrzowskie zapłacimy 70 zł, za spektakle konkursowe 50 zł. Bilety w sprzedaży w kasach Teatru Śląskiego od 14 lutego.
Rozmowa z Kazimierzem Kutzem
Aleksandra Czapla-Oslislo: Powiedział Pan we wtorek na konferencji prasowej, że choć zgłoszeń na konkurs było ponad 60, to trudno było wybrać spektakle konkursowe. Dlaczego?
Kazimierz Kutz, dyrektor artystyczny Interpretacji: Mieliśmy straszne kłopoty, żeby znaleźć ciekawe spektakle na Dużą Scenę. Tegoroczna edycja pokazuje dobitnie agonię teatru repertuarowego. To m.in. wynik zmiany stosunku państwa do kultury i sytuacji wolnorynkowej. Dokładnie widać, jak zawężona została praca młodych reżyserów - robią małe rzeczy, których nie da się pokazać na Dużej Scenie. Jesteśmy więc zmuszeni grać dla małego grona widzów.
Jaka przyszłość czeka festiwal po 10. edycji?
- Nie wiem, co dalej. Celowo złożyłem dzisiaj sprawozdanie, które usłyszał prezydent Piotr Uszok, i teraz trzeba się zastanowić, co po tych 10 latach dalej zrobić z Interpretacjami. Co zrobić, by one się utrzymały, by były interesujące i - co ważne - dostępne dla szerokiego grona ludzi? To nie tylko kwestia pieniędzy, ale także nowych przestrzeni, w których można pokazywać spektakle. Nie da się już spełnić podstawowych warunków tego przeglądu: teatru repertuarowego i teatru dla ludzi.
Czy należy zmienić główne ograniczenia regulaminowe - zapis, że festiwal jest dla teatrów repertuarowych? Prawda jest dziś taka, że wiele ciekawych projektów powstaje poza teatrem instytucjonalnym. Najcenniejsze jest to, że co roku gromadzimy tu intelektualną elitę młodych twórców. Ale marzyło mi się, że kiedyś festiwal teatralny przerodzi się w festiwal twórców różnorodnych sztuk, że Katowice będą przeżywać dwutygodniową inwazję młodych artystów, że miasto będzie żyło przez kilkanaście dni w obłędzie sztuki...
Po raz drugi nie ma w repertuarze spektakli Teatru Telewizji.
- Do Teatru Telewizji już nie wrócimy. Oni mają własny festiwal [Festiwal Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji w Sopocie - przyp. red.] i nasza rola tu się skończyła.
Festiwal ma już ośmioro laureatów. W zeszłym roku mówił Pan o nich, że "klasycznieją". Czy podobny los spotka pięcioro reżyserów, którzy zaprezentują się podczas tej edycji?
- Stwierdzenie, że młodzi "klasycznieją", wiązało się z pierwszymi laureatami Interpretacji. Najpierw robili teatr przeciwko zastanym konwencjom. Poszaleli artystycznie, czego świetnym przykładem jest Grzegorz Jarzyna. Potem przyszedł jednak czas na reżyserskie zastanowienie się, jak wejść poważnie w tradycję, w wielki repertuar, w wielkie zadania, jakie stawia się przed teatrem współczesnym. To dowód na to, że jako reżyserzy rozwijają się prawidłowo i słusznie wiele lat temu zostali przez nas nagrodzeni na tym festiwalu. Co będzie z obecnymi młodymi? Wszystko zależy od ich artystycznych osobowości. Dopiero zobaczymy, co z nich wyrośnie.