zobaczcie to
Bez trudu można wyszukać perełki polskiego wymiaru sprawiedliwości..
Pijany prokurator z Chełma Andrzej B. z ponad 20-letnim stażem pracy, mający we
krwi 2,2 pr
Lubelski Sąd Rejonowy aresztował C., prokuratora. Sąd dyscyplinarny uchylił mu
immunitet i wtedy do akcji wkroczyła Prokuratura w Lublinie, która postawiła mu
zarzuty m.in. przyjęcia łapówki.
Pewien katowicki prokurator swój czas pracy skrupulatnie dzielił na wypełnianie
zawodowych obowiązków i dorabianie. Dorabiał na łapówkach. W tym, co robił był
równie skrupulatny, co pozbawiony skrupułów. Korciło go, by wykorzystać każdą
nadarzającą się okazję, by sobie dorobić. Na działalność prokuratora M. z
prokuratury rejonowej Katowice centrum zachód zwrócił uwagę pan K. Pod koniec
listopada spowodował on wypadek drogowy – potrącił starszą kobietę poza
przejściem dla pieszych. Staruszka zmarła w wyniku odniesionych obrażeń. Sprawa
trafiła do prokuratury, na biurko M. Już podczas pierwszej rozmowy, złożył on
panu K. propozycję – w zamian za 1 tys. zł odzyska on zatrzymane prawo jazdy.
Sędzia Jan B. z Białej Podlaskiej. Pił alkohol z zastępcą komendanta głównego
OHP.
Ponad 3,5 promila miał policjant ze Śląska który prowadził samochód w...
:))
Gość portalu: Niezależny napisał(a):
> Tyle lat już minęło!
> Ocalcie historię dla potomnych [tylko fakty]!!!!!!!!!!!!!!!
Jak przez mgle. Pamietam podniecenie i strach - podniecenie u mnie bo nie
zdawalem sobie sprawy z powagi sytuacji, a strach chyba pierwszy raz zauwazylem
u rodzicow. Z takich czy innych wzgledow, moi rodzice dostali za
komuny "wilczy bulet" w Lublinie i "nie mogli" znalezc pracy, pracy zadnej.
Musieli szukac szczescia w Warszawie, gdzie udalo im sie "zahaczyc" dzieki
znajomosciom oczywiscie paradoxalnie jako "wychowawcy" w OHP (ochotnicze hufce
pracy - dla tych co moze juz nawet nie wiedza co to bylo takie PZPR), czyli
taka komunistyczna wersja wojskowej zluzby zastepczej. Hufce
podlegaly "pionowi" armii i ich sruktura i szkolenie zblizone bylo do wojska,
za wyjatkiem tego ze wiekszosc czasu "chlopcy" spedzali nie na poligonach,
musztrach, czyszczeniu kibli i "rejonow", tylko byli darmowymi wyrobnikami np.
w Hucie Warszawa. W owych czasach dostanie sie do dobrego hufca z inteligentna
i utrzciwa kadra to byl cud i "podopieczni" doskonale zdawali sobie z tego
sprawe - nie bylo szykan, byly teatry amatorskie, zespoly muzyczne, sporty,
etc., ale oczywiscie w ramach wojskowego rygoru. "Material ludzki" taki jak
wszedzie, ale przynajmniej hufiec gdzie ja mieszkalem z rodzicami w "baraku
kompanijnym kadry", byl przykladem na to ze odpowiednim ludzkim, czesto
szorstkim postepowaniem, mozna takich "typow" nie mtylko "usadzic", ale
zaiteresowac np. sportem, teatrem, czytaniem ksiazek, etc. Po jakims czasie ci
ludzie staniowili doskonale zgrany, posluszny i oddany zespol - naprawde mozna
bylo ich "wychowac". "Nasz" hufiec byl na Zoliborzu i graniczyl przez plot i
ulice z Huta Warszawa, gdzie "chlopcy" odrabiali swoje. Jako ze miejsce bylo
na uboczu "moj" ulubiony dowodca 1 kompani szkoleniowej, albo jego zastepcy
prowadzili mnie do szkoly i czwesto przyprowadzali "w ramach zajec". Ogolnie
okres ten ja i moi rodzice wspominaja bardzo przyjemnie - oni bo czegos
mogli "gokonac", ja bo zawsze lubilem wojsko i "mialem" takich
starych "kolegow", ktorzy doslownie mogli by kogos zabic gdyby mi spadl wlos z
glowy. Dowodca 1 kompani - Wasilczuk, chlopak z jakiejs zapadlej wioski spod
Suwalk, kiedys po sluzbie opowiadal mojemu ojcu, ze "u nas na wiosce co jakis
komuch policjant p....... nadgorliwy sije sjialil, to my go siup i w studni
utopilim". No i ta "sielanke" przerwal 13. W huwcu alarm, cala kadra na
nogach, wszyscy w mundurach, warty wystawione, rozkaz jednoznaczny -
bez "szyfrowki" ze sztabu nigdzie sie nie ruszac i nikogo na teren nie
wpuszczac. Dzieci kadry przez 2 dni spaly w ubraniach (ale chyba wszyscy spali
w ubraniach). Oporzadzenie rozdane, racje zywnosciowe tez, pare sztuk broni na
wierzchu z amunicja, w razie braku kontaktu z "gora" mamy sie "przebijac" do
Kampinosu, do "naszych", tam jest wojsko. Hufiec oflagowany, SB przyjezdza
spacyfikowac hute, rzadaja wejscia na terem hufca. Zastepca komendanta - moja
matka mowi nie, warty zostaja wzmocnione, ze wszystkich 4 barakow
kompanijnych "chlopcy" w pelnym oporzadzeniu pokrzykuja do zomowcow, ktorzy
otozyli juz nasz teren " te k..... twoja najgorsza, no wejdz tutaj, ty, taki, a
owaki", z opowiadan wiem ze "moglo byc goraco". Na szczescie dla nas w koncu
przyjezdza wojsko. Zamarznieci poborowi zaraz brataja sie z "naszymi",
jestesmy nareszcie pod opieka wojska. I to by bylo na tyle. Uszanowanie,
Paul