gaunt wrote:[color=blue]
> gdzie w Szczecinie komisy samochodowe z dużym wyborem aut po rozsądnych
> cenach? Interesuje mnie któryś z wymienionych modeli: Honda Civic '92,93
> Opel Astra 1, Opel Corsa '94.[/color]
[url]www.gielda.szczecin.pl[/url]
--
Arek
Użytkownik "gaunt" <gaunt@gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:e1aq8e$tj$1@inews.gazeta.pl...[color=blue]
> Witam,
> gdzie w Szczecinie komisy samochodowe z dużym wyborem aut po rozsądnych
> cenach? Interesuje mnie któryś z wymienionych modeli: Honda Civic '92,93
> Opel Astra 1, Opel Corsa '94.
>[/color]
Lepiej dobrze przejzyj allegro i sam cos znajdz.W komisie zawsze przeplacisz
no i wieksza szansa, ze na jakas mine trafisz.
Z innych rad: szukaj tylko tej Hondy,bo to przyjemne i dobre autko,..a z
Oplami daj sobie spokoj.
Pozdrawiam
--
Jarek (SQ1EUO)
[email]sq1euo@wp.pl[/email]
[email]sq1euo@stud.pam.szczecin.pl[/email]
GG: 1277234
Nissan Primera 2003 1.9 dci Stargard Szczecińśki
5 załącznik(i) Co do stanu technicznego nie mam pojecia, rowniez co do ewentualnego klepania, jako ze nie sprawdzalem tego samochodu. Natomiast licznik tego samochodu wskazywal 280 tys km. Ogladalem inny samochod tego pana (Signum) i twierdzil on, ze jego signum ma na 200% 60 tys przebiegu. Silnik klekot jak radziecki czolg. W bagazniku woda sie leje, wymieniana byla maska i prawy blotnik. Kable (chyba katalizator) odlaczone na pytanie czemu tutaj sa kable odlaczone on na to ze filtry sie pozapychaly i dymi (2.0 DTI). Mowi, ze nie krecony licznik a za chwile mowi, zebym skoczyl zobaczyc fajna primerke sciagnal niedawno ma 280 tys. przejechane ale jutro juz bedzie miala kolo setki i to jest to auto. Mialo jeszcze tylni reflektor stukniety ale juz chyba koles zmienil.
Taka ciekawostka w tle widac peugeota 307 sw tez jego ma niby 190 tysi a silnik pracowal lepiej niz w 60 tysiecznym signum. Peugeoty maja najlepsze diesle ale to juz jest ostre przegiecie.
Na sam koniec juz, wszystkim z okolic Stargardu i Szczecina odradzam kupno samochodow z komisow na terenie Zieleniewa, Morzyczyna, Kobylanki w okolicach stargardu jako, ze handlarze (wiekszosc nieuczciwa) wstawiaja tam swoje cuda i cudenka a ten Nissan to jest tylko jeden w wielu wielu tam stojacych.
Pzdr,
P.S Robicie to bardzo dobra robote oby tak dalej!
Istnieje kruczek w ogólnych warunkach ubezpieczenia AC w PZU, wskutek którego Tomasz Lipiński z Łodzi stracił na odszkodowaniu za skradzione auto 8 tys. zł. Należność za sześcioletni wóz likwidatorzy wyliczyli mu dziewięć miesięcy po kradzieży, czyli według cen... siedmiolatków.
Okazuje się, że jest przepis, który umożliwia likwidatorom wyliczanie wartości utraconego pojazdu nie w momencie jego straty, lecz w czasie, kiedy... wyliczane jest odszkodowanie. - Mają interes, by grać na zwłokę - mówi poszkodowany. - Zgodnie z logiką powinienem dostać odszkodowanie odpowiadające wartości auta w momencie, gdy poniosłem szkodę.
Porażony ustępami
Łodzianin rok temu kupił w komisie sześcioletniego Forda Transita, dopiero co sprowadzonego do Polski. Cena: 36.600 zł. Pan Tomasz 7 tys. zł wpłacił z oszczędności, spłatę reszty rozłożył w banku na osiem lat. Bank zaś, który do spłacenia pożyczki jest współwłaścicielem samochodu, nałożył nań standardowy obowiązek wykupienia autocasco. Nasz Czytelnik wykupił AC w PZU na sumę gwarancyjną w wysokości 30 tys. zł. To najwyższa możliwa wysokość odszkodowania w przypadku całkowitej utraty auta, odpowiadająca wartości pojazdu w momencie zawierania ubezpieczenia.
W przypadku pana Tomasza do całkowitej utraty auta doszło dramatycznie szybko. Transita skradziono mu dwa tygodnie po wykupieniu polisy. Niezwłocznie powiadomił policję i PZU. Zgodnie z paragrafem 28. ustęp 1. Ogólnych Warunków Ubezpieczenia AC, ubezpieczyciel powinien wypłacić odszkodowanie w ciągu 30 dni od zgłoszenia. Ale w ustępie 2. tego samego paragrafu OWU jest zapis, że gdy wyjaśnienie okoliczności koniecznych do ustalenia odpowiedzialności PZU albo wysokości odszkodowania okazało się niemożliwe w tym terminie, odszkodowanie wypłaca się w ciągu 14 dni od dnia, w którym stało się to możliwe. Do tego dochodzi paragraf 21. ustęp 5., precyzujący zasady wyliczania odszkodowania w przypadku kradzieży. Mówi on wprost, że "w razie kradzieży pojazdu PZU SA określa odszkodowanie w kwocie odpowiadającej wartości pojazdu w dniu ustalenia odszkodowania".
- Bezwzględnie zastosowali te kruczki, wykorzystując moją nieświadomość co do ich istnienia; kto by się wgłębiał w kilkadziesiąt stron niuansów warunków ubezpieczenia - opowiada pan Tomasz. - Najpierw czekali, aż policja zakończy postępowanie, a to trwało kilka miesięcy. Oczywiście umorzono je z powodu niewykrycia sprawców. Potem doszły jeszcze formalności z uzyskaniem wszystkich papierków z banku, który figuruje jako współwłaściciel auta. Byłem pewien, że bez względu na to, jak bardzo by się ta sprawa nie przedłużała z powodów biurokratycznych, otrzymam odszkodowanie odpowiadające stracie, jaką poniosłem 10 lipca 2005 roku. Tymczasem oni wyliczyli je w wysokości, jakby skradziono mi je w marcu 2006 r. Wyszło 22 tys. zł. Straciłem na roczniku i na tym, że generalnie używane auta tanieją. Do tego doliczyli mi tak zwaną korektę ujemną w wysokości ośmiu procent za to, że samochód był z prywatnego importu.
Zaproponowali mu ochłap
Odszkodowanie trafiło do banku, zmniejszając zadłużenie pana Tomasza. Ale mimo że od roku nie ma pojazdu, wciąż pozostaje mu do spłaty razem z odsetkami 11 tys. zł. Spłaca więc auto, którego nie ma. - Bank chce swoje pieniądze i jest mu obojętne, czy zapłacę ja, czy PZU - mówi pan Tomasz. - A ja nie widzę powodu, dla którego miałbym sponsorować PZU. Zażądałem w odwołaniu, żeby dopłacili te 8 tys. zł brakujące do sumy gwarancyjnej. Oni na to zaproponowali mi dodatkowe 3 tys. zł pod warunkiem, że zrezygnuję z dalszych roszczeń. Odmówiłem przyjęcia tego ochłapu.
Sądzie, kto ma rację?
PZU nie chce komentować sprawy. Z łódzkiej ekspozytury firmy odesłano nas do biura prasowego centrali, która zacytowała nam jedynie treść artykułu 25. ustęp 5. OWU AC o ustalaniu odszkodowania według wartości auta na dzień, w którym obliczane jest odszkodowanie.
- To skandal! - komentuje Piotr Korobczuk, niezależny rzeczoznawca, który pomaga T. Lipińskiemu. - Odszkodowanie powinno być wyliczane na dzień powstania szkody.
Ten pogląd podziela Krystyna Krawczyk, dyrektor Biura Rzecznika Ubezpieczonych. - Zwłoka to trzecia kategoria skarg pod względem częstotliwości zgłaszania - wyjaśnia. - Niestety wielu ubezpieczycieli ma w swoich OWU AC sformułowania, że w przypadku kradzieży wypłaca odszkodowania dopiero po zakończeniu postępowania na policji. W efekcie są kryci, bo umowa AC jest dobrowolna i klient, kupując polisę, godzi się na warunki w OWU. Ale może próbować dochodzić swoich praw przed sądem. Może okazać się, że klauzule zawarte przez ubezpieczyciela są sprzeczne z prawami konsumenta.
Pan Tomasz zamierza skierować sprawę na dwa tory. Oprócz pozwu do sądu składa wniosek do Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych "o interwencję i cofnięcie uprawnień do prowadzenia działalności ubezpieczeniowej firmie PZU SA". - Chodzi mi już nie tylko o te osiem tysięcy, ale o sprawiedliwość! - mówi.
Stado kruczków ubezpieczeniowych
Pan Tomasz Lipiński nie jest pierwszym, który składa do Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych wniosek o ukaranie PZU. Podobny kilka miesięcy temu złożył Mariusz Piaskowski ze Szczecina, zirytowany tym, że ubezpieczyciel uznał naprawę jego auta za nieopłacalną i narzucił rozliczenie odszkodowania według szkody całkowitej, tzn. wypłatę jedynie różnicy między wartościami pojazdu przed i po wypadku. Pan Mariusz wykazał, że jemu naprawa opłacała się, bo nie przekroczyła wartości pojazdu. Żąda zwrotu kwoty, którą sam wydał na remont.
Złożenie podobnego wniosku zapowiada Tomasz Niespodziany spod Bydgoszczy, który nie wymienił w porę prawa jazdy. Firma ubezpieczeniowa odmówiła odszkodowania, powołując się na zapis w OWU AC wyłączający odpowiedzialność ubezpieczyciela w przypadku, gdy kierowca ubezpieczonego pojazdu w chwili zdarzenia nie posiada dokumentu potwierdzającego uprawnienia do kierowania. Pan Tomasz daje argument wszystkim innym, którzy nie zdążyli z wymianą na czas i mogą znaleźć się w podobnej sytuacji: - Podstawowa rzecz to posiadanie uprawnień, a te przecież posiadałem, bo nikt mi ich nie odebrał.
Problem w tym, że nadzór ubezpieczeniowy długo bada sprawy.
M. Piaskowski na odpowiedź czeka już trzy miesiące.
Źrodło: Gielda Samochodowa