logo
 Pokrewne renessmeKomis mebli używanych.plkomis telefonów komórkowych w KrakowieKomis mebli Miasto Wrocławkomis ubrań ciążowych Warszawakomis rowerowy niskie łąkiKomis meble używane Warszawakomis sukni ślubnych WarszawaKomis z wózkami dziecięcymi Poznańkomis Telefony komórkowe WarszawaKomis Motonita w Podkowie Leśnej
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • amed.keep.pl
  • renessme



    cennik którego urzywa US nie obejmuje aut przed 1992 więc urzędnik musi uwierzyć na słowo że kwota z umowy to prawdziwa wartość pojazdu, nie ma jak udowodnić że tak nie jest. więc generalnie zapłacisz 2% od kwoty na umowie. chyba że odkupujesz auto od komisu na fakturę, to nie płacisz nic
    Chyba, że idziesz do skarbówki, w której siedzi bystra osoba i potrafi naliczyć wartośc auta wg odpowiedniego współczynnika.
    Za moja hanię wyliczyli ok 6.500 PLN od czego zapłaciłem 2% podatku. cegielka111, jeśli w twojej skarbówce siedzi taka osoba jak u kaczora czy dzeja to wpisuj i 50zł ale jesli trafisz na kogoś takiego jak ja to wpisz cenę minimalnie zaniżoną wtedy zapłacisz trochę mniej niż to pokazuje cennik (nie eurotax - tego używają towarzystwa ubezpieczeń bo zaniża wartośc auta, w US używaja cenników, które podają zawyżone wartości samochodów bo dzięki temu mogą pobierać wyższy podatek).
    Stan pojazdu nie wpływa na jego cenę w oczach pracownika skarbówki ponieważ to może zaśwadczyc jedynie uprawniony rzeczoznawca a taka opinia kosztuje od 100zł w górę.
    Podsumowując, dziwię się naiwności pracowników niektórych Urzędów Skarbowych, którzy nabierają się na kwoty podawane w umowach kupna.



    Zaniżona wartość samochodu na fakturze VAT
      Witam,
    mój znajomy kupił samochód, którego cena została znacznie zaniżona na fakturze VAT, po ok 2 latach dostał wezwanie do US w celu złożenia wyjaśnień gdyż przeciwko właścicielowi komisu została założona sprawa właśnie dotycząca zaniżania cen samochodów. Znajomy w US powiedział, że samochód był znacznie uszkodzony a naprawy dokonał we własnym zakresie gdyż z zawodu jest mechanikiem (taka wersje ustalił ze sprzedającym). Wydawało się, że wszystko poszło dobrze ale po kolejnych 2 latach dostał drugie wezwanie w tej samej sprawie. W dodatku za pierwszym razem nie wzywano współwłaściciela a teraz już tak. Znajomy kontaktował się z właścicielem komisu i ten twierdzi, że sprawa nie została zakończona za pierwszym razem tylko z powodu nieprawidłowego wypełnienia dokumentów (czy to możliwe?). Obecny właściciel potwierdził swoje poprzednie zeznanie. Moje pytania są następujące:
    1. jakie konsekwencje grożą właścicielowi samochodu gdyby sam dobrowolnie przyznał się teraz do wszystkiego?
    2. jakie są szanse, że US nie będzie rozdmuchiwał sprawy tego fałszywego oświadczenia
    3. czy US może zarządzić ekspertyzę samochodu i co wtedy?

    Z góry bardzo dziękuję za pomoc!!



    Panie Krzysztofie,

    Dziekuje za pana wypowiedz na forum. Ustosunkuje sie osobiscie, bo sie raczylem wypowiedziec w tej kwestii.

    Jak nadmienilem powyzej, mam pewne doswiadczenia z transakcja (do ktorej nie doszlo) gdzie proponowano mi zanizenie wartosci samochodu z uwagi na jego przeszlosc. Nie poszedlem na to. Poznalem jednak mechanizm.

    Nie znamy calej sprawy, nie wiemy dokladnie o co pytano kolezanko - SNUJEMY PRZYPUSZCZENIA. Od snucia przypuszczen do rzucania oskarzen jest daleka droga.

    Rozumiem na czym polega panski biznes i ile trzeba wlozyc w to wysilku. Kazdy wysilek musi zostac nagrodzony za pomoca marzy / prowizji / wynagrodzenia. Nikt tego nie neguje. Rozumiem, ze kazdy chce zarobic - a konkurencja jest duza. Rozumiem, ze stosuje sie pewne tricki - jednej mniej lub bardziej dozwolone. Ja wszystko rozumiem.

    Jakby pan tak poczytal wiecej nasze forum to moze by Pan zobaczyl, ze o pewnych autach wypowiadano sie nawet pozytywnie jak i o panskiej firmie.

    Co do zrazania sie po rozmowie z handlarzami - wie pan, sam jestem handlowcem w pewnym sensie i wiem, ze od sposobu rozmowy z klientem wiele zalezy. Mozna klienta pozyskac lub go stracic juz po pierwszym kontakcie. Wszystko zalezy od okolicznosci przyrody.

    Problem z jakim mamy do czynienia - czyli negatywne opinie o "handlarzach" jest wynikiem postepowania niektorych komisow samochodowych i niektorych "handlarzy". Znam "handlarzy", ktorym ludzie w ciemno zostawiaja 100% zaliczki na samochod, bo wiedza, ze przyprowadza im samochod DOBRY, ktory posluzy im pare lat. Sa niestety czarne owce w tym biznesie o czym doskonale pan wie.

    Proponowalbym najpierw rozliczyc kolegow po fachu z innych komisow za klepanie deskorolek i przedstawienie ich jako bezwypadkowe fury prowadzone przez niemca emeryta. I prosze sie nie dziwic, ze spotyka sie pan z takimi a nie innymi komentarzami. Niestety, ale to srodowisko doprowadzilo to zastalego stanu jaki mamy obecnie.



    Akcyzę od sprowadzonych z Unii Europejskiej samochodów sprzedawanych w kraju przed ich pierwszą rejestracją można znacznie zmniejszyć – i to zupełnie legalnie. Importerzy samochodów wolą jednak oszukiwać fiskusa i na wielką skalę zaniżają wartość aut.

    Komisy samochodowe pękają w szwach. Na klientów czekają setki tysięcy aut sprowadzonych do Polski z UE. Część z nich nie została jeszcze w kraju zarejestrowana. To oznacza, że w przypadku ich sprzedaży właściciel auta musi zapłacić akcyzę. Nieważne, że po sprowadzeniu auta do Polski już raz pobrano podatek. Część importerów nie ma o tym pojęcia. Nie wiedzą też, że mogą skorzystać z ulgi. Wolą oszukać fiskusa i zaniżyć wartość sprowadzonego samochodu. Średnia zadeklarowana wartość 10-letniego auta sprowadzonego do kraju wynosi ok. 400 zł.

    – Osoby sprowadzające samochody z UE często nie wiedzą, że muszą zapłacić kolejną akcyzę w przypadku, gdy sprzedają sprowadzony z zagranicy niezarejestrowany samochód. Nie wiedzą też, że mają prawo do obniżenia podatku o już zapłaconą akcyzę. Świadomość prawna w Polsce jest na średnim poziomie – uważa Maciej Pniewski, prawnik z kancelarii Dr Ziemski&Partners z Poznania.

    Tymczasem, jak wyjaśnia urząd celny w Pruszkowie (pismo nr 445000-PA-9104-43/04/KGL), podmiot sprowadzający samochód z UE i sprzedający go w Polsce przed zarejestrowaniem może obniżyć akcyzę pobieraną przy sprzedaży o kwotę akcyzy już zapłaconą przy tzw. nabyciu wewnątrzwspólnotowym. Podobnych, korzystnych dla podatników interpretacji jest więcej. Problem w tym, że gdy urząd sam wymierza podatek (np. w przypadku niezłożenia deklaracji), nie uwzględnia prawa do obniżenia.

    - Prawo to przysługuje tylko podatnikowi. Importer może jednak złożyć wniosek, by decyzja uwzględniała zapłaconą wcześniej akcyzę – informuje Elżbieta Gowin, rzecznik prasowy Izby Celnej w Katowicach. Inne urzędy celne uważają jednak, że po wszczęciu postępowania na tego typu wnioski jest już za późno.

    Kiedy można obniżyć akcyzę ?

    Podatnik ma prawo do obniżenia kwoty akcyzy o kwotę akcyzy zapłaconą przy nabyciu wyrobów akcyzowych niezharmonizowanych związanych ze sprzedażą opodatkowaną lub zapłaconą od importu.



    -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    OPINIA
    Daniela Jędrychowska, rzecznik prasowy Izby Celnej z Łodzi

    Prowadzimy 70 postępowań w sprawie niezłożenia deklaracji dotyczącej zapłaty akcyzy od sprzedaży niezarejestrowanych samochodów sprowadzonych z Unii Europejskiej. Tylko jeden urząd celny ma ponad 60 takich spraw.

    Podatnicy, którzy składają deklaracje i płacą akcyzę, wiedzą, że mogą obniżyć podatek o kwotę akcyzy już zapłaconą, i - jak jeden mąż - korzystają z tego prawa. Decyzje wymiarowe są wydawane zwykle wtedy, gdy deklaracji w ogóle nie złożono. Trudno powiedzieć, czy osoby te wiedzą, że mogą obniżyć akcyzę. Wydając decyzję, urząd nie obniża akcyzy, gdyż zgodnie z art. 79 ustawy o akcyzie to jedynie podatnik ma prawo do obniżenia.

    W toku postępowania podatkowego podatnik nie może już złożyć deklaracji ani dokonać jej korekty.

    ( źródło: www.gazetaprawna.pl )



    Bezwypadkowy z małym przebiegiem...
     
    Pragnienie posiadania czterech kółek u niektórych osób jest tak olbrzymie, że przesłania zdrowy rozsądek. Ufając zapewnieniom sprzedawcy, niektórzy decydują się wydać oszczędności życia bez rzetelnego sprawdzenia stanu technicznego. Później jest tylko rozpacz...

    Ile samochodów jeżdżących po naszych drogach ma na licznikach rzeczywisty przebieg? Ile ma za sobą wypadkową przeszłość? Nikt nie wie, ale życie przekonuje, że takich samochodów jest bardzo dużo. O ile wypadkową przeszłość można w miarę prosto wykryć, to gorzej jest z ustaleniem rzeczywistego przebiegu pojazdu.

    By sprawdzić, czy auto nie przechodziło napraw blacharskich i lakierniczych wystarczy wprawne oko fachowca, które wykryje różnice w odcieniach lakieru czy też szerokości szpar nadwozia. Przydaje się też przyrząd do pomiaru grubości warstw lakieru czy też przeprowadzenie pomiaru punktów kontrolnych płyty podłogowej.

    Gorzej jest ze sprawdzeniem przebiegu pojazdu. Jest wiele firm i osób, które trudnią się przeprowadzaniem ‟korekty przebiegu”, jak ładnie nazywany jest ten proceder. Jak twierdzą, ‟korekta” wykonana na zlecenie właściciela pojazdu nie jest przestępstwem. Zaznaczają jednak, iż właściciel auta powinien poinformować o cofnięciu licznika przyszłego nabywcę. Czy ktoś tak jednak robi?

    – Jeden z naszych klientów był przekonany, że jego samochód ma ok. 200 tys. km przebiegu – usłyszeliśmy w lubelskim serwisie Mercedesa. – Po sprawdzeniu okazało się, że miał co najmniej 600 tys. km. Niestety, prawda wyszła na jaw jakiś czas po zakupie.

    Kupowanie pojazdu na giełdzie lub w salonie bez sprawdzenia w serwisie to najgorsza rzecz, jaka może być. Niestety, ten błąd wciąż robi wiele osób, którzy chcą zaoszczędzić od 200 do 300 zł. Czy warto?

    – Przyjechał do nas klient chcący kupić VW sharana, sprowadzonego z Niemiec – usłyszeliśmy w lubelskim serwisie tej marki.– Sprzedawca zapewniał go, że ma tylko 170 tys. km. Po sprawdzeniu historii przeglądów i napraw w europejskiej bazie informatycznej firmy okazało się, że jeszcze niedawno miał 680 tys. km przebiegu.

    Serwisy Volkswagena i Audi są jednymi z niewielu firm, które mogą zweryfikować przebieg pojazdu na podstawie informacji zapisywanych przy naprawach i przeglądach w autoryzowanych serwisach. Szczególnie, jeśli auto było serwisowane w Niemczech.

    – Codziennie z usługi kosztującej 270 zł korzysta co najmniej dwóch potencjalnych nabywców – dodają pracownicy lubelskiego serwisu VW. – Niestety, zaledwie jedno auto na dziesięć ma rzeczywisty przebieg i dobry stan techniczny.

    Oczywiście, można trafić na siedmioletnie auto, które będzie miało rzeczywisty przebieg wynoszący ok. 150 tys. km. Jednak jego cena nie będzie już tak atrakcyjna. Chyba że ma za sobą wypadkową przeszłość. Znacznie częściej przebieg takiego auta, szczególnie większego i z silnikiem diesla, będzie dwukrotnie wyższy. By się o tym przekonać, warto przed zakupem zajrzeć na niemiecką wyszukiwarkę pojazdów (np. www.autoscout.de), gdzie siedmioletnie pojazdy mają nawet po 500 tys. przebiegu.

    Kolejnym, bardzo częstym zjawiskiem jest zawieranie umów kupna-

    -sprzedaży, które później uniemożliwiają ewentualne dochodzenie swych praw. Dotyczy to nie tylko umów z właścicielami pojazdu, ale także komisami.

    – Zwracajmy uwagę na sztampowe zapisy o tym, że stan techniczny nie budzi wątpliwości i kupujący zapoznał się z nim – mówi Lidia Baran-Ćwirta, miejski rzecznik konsumenta. – Jeżeli ktoś deklaruje bezwypadkową przeszłość i niski przebieg, to dlaczego nie chce tego wprost napisać w umowie? Jeśli kupujemy auto w komisie lub od innej osoby to w umowie mają być dane tego komisu lub osoby. Często zdarza się, że Polacy kupują w ten sposób samochody np. od niemieckiego klienta. O pośrednictwie komisu czy też innej osoby nie ma wtedy żadnego śladu

    i szukaj wiatru w polu. Do tego dochodzi jeszcze zaniżona wartość pojazdu, a tylko do kwoty widniejącej na umowie można dochodzić swych praw – tłumaczy. I zaraz dodaje:

    – Niestety, to są bardzo częste przypadki. Pamiętajmy, że zanim kupimy samochód, najpierw sprawdźmy jego stan. Odwrotna kolejność narazi nas tylko i wyłącznie na straty.

    WCIĄŻ JEŹDZI

    Cofanie liczników w nowych samochodach jest stosunkowo łatwą czynnością i specjalistom, którzy biorą za to kilkaset złotych, zajmuje to kilka minut. Jednak nowe samochody po części produkują księgowi, a to oznacza, że nie przykłada się już tak dużej wagi do jakości i wytrzymałości materiałów i podzespołów jak kiedyś. W okolicy Lublina wciąż jeździ mercedes, w którym cofnięto licznik o ponad 600 tys. km. Auto zadbane, z niewysilonym silnikiem diesla i automatyczną skrzynią biegów. Nie znać po nim upływy czasu i zużycia; jako że był to jeden z ostatnich prawdziwych mercedesów, z pewnością przetrzyma swoich młodszych braci...

    Krzysztof Nalewajko,

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zabaxxx26.xlx.pl