Patrole podejdą pod akademiki
To pewnie za jakis czas uslyszymy jak to o szostej nad ranem policja zrobila
nalot na akdemiki i zarekwirowala ogromne ilosci pirackich plyt i komputerow,
niedawno taka akcja miala miejsce w Koszalinie. Ten artykul plus jeszcze ten o
aresztowaniu "bardzo groźnych bandytów"
wiadomosci.onet.pl/1537181,11,item.html przypomina film Equilibrium (w
pewnym sensie rzecz jasna).
Czyżby Polska stawała sie państwem policyjnym?
Carlos Alejandro Jose Luis Marcelo Rodrigo Cesar Manuel Edward Miguel de
Canto wrote:
dodatkowo +5 lat, za samo użycie.
Wyjaśnij czy skuteczny będzie ten zakaz i jakie to niesie konsekwencje.
(oczywiście hipotetycznie)
"Wawrzyn" podał przykład :zakaz palenia w miejscu publicznym.
Sam pamiętam jak gościu dostał 200 zł za palenie na przystanku
tramwajowym. Dlaczego, a no bo gliniarz widocznie miał zły dzień i
przechodząc obok poczuł obowiązek wyegzekwowania prawa.
Prawo to jedno a kara to dwa. Nie zawsze jest zbrodnia i kara :)
[...]
| Często także jest informacja że użwanie programu może być
| niezgodne z obowiązującym prawem w danych kraju i w takim wypadku nie
| należy go używać. :)
A świstak ...;) Jak wskazują statystyki (nie ważne, co o nich się myśli)
związane z użytkowaniem nielegalnego oprogramowania taka "niezgodność z
prawem" znajduje swoje miejsce w zakończeniu przewodu pokarmowego wielu
użytkowników komputerów. Człowiek najczęściej stosuje się do zakazów, gdy
kara jest natychmiastowa, znacząca i nieuchronna (pewnie inne cechy kary też
można wymieniać, ale taki mi przyszły na szybko do głowy). W innych
przypadkach łamanie prawa bywa nagminne. Przykłady można mnożyć.
Powiedz to ludziom z koszalina, lublina (było chyba więcej miast),
którym przeszukano mieszkania bo bawili się kaazą czy innym osiłkiem.
Problem w tym że w którymś momencie ktoś stwierdzi zróbmy nalot(czytaj
wyegzekwujmy prawo).
Patrz przykład katowic, było rozporządzenie sprzątania dachów ale każdy
je ignorował, teraz kontrole i 5 tyś mandatu, zamykanie obiektów, itd
Sam dzisiaj jak wychodziłem z chaty widziałem że sprzątali dach "mojego"
bloku. Ot co.
Przez cały kolejny dzień nie nastąpił nowy atak. Stacje telewizyjne pokazywały
koncentrujące się na Borholmie oddziały piechoty morskiej, załadunek sprzętu na
okręty desantowe i patriotyczne manifestacje w polskich miastach. Komentarze
mówiły o głębokim zmanipulowaniu naszego społeczeństwa, a od czasu do czasu
pojawiał się samotny, ukryty w krzakach polski czołg. W telewizji amerykańskiej
wojskowi eksperci demonstrowali najnowsze systemy broni i tłumaczyli dlaczego
żadnemu amerykańskiemu żołnierzowi nie stanie się w Polsce krzywda.
Jankowski i Stebnowski nie pojawili się ani razu. Siedziałem sam z
Moraszczykiem, który zajęty swoimi chorągiewkami nie był najlepszym partnerem
do rozmowy. okazało się, że do naszego pokoju przylega całkiem przyzwoity
apartament ze wszystkimi wygodami. To był cały obszar, po którym mogłem się
poruszać. Tace z jedzeniem o ustalonej porze stawiano pod drzwiami i stamtąd
zabierał ja Moraszczyk. W przeciwieństwie do mnie, mój opiekun, lub raczej
strażnik czuwał bez przerwy, co pewien czas łykając jakieś tabletki.
Na dwanaście godzin przed upływem ultimatum Amerykanie zdmuchnęli nam nadajniki
telewizyjne we wszystkich większych miastach i skasowali maszt radiowy w
Gąbinie.
-Do trzech razy sztuka... - westchnął ciężko Moraszczyk.
Niedługo potem wrócił Jankowski.
-Wszystko wskazuje na to, że będziemy gotowi na czas - oznajmił. - Zrobiliśmy
co do nas należało, reszta w rękach Boga i Chaosu.
Chaos zaczął się dokładnie o godzinie zapowiedzianej przez prezydenta
Nancy'ego. W jednej chwili umilkła prawie cala łączność radiowa, a czynne
radary zostały zniszczone. Nie wiadomo, ile amerykańskich samolotów znalazło
się nad Polska, w każdym razie wystarczająco dużo, by nasza obrona
przeciwlotnicza mogła zaliczyć kilkanaście pewnych zestrzeleń. Wywołało to
konsternacje amerykańskich mas mediów, bo samoloty były niewykrywalne...
-Jakim cudem zdołali tego dokonać? Strzelali na oślep? - spytałem Jankowskiego.
Generał uśmiechnął się.
-Myślę, że mogę zdradzić te tajemnice wojskowa - stwierdził. - Otóż czasami
nawet zupełnie niewykrywalny dla radarowa i detektorów podczerwieni samolot,
można wypatrzyć stojąc na dachu. Kilku amerykańskich dowódców planując naloty
najwyraźniej o tym zapomniało.
By odegrać się za te przykra niespodziankę, Amerykanie precyzyjnie odstrzelili
pomnik warszawskiej Syreni, po czym zabrali się za systematyczne niszczenie
obiektów wojskowych na terenie Pomorza Zachodniego. Ogromnie ucierpiały tysiące
makiet z dykty i brezentu, ze wstawionymi do środka piecykami typu "koza" jako
źródłem podczerwieni. W odpowiedzi przeciwnik użył inteligentniejszej amunicji,
która z sobie tylko wiadomych powodów, w pierwszej kolejności, zabrała się za
karczowanie przydrożnych, plączących wierzb.
-Punkt dla chłopaków z wywiadu i wydziału walki elektronicznej! - oznajmił
Jankowski, kiedy przestał się śmiać.
-To ich robota? - spytałem.
-Tak. Udało im się przemycić do komputerowego katalogu celów
opis "standardowego typu maskowania polskiego czołgu..."
Jeszcze śmieszniej zrobiło się, gdy po rutynowym bombardowaniu na plażach
pomiędzy Kołobrzegiem a Sianozetami zaczęła lądować nieustraszona piechota
morska. Greenpeace ogłosił natychmiast listę endemicznych gatunków roślin i
zwierząt, zagrożonych amerykańskimi bombardowaniami i rozpoczął globalna akcje
protestacyjna pod hasłem ochrony mikołajka nadmorskiego.
Pierwsza przeszkoda militarna czekała na Amerykanów dopiero przy trasie
Kołobrzeg - Koszalin. Szczęśliwym trafem na miejscu była akurat ekipa telewizji
szwajcarskiej. Na prawym, górnym ekranie w naszym pokoju pojawił się najnowszy
model czołgu z rodziny Abramsow. Wóz zgrabnie radząc sobie z przeszkodami
terenowymi, Właśnie dojeżdżał do autostrady, gdy nagle z przydrożnego rowu
wylazło coś jak przerośnięty pająk. Miało pól metra średnicy, tyleż wysokości i
korpus przypominający garnek. Przebierając chyba dziesięcioma wielostawowymi
odnóżami, z nieprawdopodobną zwinnością pobiegło w stronę czołgu. Jednym susem
wskoczyło na pancerz, przywarło i eksplodowało. Ułamek sekundy później
wybuchające paliwo i amunicja zamieniły Abramsa w ziejąca ogniem skorupę.
Nie wierzyłem własnym oczom. Tymczasem w polu widzenia pojawiły się następne
czołgi i równocześnie spod ziemi i z krzaków zaczęły wyłazić kolejne samobieżne
miny. Na ekranie rozpętało się piekło. Sądząc po kilku nagłych skokach i
osobliwym znieruchomieniu obrazu, szwajcarscy dziennikarze porzucili kamery i
uciekli.
Fajna teoria. A jak to ma działać w praktyce?
Młodzian robi maturę. Starzy rodzice na emeryturach w przedziale 700,-zł na
osobę. Tyle przeważnie otrzymuje większość emerytów.
Razem 1400,-.
Wydatki: mieszkanie, media, różne opłaty, lekarstwa, koszty dojazdów do lekarzy
i....synek na studiach - dziennych.
Nawet dobrze się uczy, ale i tak koszty pobytu na studiach dziennych
przewyższają otrzymane stypendium. Skad brać resztę?... Z emerytur "staruszków"?
Średnio wychodzi około 500,- zł. To dużo, bardzo dużo.
Oczywiście można brać kredyt. Tak niby najłatwiej, ale nie w naszej polskiej
rzeczywistości, gdzie nawet pogodę na jutro nie można przewidzieć w 100%, a co
dopiero stan naszej gospodarki za 4-5 lat. Może się okazać, że start w dorosłe i
samodzielne życie ropocznie się z pozycji bezdomnego i bezrobotnego.
Nie oszukujmy się, że wszystko ułoży się zgodnie z planem.
Wnioski nauwają się same. Płatne studia to ograniczenie dostępu dla młodzieży
pochodzącej z rodzin biednych. To tworzenie bariery społecznej dla większości.
Ostatnie doniesienia z Koszalina, Poznania i Szczecina, gdzie policja wtargnęła
do akademików w poszukiwaniu nielegalnych programów potwierdza powyższe wnioski.
Szanuję czyjeś prawa autorskie, ale te ostatnie naloty na studentów o czymć
świadczą. Nie przez przypadek określenie "wykształciuch" jest autorstwa obecnej
władzy. To oznacza, że prześladuje się osoby wykształcone.
Co do praw autorkich systemów komputerowych, programów i wiedzy podręcznikowej
powielanej w setkach egzemplarzy uważam, że należne tantjemy powinno się
odbierać do pewnego czasu. Późnej powinno to być własnością ludzkości.
Inaczej idąc tym tokiem rozumowania, to wszelkie wynalazki, teorie itp. powinny
być po wsze czasy własnością ich tworców i ich rodzin, za co ludzkość płaciłaby
równie tak długo haracz bez końca.
Nie widze różnicy pomiedzy ułożenie melodii i słów do piosenki, programem
komputerowym, czy nagraniem filmu, skoro do ich powstania wykorzystano
wcześniejsze odkrycia, a więc czyjąś myśl, za którą autorowi również należy
zapłacić.
Do napisania powyższego skłoniły mnie informacje oataku policji na studentów.
Policja chce się wykazać lub może zastraszyć studentów, aby w przyszłości
uczynić z nich TW, gdy będą chceli wyjechać za granicę. Różnie to można
interpretować.
Reasumując: student na studiach dziennych nie jest w stanie na siebie zarobić.
Ponadto chcąc zdobywać wiedzę z wykorzystaniem najnowszych możliwości
(internet, programy edukacyjne i naukowe)musiałby zaciągnąć conajmniej około 50
- 70 tyś. złotych pożyczki na opłacenie swoich studiów i zakup legalnego
oprogramowaniai pomocy naukowych. I nie jest to kwota wygórowana, jeżeli chodzi
o studia na kierunkach technicznych. Z wiedzy jaką posiadam cena jednego
programu, to koszt około 4 - 8 tyś.zł. Czy na to stać nawet tych
średnio-bogatych? Oczywiście, że nie.
Ale za to robi się "naloty".
a ludzie dalej panikują...a można samemu sprawdzić..
Stalową Wolę (woj. podkarpackie) ogarnęła panika spowodowana antypirackimi
kontrolami Policji w tamtejszych domach. Użytkownicy masowo chowają lub
formatują dyski twarde, a następnie kupują legalne Windowsy albo... instalują
Linuksy.
Wszystko zaczęło się od poniedziałkowego nalotu Policji i Prokuratury w
siedzibie sieci osiedlowej Stowarzyszenia Interblock. W sieci tej znajduje się
około 800 komputerów. Policjanci, niczym w sensacyjnym filmie, wkroczyli do
siedziby stowarzyszenia, przedstawili nakaz przeszukania i kazali wszystkim
pracownikom wyłączyć telefony komórkowe oraz trzymać ręce przy sobie.
Rozpoczęła się kontrola, w efekcie której zarekwirowano dwa komputery, a także
wytypowano dziewięciu użytkowników sieci, którzy udostępniali najwięcej plików.
Po uzyskaniu adresów od pracowników stowarzyszenia, Policja udała się do
prywatnych mieszkań. Przynajmniej kilku osobom zostały zarekwirowane komputery.
Oprócz dziewięciu wytypowanych wcześniej użytkowników sprawdzane były także
osoby z poza "czarnej listy". Jeżeli podejrzenia Policji się potwierdzą,
właścicielom zabezpieczonych komputerów (w przypadku osób niepełnoletnich ich
rodzicom) grozić będzie odpowiedzialność karna.
Wieść o policyjnej akcji błyskawicznie rozniosła się po Stalowej Woli. Jak to w
podobnych przypadkach często bywa, informacje przerodziły się szybko w plotkę o
prawdziwym antypirackim pogromie bo każdy coś "widział" albo "słyszał". Zaczęła
się panika. Ludzie zaczęli masowo wymontowywać lub kasować dyski twarde, a
następnie kupować legalne systemy Windows, pakiety biurowe Office, albo też
instalować ich bezpłatne odpowiedniki. Do sklepów komputerowych udali się nie
tylko prywatni użytkownicy ale też właściciele lokalnych firm. W efekcie w
sklepach komputerowych zabrakło... oryginalnych Windowsów. Piotr Malinowski z
firmy komputerowej Solin powiedział lokalnej gazecie Echo Dnia, że w ciągu
tylko jednego dnia sprzedał 10 sztuk legalnego systemu - tyle ile dotąd
sprzedawał rocznie (!). Panika powoli mija. Na stronie Interblocku opublikowane
zostały dziś porady dla użytkowników sieci na temat bezpłatnych alternatyw
oprogramowania, a także źródeł pozyskiwania tańszej ale legalnej muzyki.
Szkoda, że tak późno...
Patrząc na przypadek Stalowej Woli, nie można oprzeć się wrażeniu, że Policja
zaczyna się porządnie brać za kontrolowanie nie tylko handlarzy pirackim
oprogramowaniem ale i użytkowników wymieniających się nielegalnymi plikami w
Internecie. Przypomnijmy, że w połowie b.m. wrocławska Policja zatrzymała 28-
letniego mieszkańca Wrocławia, który za pośrednictwem serwera FTP udostępniał
odpłatnie pirackie oprogramowanie, filmy i pliki muzyczne, czyniąc sobie z tego
źródło zarobku. W tym samym czasie policjanci Komendy Miejskiej Policji w
Koszalinie zatrzymali z kolei 19-letniego Michała J., studenta informatyki,
który poprzez hub w sieci DC również udostępniał innym użytkownikom nielegalne
pliki. W tym drugim przypadku, 19-latek robił to już nieodpłatnie, mimo to
naruszał prawa autorskie i w świetle prawa jest paserem. Jak informuje Policja,
obu grozi kara pozbawienia wolności odpowiednio do 5 i 2 lat. Równolegle zaś
trwa zainicjowana przez ZPAV akcja wymierzona w użytkowników udostępniających
nielegalnie pliki muzyczne, której przynajmniej drugi z przytoczonych powyżej
przykładów był elementem.