Sa to opony regenerowane (nalewane w calosci). Mam takie opony w swoim
samochodzie. Nie polecam ich mimo ze cena jest korzystna. Te które mam sa
bardzo miekie, musialem napompowac 0.5 atm wiecej niz w instrukcji mojego
samochodu (do ich maksymalnego cisnienia i jeszcze nie to co powinno byc,
chyba ze komus o to chodzi), jak przez pare kilometrów mialem je z tylu,
zgroza nie dalo sie jechac (jak na flaku) i jeszcze jedno po ich zalozeniu
auto zaczelo sciagac lekko na lewo, wiec z ciekawosci zamienilem je
miejscami i sciaga lekko w prawo wiec jest to ewidentna wina opon.
Jesli chodzi o plusy to jak mialy duzo bieznika rewelacyjnie odprowadzaly
wode, moglem wjezdzac w kazda kaluze przy duzych predkosciach (porownujac z
trzema innymi kompletami opon jakie mialem wczesniej)
Podsumowując, nie polecam chyba ze ktos lubi spokojna i komfortowa jazde.
Pozdrawiam Darek
ami@silesia.ternet.pl
Zenon Marszałek <zenom@gdansk.tpsa.plnapisał(a) w artykule
<33096788.@gdansk.tpsa.pl...
Ciekaw jestem opini o oponach całorocznych marki "TECHNIC"
produkcji - Made in England. Czy można na tym jeźdić?
Cena i wygląd wydały mi się zachęcające.
Pozdrawiam
Zenon Marszałek
----------
komu pierwszemu nalewamy wino?
sytuacja jest taka: kolacja u rodzicow mojego narzeczonego. on (narzeczony) otwiera butelke. komu
nalewa najpierw? swoim rodzicom czy mi? bardzo prosze o odpowiedz. ale i sytuacja analogiczna u
moich rodzicow. ja otwieram, czy nalewam najpierw moim rodzicom, czy narzeczonemu? a co w
przypadku, kiedy to gospodarz (tata) otwiera butelke?
zasadniczo
nie powiedziałbym, że rozlewanie zaczyna się od siebie. Rytuału polegającego na
wlaniu do swojego kieliszka niewielkiej ilości wina z nowootwartej butelki nie
można nazwać zaczynaniem od siebie, bo swój kieliszek uzupełnia się na końcu.
Pomysł, żeby każdy nalewał sobie sam, szczególnie w sytuacji tego rodzaju
spotkania, narzeczonych z rodzicami, jest absurdalny (dobra, wiem że to
prowokacja). Nalewanie komuś alkoholu do kieliszka nie ma nic wspólnego ze
zmuszaniem do picia. Nie chcesz - nie pijesz, wtedy ci nie dolewają. Proste.
pozdrawiam
Jeśli to wszystko o czym piszesz dzieje się kiedy rozmawiasz z facetem, który
Ci się podoba, to możesz też zrobić coś innego. Jeśli masz ochote żeby cos z
tego wyszło, to potraktuj go jako kogoś, komu zwierzasz się ze swojej
wstydliwej tajemnicy i powiedz, ze bardzo Cię to krepuje, ale że on Ci sie
bardzo podoba i tdlatego tak trochę nienaturalnie sie zachowujesz, bla bla bla,
itd. itd. Zaznacz przy tym, ze to dziwne, bo nigdy Ci się nie zdarza, nie
czujesz takich rzeczy, że nie wiesz co robić, że w ogóle dziwisz sie sobie że
mu to mówisz, bo nie chciałabys wyjśc na łatwą i zeby on sobie pomyślał za duzo
i takie tam.
Facet byc może trochę sie zmiesza na poczatku, ale zaraz się ocknie i zacznie
Tobą kręcić, po tym jak urośnie o 20 cm. Nie, nie w spodniach, tylko wzwyż ;)
I teraz on sie będzie biedził, żeby dorosnąć do Twoich o nim wyobrażeniu. A ty
siedzisz, cieszysz się i udajesz zmartwioną eakcja swojego umysłu i ciała na
tego faceta ;) Zrzucasz cięzar na jego barki.
Ja lubię gotowac nawet dla samego siebie. Chociaż oczywiście gotowanie dla
dwojga sie rewelacyjne, chocby przez to co się widzi w oczach współbiesiadnika,
kiedy jedzonko naprawde mu smakuje ;) Lubie tez cała oprawę, rozkładanie
serwetek, podkładek, sztućców, kieliszków, otwieranie i nalewanie wina...
Komu pierwszy kelner ma podać/nalać ?
Do restauracji (zawsze dobrych) chodzę najczęściej z przyjaciółką starszą ode
mnie o 20 lat. Siadamy. Podchodzi kelner. Podaje karty. Czasem mnie
pierwszej, czasem jej. A komu ma najpierw podać? Chyba starszej, ale może tej
co bliżej?
Potem wino. Zazwyczaj pyta kto spróbuje. Chce nalewać jej, ale ona mówi, że
ja się znam, więc nalewa dla mnie. Ja aprobuję, a wtedy - komu ma nalać
najpierw?
Jedzenie. Czy dobrze, że przynosi czasem mnie pierwszej (bo na przykład na
jej danie trzeba dłużej czekać)?
No i rachunek. Zazwyczaj podaje tej, która o niego prosi, ale zdarzyło się,
że podawał jej mimo, że ja wołałam. Co - myślał, że moja sponsorka?
Poradźcie...
issis napisała:
> Do restauracji (zawsze dobrych) chodzę najczęściej z przyjaciółką starszą ode
> mnie o 20 lat. Siadamy. Podchodzi kelner. Podaje karty. Czasem mnie
> pierwszej, czasem jej. A komu ma najpierw podać? Chyba starszej, ale może tej
> co bliżej?
To chyba nie ma wiekszego znaczenia.
> Potem wino. Zazwyczaj pyta kto spróbuje. Chce nalewać jej, ale ona mówi, że
> ja się znam, więc nalewa dla mnie. Ja aprobuję, a wtedy - komu ma nalać
> najpierw?
Nie wiem, czego ucza kelnerow w szkolach. Z moich obserwacji wynika, ze temu,
ktory probuje wino dolewaja wina na koncu, po nalaniu wina innym gosciom.
> Jedzenie. Czy dobrze, że przynosi czasem mnie pierwszej (bo na przykład na
> jej danie trzeba dłużej czekać)?
Nie dobrze. Dania powinny byc podane rownoczesnie. Wyjatkiem moze byc jezeli
np. ona zamawia przekaske a Ty z przekaski rezygnujesz. Wtedy kelner powinien
zapytac, jak podac.
> No i rachunek. Zazwyczaj podaje tej, która o niego prosi, ale zdarzyło się,
> że podawał jej mimo, że ja wołałam. Co - myślał, że moja sponsorka?
> Poradźcie...
Rachunek powinien byc podany temu, kto o niego prosi.
To wyglada gorzej. Nie 80%. RóWNO. 1 pracujący utrzymuje - 1 bezrobotnego i
innego pasożyta. Zabrać zasiłki w postaci wypłat pieniężnych i zastąpić pomoc
rzeczową. Na wiochach najlepiej schodzi tanie wino oczywiście kupione za gotówkę
a reszta na "kreche". Cały system pomocy w tym smutnym kraju jest do wymiany. A
poza tym "biali murzyni" z Polski nie mają co wybrzydzać. Teraz to jest "modne"
wg gośća z tej prywatnej w Nowym Sączu, żeby rodacy zdobywali doświadczenie za
granicą. Tylko po co komu w Polsce zbieranie winogron. Nalewanie piwa i smażenie
frytek to już coś. Może się przydać.
lubisz plamy..?
toulaa napisała:
> to wiedziałabyś, że gdy do roztworu doda się o jedna kroplę
> za dużo, to już na nic, jest ZA DUŻO właśnie, i można wlewać dalej, nie ma to
> już znaczenia.
dla mnie ma znaczenie..
w moim domu lubię na stole kwiaty w wazonie i czyściutkie, białe serwety lub
obrusy..
kiedy zdarzy mi się czasem..komuś szczerze nalać wina do kieliszka
..i przelać choć jedną kroplę...
natychmiast przestaję nalewać dalej..bo wiem doskonale że
każda następna przelana kropla wina spowoduje na obrusie..jeszcze większą plamę
Powróciłam i dzielę się wrażeniami;) Jestem bardzo zadowolona z hotelu, wszystko
było fantastyczne. Mieszkałam w części 4****, pokój mały, ale czysty, codziennie
sprzątany, codziennie wymiana ręczników. Miałam przepiękny widok na morze. Sam
hotel bardzo ładny, zadbany, z przemiłą obsługą i przepysznym jedzeniem. Nie
zdziwcie się jak po przylocie dopadnie was Turek przebrany za kobietę:D Baseny
są chyba dwa, dość małe, ale po co komu basen jak są dwa kroki na plażę.;) Na
plaży hotelowej można wypożyczyć leżaki i parasole po 1 euro za dzień. Przy
przyjeździe w hotelu należy wykupić kartę za 30 euro, można nią płacić za leżaki
na plaży i za inne rzeczy płatne w hotelu. Nie wykorzystane pieniądze hotel
zwraca;) W hotelu pracuje Polka, więc z każdym problemem można się do niej udać.
Jedzenie- rewelacja, ogromny wybór. Od 11 do 15:30 przy drugim basenie są
przekąski- pizza turecka, gozleme(pycha:), frytki i hamburgery;D Jedyne do czego
można się przyczepić to ogromne kolejki przy kolacji. Kuchnia urozmaicona, choć
oczyiwście potrawy się powtarzały, ale było tego tyle, że każdy mógł znaleźć coś
dla siebie. W barze przy basenie było piwo, wódka z róznymi dodatkami(polecam ze
spritem;), raki, gin, likiery...bary są dwa, drugi otwierany przed kolacją ,
kolejek nie ma :)Wino nalewamy samemu, lepsze białe, bo schłodzone:)Chętnie
odpowiem na wszelkie pytania i zazdroszczę tym, którzy mają wyjazd przed sobą.
tapta wrote:
Mimo pięknego wiosennego słońca na zewnątrz, w karczmie było chłodno,
mroczno i gęsto od dymu. Okna były brudne, ławy i stoły lepkie, podobnie
jak zwalisty karczmarz nie nadążający z nalewaniem kolejnych piw, kol i
tymbarków. W modzie ostatnio był tymbark z owoców południowych. Nagle
drzwi od karczmy cichutko otworzyły się i do karczmy weszła dyskretnie
młoda kobieta, brudna niemiłosiernie, z resztkami zaschniętej krwi na
ubraniu. Twarz jej wykrzywiał lekki grymas bólu, gdy przywiązywała
swojego konia za karczmą (a nie przed nią, jak wszyscy konni goście).
Teraz grymas bólu był opanowany i tylko lekkie utykanie na lewą nagę
mogły zdradzić, że mogła być ranna. Zamknęła delikatnie drzwi,
spogladając uprzednio dyskretnie, czy nikt za nią nie szedł. Zamówiła
orzeźaiajacego tymbarka jabłko-mięta i usiadła w kącie, z którego miała
dobry widok na całe pomieszczenie, sama nie będąc widziana...
W drugim rogu sali <ptnie, sala *nie* była okrągła :P</pt siedział
samotnie mężczyzna, na oko półelf, w średnim wieku. Wyróżniał się z
tłumu zielonkawym zabarwieniem skóry, ledwie widocznym w półmroku
karczmy. Zdawał się nie zwracać uwagi na żadnego z klientów, leniwie
ogryzając pieczeń z udźca jelenia, i popijając lokalnym winem Chateau de
Yaboll, rocznik bieżący. Ktoś, komu wystarczyłoby na tyle cierpliwości,
by przyglądać się jego twarzy, zauważyłby lekkie ożywienie jego rysów w
momencie, gdy w karczmie pojawiła się wyglądająca na ranną kobieta.
Obserwacja nowoprzybyłej była mocno utrudniona, ze względu na jej
strategiczną pozycję w rogu.
Mężczyzna zamyślił się. Po pewnej chwili zauważył, że jest zarówno
obserwatorem, jak i obserwowanym. "A, co mi szkodzi" - pomyślał. "Raz
matka rodziła, i raz się umiera." <ptcytat z pamięci :)</pt Popatrzył
z żalem na wypite wino, wstał, podszedł do siedzącej samotnie kobiety...
> Jeśli to wszystko o czym piszesz dzieje się kiedy rozmawiasz z facetem, który
> Ci się podoba, to możesz też zrobić coś innego. Jeśli masz ochote żeby cos z
> tego wyszło, to potraktuj go jako kogoś, komu zwierzasz się ze swojej
> wstydliwej tajemnicy i powiedz, ze bardzo Cię to krepuje, ale że on Ci sie
> bardzo podoba i tdlatego tak trochę nienaturalnie sie zachowujesz, bla bla
bla,
>
> itd. itd. Zaznacz przy tym, ze to dziwne, bo nigdy Ci się nie zdarza, nie
> czujesz takich rzeczy, że nie wiesz co robić, że w ogóle dziwisz sie sobie że
> mu to mówisz, bo nie chciałabys wyjśc na łatwą i zeby on sobie pomyślał za
duzo
>
> i takie tam.
jej ale ja się nie czuję skrępowana jak z nim rozmawiam,
te rozmowy są bardzo naturalne i nie brakuje w nich ani poczucia humoru,
ani ciepła... tylko jakąs taką blokadę mam w szarych komórkach,
żeby mu jakoś odpowiedzieć na erotyczną aluzję, lub zareagować na subtelną
informację , która wraca do mnie jak bumerang po spotkaniu i dopiero wtedy
wiem co on do mnie powiedział - poziom inteligencji mi spada a błyskotliwośc
umysłu mozna porównać do iskierki z zepsutej zapalniczki.
Poza tym, nie odważę się mu tego powiedzieć z obawy o to, że ucieknie.
No chyba, że za czas jakiś jak go trochę oswoję :)))
> Lubie tez cała oprawę, rozkładanie
> serwetek, podkładek, sztućców, kieliszków, otwieranie i nalewanie wina...
Oprawa przy posiłku to jest podstawa, najpiękniejsze i najsmaczniejsze danie
straci na walorach gdy jest ot tak rzucone jak psu do miski.
Wódka
Picie wódki.
Ludzie piją wódkę. Nie dlatego, że smaczna. Dlatego, że chcą sie upić. Wódka to
nie piwo. Bywają koneserzy piwa, na pewno są koneserzy wina. Kiperzy. Wódka ma
szybko dać nam w czahę.
Proces pierwszy,
popijamy kieliszek za kieliszkiem, doświadczamy chęci dyskusji, wymieniania
poglądów, pobudzeni-wymieniamy poglądy.
Nastepnie (po kilku nastepnych kieliszkach), zaczynamy opowiadac o sobie, powoli
przestajemy słuchać innych przy stole, zdania się wydłużają, opowieści są
dygresyjne, mało spójne, powoli tracimy kontrolę.
Amok. Nie słuchamy juz nikogo. Każdy z pijących snuje swoją własną opowieść.
Ukryte urazy wyłażą na wierzch. Mówimy często to, czego na trzeżwo nie
chcielibyśmy powiedzieć. Hałas. Ekstrawertyka. Wzmożone nalewanie wódy.
Niekontrolowany stan upojenia. Przypominamy sobie ukryte żale, kompleksy,
wyrażamy złość lub euforię. Stan kompletnie bez kontroli. Robimy rzeczy, których
normalnie nie chcielibyśmy robić.
Sen. Budzimy się w nocy. I się zaczyna. Co zrobiłem, gdzie poszedłem, co komu
powiedziałem. Lęk. Poczucie wstydu i zakłopotania. Kac. Klinowanie (piwko by
zasnąć, bądz mała "żyletka wódy". Jesli zaśniemy - w miare ok., Jesli nie-mysli
o tym, gdzie podążamy własnym życiem, kim i gdzie jesteśmy. Rachunki sumienia.
Przysięgi poprawy. Plany poprawienia zmarnowanych sytuacji, nowego zycia itd itp).
Rano, nowy dzień. Kupowanie bułek w sklepie. Wzrok wędruje na półkę z kolorowymi
butelkami. Jeśli kac jest mocny. Wychodzimy z bułkami. Jeśli czujemy się dobrze
fizycznie, małe piwko, mała ćwiartka. A to dopiero poczatek...
22.42