logo
 Pokrewne renessmekomu można wyrobić dowód tymczasowyKomu się należy urlop wychowawczykomu możemy przepisać polekomu zgłosić sprzedaż samochodukomu pasuje krótka fryzurakomu pomógł sanprobi na AZSkomu przysługuje prawo pierwokupu w j.s.t.komu pasują ciemne włosykomu podlegają wydziały KomunikacjiKomu przysługuje dodatek mieszkaniowy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl
  • renessme


    Sa to opony regenerowane (nalewane w calosci). Mam takie opony w swoim
    samochodzie. Nie polecam ich mimo ze cena jest korzystna. Te które mam sa
    bardzo miekie, musialem napompowac 0.5 atm wiecej niz w instrukcji mojego
    samochodu (do ich maksymalnego cisnienia i jeszcze nie to co powinno byc,
    chyba ze komus o to chodzi), jak przez pare kilometrów mialem je z tylu,
    zgroza nie dalo sie jechac (jak na flaku) i jeszcze jedno po ich zalozeniu
    auto zaczelo sciagac lekko na lewo, wiec z ciekawosci zamienilem je
    miejscami i sciaga lekko w prawo wiec jest to ewidentna wina opon.
    Jesli chodzi o plusy to jak mialy duzo bieznika rewelacyjnie odprowadzaly
    wode, moglem wjezdzac w kazda kaluze przy duzych predkosciach (porownujac z
    trzema innymi kompletami opon jakie mialem wczesniej)
    Podsumowując, nie polecam chyba ze ktos lubi spokojna i komfortowa jazde.

    Pozdrawiam Darek
    ami@silesia.ternet.pl

    Zenon Marszałek <zenom@gdansk.tpsa.plnapisał(a) w artykule
    <33096788.@gdansk.tpsa.pl...
    Ciekaw jestem opini o oponach całorocznych marki "TECHNIC"
    produkcji - Made in England. Czy można na tym jeźdić?
    Cena i wygląd wydały mi się zachęcające.

    Pozdrawiam

    Zenon Marszałek

    ----------



    komu pierwszemu nalewamy wino?
    sytuacja jest taka: kolacja u rodzicow mojego narzeczonego. on (narzeczony) otwiera butelke. komu
    nalewa najpierw? swoim rodzicom czy mi? bardzo prosze o odpowiedz. ale i sytuacja analogiczna u
    moich rodzicow. ja otwieram, czy nalewam najpierw moim rodzicom, czy narzeczonemu? a co w
    przypadku, kiedy to gospodarz (tata) otwiera butelke?



    zasadniczo
    nie powiedziałbym, że rozlewanie zaczyna się od siebie. Rytuału polegającego na
    wlaniu do swojego kieliszka niewielkiej ilości wina z nowootwartej butelki nie
    można nazwać zaczynaniem od siebie, bo swój kieliszek uzupełnia się na końcu.
    Pomysł, żeby każdy nalewał sobie sam, szczególnie w sytuacji tego rodzaju
    spotkania, narzeczonych z rodzicami, jest absurdalny (dobra, wiem że to
    prowokacja). Nalewanie komuś alkoholu do kieliszka nie ma nic wspólnego ze
    zmuszaniem do picia. Nie chcesz - nie pijesz, wtedy ci nie dolewają. Proste.
    pozdrawiam



    Jeśli to wszystko o czym piszesz dzieje się kiedy rozmawiasz z facetem, który
    Ci się podoba, to możesz też zrobić coś innego. Jeśli masz ochote żeby cos z
    tego wyszło, to potraktuj go jako kogoś, komu zwierzasz się ze swojej
    wstydliwej tajemnicy i powiedz, ze bardzo Cię to krepuje, ale że on Ci sie
    bardzo podoba i tdlatego tak trochę nienaturalnie sie zachowujesz, bla bla bla,
    itd. itd. Zaznacz przy tym, ze to dziwne, bo nigdy Ci się nie zdarza, nie
    czujesz takich rzeczy, że nie wiesz co robić, że w ogóle dziwisz sie sobie że
    mu to mówisz, bo nie chciałabys wyjśc na łatwą i zeby on sobie pomyślał za duzo
    i takie tam.
    Facet byc może trochę sie zmiesza na poczatku, ale zaraz się ocknie i zacznie
    Tobą kręcić, po tym jak urośnie o 20 cm. Nie, nie w spodniach, tylko wzwyż ;)
    I teraz on sie będzie biedził, żeby dorosnąć do Twoich o nim wyobrażeniu. A ty
    siedzisz, cieszysz się i udajesz zmartwioną eakcja swojego umysłu i ciała na
    tego faceta ;) Zrzucasz cięzar na jego barki.

    Ja lubię gotowac nawet dla samego siebie. Chociaż oczywiście gotowanie dla
    dwojga sie rewelacyjne, chocby przez to co się widzi w oczach współbiesiadnika,
    kiedy jedzonko naprawde mu smakuje ;) Lubie tez cała oprawę, rozkładanie
    serwetek, podkładek, sztućców, kieliszków, otwieranie i nalewanie wina...



    Komu pierwszy kelner ma podać/nalać ?
    Do restauracji (zawsze dobrych) chodzę najczęściej z przyjaciółką starszą ode
    mnie o 20 lat. Siadamy. Podchodzi kelner. Podaje karty. Czasem mnie
    pierwszej, czasem jej. A komu ma najpierw podać? Chyba starszej, ale może tej
    co bliżej?
    Potem wino. Zazwyczaj pyta kto spróbuje. Chce nalewać jej, ale ona mówi, że
    ja się znam, więc nalewa dla mnie. Ja aprobuję, a wtedy - komu ma nalać
    najpierw?
    Jedzenie. Czy dobrze, że przynosi czasem mnie pierwszej (bo na przykład na
    jej danie trzeba dłużej czekać)?
    No i rachunek. Zazwyczaj podaje tej, która o niego prosi, ale zdarzyło się,
    że podawał jej mimo, że ja wołałam. Co - myślał, że moja sponsorka?
    Poradźcie...



    issis napisała:

    > Do restauracji (zawsze dobrych) chodzę najczęściej z przyjaciółką starszą ode
    > mnie o 20 lat. Siadamy. Podchodzi kelner. Podaje karty. Czasem mnie
    > pierwszej, czasem jej. A komu ma najpierw podać? Chyba starszej, ale może tej
    > co bliżej?

    To chyba nie ma wiekszego znaczenia.

    > Potem wino. Zazwyczaj pyta kto spróbuje. Chce nalewać jej, ale ona mówi, że
    > ja się znam, więc nalewa dla mnie. Ja aprobuję, a wtedy - komu ma nalać
    > najpierw?

    Nie wiem, czego ucza kelnerow w szkolach. Z moich obserwacji wynika, ze temu,
    ktory probuje wino dolewaja wina na koncu, po nalaniu wina innym gosciom.

    > Jedzenie. Czy dobrze, że przynosi czasem mnie pierwszej (bo na przykład na
    > jej danie trzeba dłużej czekać)?

    Nie dobrze. Dania powinny byc podane rownoczesnie. Wyjatkiem moze byc jezeli
    np. ona zamawia przekaske a Ty z przekaski rezygnujesz. Wtedy kelner powinien
    zapytac, jak podac.

    > No i rachunek. Zazwyczaj podaje tej, która o niego prosi, ale zdarzyło się,
    > że podawał jej mimo, że ja wołałam. Co - myślał, że moja sponsorka?
    > Poradźcie...

    Rachunek powinien byc podany temu, kto o niego prosi.



    To wyglada gorzej. Nie 80%. RóWNO. 1 pracujący utrzymuje - 1 bezrobotnego i
    innego pasożyta. Zabrać zasiłki w postaci wypłat pieniężnych i zastąpić pomoc
    rzeczową. Na wiochach najlepiej schodzi tanie wino oczywiście kupione za gotówkę
    a reszta na "kreche". Cały system pomocy w tym smutnym kraju jest do wymiany. A
    poza tym "biali murzyni" z Polski nie mają co wybrzydzać. Teraz to jest "modne"
    wg gośća z tej prywatnej w Nowym Sączu, żeby rodacy zdobywali doświadczenie za
    granicą. Tylko po co komu w Polsce zbieranie winogron. Nalewanie piwa i smażenie
    frytek to już coś. Może się przydać.



    lubisz plamy..?
    toulaa napisała:

    > to wiedziałabyś, że gdy do roztworu doda się o jedna kroplę
    > za dużo, to już na nic, jest ZA DUŻO właśnie, i można wlewać dalej, nie ma to
    > już znaczenia.

    dla mnie ma znaczenie..
    w moim domu lubię na stole kwiaty w wazonie i czyściutkie, białe serwety lub
    obrusy..
    kiedy zdarzy mi się czasem..komuś szczerze nalać wina do kieliszka
    ..i przelać choć jedną kroplę...
    natychmiast przestaję nalewać dalej..bo wiem doskonale że
    każda następna przelana kropla wina spowoduje na obrusie..jeszcze większą plamę



    Powróciłam i dzielę się wrażeniami;) Jestem bardzo zadowolona z hotelu, wszystko
    było fantastyczne. Mieszkałam w części 4****, pokój mały, ale czysty, codziennie
    sprzątany, codziennie wymiana ręczników. Miałam przepiękny widok na morze. Sam
    hotel bardzo ładny, zadbany, z przemiłą obsługą i przepysznym jedzeniem. Nie
    zdziwcie się jak po przylocie dopadnie was Turek przebrany za kobietę:D Baseny
    są chyba dwa, dość małe, ale po co komu basen jak są dwa kroki na plażę.;) Na
    plaży hotelowej można wypożyczyć leżaki i parasole po 1 euro za dzień. Przy
    przyjeździe w hotelu należy wykupić kartę za 30 euro, można nią płacić za leżaki
    na plaży i za inne rzeczy płatne w hotelu. Nie wykorzystane pieniądze hotel
    zwraca;) W hotelu pracuje Polka, więc z każdym problemem można się do niej udać.
    Jedzenie- rewelacja, ogromny wybór. Od 11 do 15:30 przy drugim basenie są
    przekąski- pizza turecka, gozleme(pycha:), frytki i hamburgery;D Jedyne do czego
    można się przyczepić to ogromne kolejki przy kolacji. Kuchnia urozmaicona, choć
    oczyiwście potrawy się powtarzały, ale było tego tyle, że każdy mógł znaleźć coś
    dla siebie. W barze przy basenie było piwo, wódka z róznymi dodatkami(polecam ze
    spritem;), raki, gin, likiery...bary są dwa, drugi otwierany przed kolacją ,
    kolejek nie ma :)Wino nalewamy samemu, lepsze białe, bo schłodzone:)Chętnie
    odpowiem na wszelkie pytania i zazdroszczę tym, którzy mają wyjazd przed sobą.




    tapta wrote:
    Mimo pięknego wiosennego słońca na zewnątrz, w karczmie było chłodno,
    mroczno i gęsto od dymu. Okna były brudne, ławy i stoły lepkie, podobnie
    jak zwalisty karczmarz nie nadążający z nalewaniem kolejnych piw, kol i
    tymbarków. W modzie ostatnio był tymbark z owoców południowych. Nagle
    drzwi od karczmy cichutko otworzyły się i do karczmy weszła dyskretnie
    młoda kobieta, brudna niemiłosiernie, z resztkami zaschniętej krwi na
    ubraniu. Twarz jej wykrzywiał lekki grymas bólu, gdy przywiązywała
    swojego konia za karczmą (a nie przed nią, jak wszyscy konni goście).
    Teraz grymas bólu był opanowany i tylko lekkie utykanie na lewą nagę
    mogły zdradzić, że mogła być ranna. Zamknęła delikatnie drzwi,
    spogladając uprzednio dyskretnie, czy nikt za nią nie szedł. Zamówiła
    orzeźaiajacego tymbarka jabłko-mięta i usiadła w kącie, z którego miała
    dobry widok na całe pomieszczenie, sama nie będąc widziana...


    W drugim rogu sali <ptnie, sala *nie* była okrągła :P</pt siedział
    samotnie mężczyzna, na oko półelf, w średnim wieku. Wyróżniał się z
    tłumu zielonkawym zabarwieniem skóry, ledwie widocznym w półmroku
    karczmy. Zdawał się nie zwracać uwagi na żadnego z klientów, leniwie
    ogryzając pieczeń z udźca jelenia, i popijając lokalnym winem Chateau de
    Yaboll, rocznik bieżący. Ktoś, komu wystarczyłoby na tyle cierpliwości,
    by przyglądać się jego twarzy, zauważyłby lekkie ożywienie jego rysów w
    momencie, gdy w karczmie pojawiła się wyglądająca na ranną kobieta.
    Obserwacja nowoprzybyłej była mocno utrudniona, ze względu na jej
    strategiczną pozycję w rogu.
    Mężczyzna zamyślił się. Po pewnej chwili zauważył, że jest zarówno
    obserwatorem, jak i obserwowanym. "A, co mi szkodzi" - pomyślał. "Raz
    matka rodziła, i raz się umiera." <ptcytat z pamięci :)</pt Popatrzył
    z żalem na wypite wino, wstał, podszedł do siedzącej samotnie kobiety...



    > Jeśli to wszystko o czym piszesz dzieje się kiedy rozmawiasz z facetem, który
    > Ci się podoba, to możesz też zrobić coś innego. Jeśli masz ochote żeby cos z
    > tego wyszło, to potraktuj go jako kogoś, komu zwierzasz się ze swojej
    > wstydliwej tajemnicy i powiedz, ze bardzo Cię to krepuje, ale że on Ci sie
    > bardzo podoba i tdlatego tak trochę nienaturalnie sie zachowujesz, bla bla
    bla,
    >
    > itd. itd. Zaznacz przy tym, ze to dziwne, bo nigdy Ci się nie zdarza, nie
    > czujesz takich rzeczy, że nie wiesz co robić, że w ogóle dziwisz sie sobie że
    > mu to mówisz, bo nie chciałabys wyjśc na łatwą i zeby on sobie pomyślał za
    duzo
    >
    > i takie tam.

    jej ale ja się nie czuję skrępowana jak z nim rozmawiam,
    te rozmowy są bardzo naturalne i nie brakuje w nich ani poczucia humoru,
    ani ciepła... tylko jakąs taką blokadę mam w szarych komórkach,
    żeby mu jakoś odpowiedzieć na erotyczną aluzję, lub zareagować na subtelną
    informację , która wraca do mnie jak bumerang po spotkaniu i dopiero wtedy
    wiem co on do mnie powiedział - poziom inteligencji mi spada a błyskotliwośc
    umysłu mozna porównać do iskierki z zepsutej zapalniczki.

    Poza tym, nie odważę się mu tego powiedzieć z obawy o to, że ucieknie.
    No chyba, że za czas jakiś jak go trochę oswoję :)))


    > Lubie tez cała oprawę, rozkładanie
    > serwetek, podkładek, sztućców, kieliszków, otwieranie i nalewanie wina...

    Oprawa przy posiłku to jest podstawa, najpiękniejsze i najsmaczniejsze danie
    straci na walorach gdy jest ot tak rzucone jak psu do miski.



    Wódka
    Picie wódki.


    Ludzie piją wódkę. Nie dlatego, że smaczna. Dlatego, że chcą sie upić. Wódka to
    nie piwo. Bywają koneserzy piwa, na pewno są koneserzy wina. Kiperzy. Wódka ma
    szybko dać nam w czahę.


    Proces pierwszy,

    popijamy kieliszek za kieliszkiem, doświadczamy chęci dyskusji, wymieniania
    poglądów, pobudzeni-wymieniamy poglądy.

    Nastepnie (po kilku nastepnych kieliszkach), zaczynamy opowiadac o sobie, powoli
    przestajemy słuchać innych przy stole, zdania się wydłużają, opowieści są
    dygresyjne, mało spójne, powoli tracimy kontrolę.


    Amok. Nie słuchamy juz nikogo. Każdy z pijących snuje swoją własną opowieść.
    Ukryte urazy wyłażą na wierzch. Mówimy często to, czego na trzeżwo nie
    chcielibyśmy powiedzieć. Hałas. Ekstrawertyka. Wzmożone nalewanie wódy.


    Niekontrolowany stan upojenia. Przypominamy sobie ukryte żale, kompleksy,
    wyrażamy złość lub euforię. Stan kompletnie bez kontroli. Robimy rzeczy, których
    normalnie nie chcielibyśmy robić.


    Sen. Budzimy się w nocy. I się zaczyna. Co zrobiłem, gdzie poszedłem, co komu
    powiedziałem. Lęk. Poczucie wstydu i zakłopotania. Kac. Klinowanie (piwko by
    zasnąć, bądz mała "żyletka wódy". Jesli zaśniemy - w miare ok., Jesli nie-mysli
    o tym, gdzie podążamy własnym życiem, kim i gdzie jesteśmy. Rachunki sumienia.
    Przysięgi poprawy. Plany poprawienia zmarnowanych sytuacji, nowego zycia itd itp).


    Rano, nowy dzień. Kupowanie bułek w sklepie. Wzrok wędruje na półkę z kolorowymi
    butelkami. Jeśli kac jest mocny. Wychodzimy z bułkami. Jeśli czujemy się dobrze
    fizycznie, małe piwko, mała ćwiartka. A to dopiero poczatek...





    22.42

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zabaxxx26.xlx.pl