Witam ponownie
Wczoraj zadałem to pytanie i niestety nie otrzymałem odpowiedzi. Dziś
ponawiam je.
W internecie znalazłem kilka cenników za arkusz wydawniczy - skład, ale
nasunęły mi się pytania.
Otóż czy cena ta obejmuje także wprowadzenie tekstu, czy tylko sam skład. W
cenniku nie ma takiej pozycji, więc można to rozumieć w dwojaki sposób: z
wprowadzeniem tekstów lub bez. Czy cena obejmuje już ułożenie stron na
arkuszu drukarskim? Jeżeli robiłaby to drukarnia, to o ile powinien być
tańszy skład?
Ponadto jak to ma się do składu książki technicznej, w której mogą
występować wzory matematyczne, przypisy itp.
Czy jeżęli podam cenę 80 zł brutto za arkusz wydawniczy to nie jest za mało?
A może za dużo?
Przypominam, co będzie wchodziło w zakres moich obowiązków.
Pozycje książkowe są tłumaczeniami o objętości od 400 do 1000 stron, w
których występuje dużo wykresów, tablic, rysunków. Przygotowanie skanów
rysynków czy wykresów nie będzie należało do zakresu pracy, a tylko
wmontowanie w tekst. Tekst żródłowy do składu dostarczony w postaci plików
word. Gotowy złożony tekst, powinien być już przygotwany do naświetlania. I
oczywiście współpraca przy korekcie.
Pierwszy raz stykam się z takim pytaniem i tak dużym zleceniem i nie chcę
wygłupić się. Proszę o pomoc
Pozdrawiam
Prussak
Sat, 16 Oct 2004 22:33:57 +0200, "wik" <wigi(@klub.chip.plnapisał:
Witam.
Składam książkę i przygotowuję ją do druku.
Nie ma doświadczenia w wycenach takich prac (innych zresztą też niewielkie).
Prosze więc o pomoc.
Jak i na ile wycenić arkusz wydawniczy, który ma być jednostką do wyceny
całości.
To będzie książka w jednym kolorze.
Dostałem materiały w postaci plików Worda, a w nim przypisy tabele i
wklejone wykresy (kolorowe). Tabeli jezt ok. 50 i prawie 20 wykresów, które
muszę odpowiednio przygotować do publikacji. Po drodze jest oczywiście
wprowadzanie korekty.
Layout jest mój, a moja praca kończy się na wydrukowaniu i przekazaniu
kalek.
Czy może się ktoś podzielić informacjami jak i na ile wycenicie podobne
prace?
Jakie są ceny za arkusz wydawniczy?
http://wydawnictwo.ogme.pl/cennik.php
Tusk pada na pysk i podnosi akcyzę na samochody
Tusk cygani jak może!
Wezmy podwyżki akcyzy na samochody to też podatek.
Niby ta sama taryfa a wieksza akcyza.
Pan Naczelny celnik RP ma projekt racjonalizatorski zwiększenia
przychodów do budzetu!
Pomysł polega na tym ze zmieniono sposób naliczania akcyzy.Do 30-09-
2008 naliczano akcyze od zakupu samochodów za granicą na podstawie
wartości na fakturze unijnej VAT ,albo na podstawie umowy cywilno
prawnej z osobą prywatną.
Stawka wynosi 3,1% za samochody do 2000cm3 albo 13,6% za samochody z
silnikiem o pjemności powyżej 2000cm3.
Od 01-10-2008 zaczęto naliczać nie o tego co podałem wcześniej ale
od ceny rynkowej czyli od ceny sprzedaży.
Ceny przyjmuje się z firmy Eurotax która co miesiąc wydaje nowe
wydanie książkowe cen sprzedaży w kolorze żółtym i cen zakupu w
kolorze niebieskim .Jak łatwo się domyślać różnica w cenie jednej i
drugiej waha się od 10-30%.
Sprytny naczelny celnik kazał stosować oczywiście cennik żółty
czyli sprzedaży.
Przyjmując ceny o 30% wyższe otrzyma się wynik 30% z 3,1 =0,93
3,1 +0,93 =4,03
30% z 13,6 =4,06 13,6+4,06 = 17,68
Jak widzimy to samo a nie to samo.
Licząc że Polacy sprowadzają około 1 000 000 szt samochodów
używanych o średniej cenie 30 000 zł
To przyjmując że akcyza wzrośnie dla większej jednostki o 4,06% to
nasz Tuseczek dostanie do budżetu 1 218 000 000 zł. więcej .
Można powiedzieć ze w dzisiejszym okresie Rząd Tuska utrzyma się
przy władzy tylko dzięki laweciarzom.Kiedyś niektórzy byli
laweciarze w Samoobronie skutecznie przekupieni (dostali dealerstwa
różnych marek samochodów za tanie kredyty preferencyjne)i dzisiaj
już nie walczą.
Więc Tuseczek przy fanfarach budżetówki i rozpasionej administracji
poprowadzi nas do Irlandii.
Wracając do Erotaxu to trzeba pamiętać w kontakcie z celnikiem że
Eurotax posiada tabele korekt.
Korekty stosuje się do samochodów odbiegających od idealnych
podawanych w książce.
Korekty:
1-od przebiegu od 10-30 %
2-ilosc właścicieli – 9%
2-uszkodzenia -30%
4-brak książki serwisowej albo historii pojazdu – 10%
5- używanie samochodu przez firmę -30%
Jak widać korekty mogą być znaczne i praktycznie każdy może odmówić
zapłaty zwiększonej akcyzy.
Nie poruszam tu tematu nierówności w traktowaniu podmiotów
gospodarczych ,a wręcz niszczenie ich .Takie działanie powoduje
hamowanie obrotów handlowych co Unia na pewno nie nie zauważy i
może narzucić kary i wstrzymać dotacje.
Ale Tuska wymienią i przyjdzie inny przydupas.
Micko2 - ubawiłeś mnie.
Skoro wydawca ( jego redaktor oczywiście) nie musi czytać całej książki którą
chcą wydać, to wtedy właśnie wychodzą takie gnioty o których wspominasz.
Streszczenie nic nie daje, mogę w minutę opowiedzieć o czym chcę napisać, a
później napisać to takim strasznym bełkotem, że nikt tego nie przeczyta. Poza
tym posługujesz sie fragmentami które ci pasują, pomijając resztę. Wyciągasz
redakcję, a nie zapominasz o że wspomniałem także o korekcie. Tego nie można
traktować osobno, tylko razem, bo praca nad tekstem nie polega nad skupieniem
swoje uwagi nad jednym zapominając o drugim. Dawniej wydawca czuł się
odpowiedzialny za tekst który udostępnia innym, teraz chce na nim tylko zarobić
i to po najmniejszych kosztach. Co do zastrzeżenia nr.3 - sorry, czasami mam
taką przypadłość. Zresztą tak samo jak przeszło 50% naszego społeczeństwa, a do
tego z dyplomami wyższych uczelni. Jako autor czasami muszę się posługiwać, nie
tylko mową potoczną ale także z wyraźnymi błędami. ( Czy ktoś uwierzy, że tzw.
menel z przedmieścia, mówi piękną polszczyzną??!! Oczywiście poza Micko2)
pkt.4- nie mam pretensji, tylko wspominam jak to było dawniej. Mądry wydawca,
który widzi w otrzymanym tekście potencjał, - choć także konieczność dalszej
pracy nad tekstem- nie tylko załączy recenzję wewnętrzną, którą i tak redaktor
musi napisać dla swojego kierownika działu ( a bardzo często dwóch)ale także
będzie dyskutował z autorem o potrzebnie tej pracy.
Streszczenie mogę dostarczyć wydawcy wtedy kiedy mam tak ustaloną markę jako
znany i uznany autor ( za którym chodzą inni wydawcy).
I aby było wszystko jasne, nie tylko wydaję i sprzedaje swoje książki ale także
piszę dla np. wyd.ZNAK ( choć coraz bardziej nasze drogi się rozchodzą i jestem
coraz mnie zadowolony z współpracy). Jeszcze słowo o recenzji. Z twojej
wypowiedzi wynika, że jeśli chcę ją otrzymać, to powinienem za niego zapłacić.
To proponuję ułożyć cennik recenzji; do 100 zł - negatywna. 200- 300 - taka
sobie. 500 - 1000 - dobra, choć nie entuzjastyczna. 5 000 recenzja w czasopiśmie
ogólnopolskim. Skoro płacę to wymagam.
Poza tym, ten temat traktuję jako zaproszenie do dyskusji, a ty się czepiasz, że
napisałem "zdażają się" w długim tekście. To może zróbmy konkurs kto napisze
najdłuższy tekst bez żadnej pomyłki? Zapewne tobie nigdy się nie zdarzają się
żadne wpadki, ale życie jest wtedy nudne, a ja nigdy nie byłem ideałem.
Dnia Fri, 06 Jul 2007 20:30:13 +0200, Ludek Vasta napisał(a) w
<news:f6m1n7$gmj$1@news.onet.pl:
Ania wrote:
| tak w skrócie: chciałabym w końcu pracować jako tłumacz ale nie wiem
| jak się za to zabrać.
| Jakieś pół roku temu postanowiłam sama zaatakować biura tłumaczeń w
| moim mieście.
Lepiej zrob sobie strone internetowa, gdzie bedzies podawala o sobie
pare podstawowych informacji - imie i nazwisko, wyksztalcenie, oferowane
uslugi, kontakt (co najmniej mail i telefon, ewentualnie tez gg lub
ICQ), cennik (wystarczy ceny orientacyjne, zeby potencjalni klienci od
razu wiedzieli, ile plus/minus liczyc), ewentualnie doswiadczenia (jakas
ksiazka, artykuly w czasopismach itp.). Za pare tygodni lub miesiecy
zaczna sie klienci powoli zglaszac sami.
Popieram Lud'ka. Strona internetowa, najlepiej dobrze wypozycjonowana,
ale wystarczy żeby dało się ją wyszukiwać zarówno z googla jak i z
ramblera (czy jak się nazywa ta wyszukiwarka w cyrylicy) jest bardzo
pomocna.
Poza tym, wysyłaj masowo zgłoszenia do biur tłumaczeń (w całej
Polsce). Najtrudniej dostać pierwsze zgłoszenie z biura. Często biuro
odzywa się, gdy tłumacze stale współpracujący z biurem są zajęci.
Jeśli biuro będzie zadowolone - odezwie się znowu.
W CV zapisz dużymi literami, w jakich dziedzinach się specjalizujesz.
Jednak bądź krytyczna. Jeżeli nie wiesz, co to jest rewizja stawu
kolanowego, raczej nie pisz że specjalizujesz się w chirurgii. Jeżeli
natomiast twoją pasją jest hodowla ryb akwariowych, śmiało wpisz to (w
swoją specjalizację, nawet jeżeli nic z tej dziedziny nie tłumaczyłaś.
Napisz przede wszystkim, na czym się znasz.
Możesz jeszcze spróbować wysłać zgłoszenie do biur w krajach
rosyjskojęzycznych, ale jako korektor obcypolski. Na tłumaczeniach
raczej nie zarobisz na chleb, biorąc pod uwagę stawki oferowane przez
te biura (zwłaszcza że dopiero zaczynasz).
Pytałaś o korektę. Nie wiem jak z rosyjskim, ale po angielsku korekta
przeciętnie napisanego tekstu zajmuje około 20 - 25% czasu, jaki
należy poświęcić na tłumaczenie. Jako że zazwyczaj zakłada się, że
korektor ma wyższe kwalifikacje niż tłumacz (no tak się zakłada),
biura zwykle są skłonne płacić około 1/3 stawki za tłumaczenie.
Oczywiście - przed przyjęciem takiego zlecenia, przyjrzyj się dobrze
tekstowi do korekty - czasami taki tekst trzeba przetłumaczyć od nowa.
Jeszcze jedna uwaga, dotycząca korekty. Korekta korekcie nierówna.
Przy niektórych tekstach specjalistycznych (technicznych,
finansowych), zdarza się że tekst tłumaczą fachowcy bez wykształcenia
lingwistycznego. Wtedy korekta winna być przede wszystkim językowa.
Przy tekstach prawnych czy medycznych często jest na odwrót - tłumaczą
lingwiści, a korekty dokonuje specjalista.
Jeżeli dostaniesz do tłumaczenia tekst, którego nie rozumiesz (nie
mówię tu o zrozumieniu językowym, ale merytorycznym), nie wahaj się
odmówić, tłumacząc się brakiem kompetencji w danej dziedzinie. Jeśli
przyjmiesz taki tekst, spędzisz nad nim trzy razy więcej czasu, a
ryzykujesz niezadowolenie klienta (z powodu kiepskiej jakości pracy).
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Większość biur w krajach zachodnich
przyjmuje za zasadę, tłumaczenie wyłącznie na język ojczysty. Ja
osobiście nie przetłumaczyłem pisemnie nic na angielski od około roku.
Dlaczego? Osoba, która nie zna języka polskiego od urodzenia i nie
używa go na co dzień, nie wyłapie pewnych niuansów. Nie "usłyszy"
różnicy pomiędzy "cukier krzepi" a "cukier wzmacnia". Nie ma to dużego
znaczenia w tekście typu instrukcja obsługi obrabiarki, ale w
prezentacji wyników finansowych firmy dla akcjonariuszy - ma.
Pozdrawiam, życzę powodzenia i witam w naszym gronie.
Raf.