logo
 Pokrewne renessmekolędy Zbigniew Górny Allegrokolędy na keybord zapis nutowyKolęda Cicha noc kolędykolędy-cicha noc po angielskuKolęda Silent Night kolędyKolędy polskie do ściągnięciakoledy goralskie mp3 darmowekolędy Z akordami na gitarękolędy amr na telefonkolędy Mazowsza Warszawa
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • happyhour.opx.pl
  • renessme


    " />Zgodze sie z DJ MADMAX'em.. melodie można przekopiowac poprostu z innej juz gotowej nuty.. nawet w tych bardziej skomplikowanych da sie wszystko odczytac i w FL poukladać.
    A polskie koledy to w podstawowce ucza grać na flecie czy fortepianie    Jedna prosta linia melodyczna bez zadnych podkladow na jeden pattern.. 



    " />Uczę grać na fletach już czwarty rocznik I-III. Nie jest trudne nauczyć dzieci. Pierwszaki w grudniu grają kilka kolęd: Lulajże Jezuniu, Wśród nocnej ciszy, Nasza kolęda, Przyjdź już Jezu, Przylecieli aniołkowie, Kaczka pstra. One się cieszą i ja też. Najpierw gram sama, potem ćwiczymy fragmenty, powtarzamy jak już znają melodię. We wrześniu już wprowadzam nuty i piosenki tylko na lewą rękę. Często znają dźwięk na flecie a nie znają jeszcze zapisu na pięciolinii, to później. Powodzenia. Anusieczek



    "Sądecka kolęda
    Kolędy śpiewane są w Polsce powszechnie i przez wszystkie stany. Teksty kolęd pisali najwięksi polscy poeci, a kompozytorzy tworzyli muzykę do nich lub je opracowywali muzycznie. Kolędy związane są również z rodzimą twórczością ludową.
    Nie ograniczały się kolędy tylko do roli pieśni religijnej, obrzędowej. W pewnych okresach historycznych stały się pieśniami patriotycznymi, symbolizowały polskość. W latach okupacji hitlerowskiej zabronione było śpiewanie hymnu "Jeszcze Polska nie zginęła". W okresie Bożego Narodzenia śpiewaliśmy ze łzami w oczach, jako hymn polski, czwartą zwrotkę kolędy "Bóg się rodzi":
    "Podnieś rękę. Boże Dziecię
    Błogosław Ojczyznę miłą..."

    Kolęda poniższa "Nie było miejsca dla Ciebie" napisana została w Klasztorze Jezuitów w Nowym Sączu przez o. Mateusza Jeża T. J. Zanotowana została w "Największej Kantyczce", z nutami na 2 głosy, przez J. A. Gwoździowskiego, wydanej w Tarnowie w 1938 r. Na chór opracował ją o. Jan Łoś T. J.
    Pierwszy raz usłyszałam tę kolędę w styczniu 1939 r. Otóż przez katechetę Żeńskiego Gimnazjum i Liceum im. Marii Konopnickiej ks. Jana Czerwińskiego, zaproszony został do Nowego Sącza chór uczniowski z jego rodzinnego miasta - Miechowa. Śpiewał kolędy w Kaplicy szkolnej podczas mszy św. dla młodzieży szkół średnich o godz. 9.00. Wśród nich pierwszy raz przez nas słyszaną, "Nie było miejsca dla Ciebie".
    Kolęda ta zachwyciła słuchających głęboką treścią oraz piękną melodyjką. Natychmiast prosiłyśmy swojego katechetę o podanie nam słów tej kolędy i nauczenie melodii. Z Kaplicy szkolnej przeniosła się do naszych domów i dalej.
    Przyszedł wrzesień 1939 r. i jego następstwa. Dużo sądeckiej młodzieży gimnazjalnej stało się od wiosny 1940 r. więźniami hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Sporo Sądeczan pozostało po wojennej ucieczce na wschodnich terenach Polski, skąd władze sowieckie dokonywały wywozu ludności polskiej do sowieckich gułagów. Sądecka kolęda szła razem z nimi, a śpiewana pośród towarzyszy niedoli zyskała niezwykłą wśród nich popularność.
    I dzisiaj śpiewamy tę kolędę chętnie, choć nie zawsze znamy treść jej trzech zwrotek. Poniżej podaję wszystkie zwrotki.
    Irena Styczyńska

    Sądecka kolęda, słowa: ks. Mateusz Jeż

    Nie było miejsca dla Ciebie
    w Betlejem w żadnej gospodzie,
    i narodziłeś się, Jezu,
    w stajni, w ubóstwie i chłodzie.

    Nie było miejsca, choć szedłeś
    jako Zbawiciel na Ziemię,
    by wyrwać z czarta niewoli
    nieszczęsne Adama plemię.

    Nie było miejsca, choć chciałeś
    ludzkość przytulić do łona,
    i podać z krzyża grzesznikom
    zbawcze, skrwawione ramiona.

    Nie było miejsca, choć szedłeś
    ogień miłości zapalić,
    i przez swą mękę najdroższą
    świat od zagłady ocalić.

    Gdy liszki mają swe jamy
    i ptaszki swoje gniazdeczka,
    dla Ciebie brakło gospody,
    Tyś musiał szukać żłóbeczka.

    A dzisiaj czemu wśród ludzi
    tyle łez, jęków, katuszy?
    Bo nie ma miejsca dla Ciebie
    w niejednej człowieczej duszy."



    "Cicha noc, Święta noc" - najsłynniejsza kolęda świata autorstwa Franza Xavera Grubera, z muzyką Josefa Mohra, napisana w 1818 roku w Oberndorf, w Austrii.

    Ta kolęda rzeczywiście zrodziła się pewnej grudniowej, cichej nocy. Swoje powstanie zawdzięcza przedziwnemu splotowi
    okoliczności.
    Wysoko w Alpach austriackich leży wioska Obendorf. W wigilijny wieczór 1818 roku ksiądz wikary Józef Mohr przygotowywał kazanie, jakie miał wygłosić w czasie Pasterki. Mimo ostrej zimy i wysokiego śniegu przyszła jakaś kobieta z wiadomością, że żona węglarza, najbiedniejszego we wsi, urodziła dziecko. Młoda mama nie czuje się dobrze i prosi księdza, bo chciałaby ochrzcić maleństwo i sama pojednać się z Bogiem. Zebrał się więc ksiądz Mohr, opatulił, zabrał wiatyk i poszedł. Ujrzał scenę jakby żywcem wziętą z ewangelii. Na prostym, byle jak zbitym posłaniu leżała uśmiechnięta matka, tuląca do siebie śpiące maleństwo. Warunki niemal jak w Betlejem, a miłość w oczach wieśniaczki równie gorąca, jak miłość Maryi. Ksiądz ochrzcił niemowlę, posilił Eucharystią matkę, pobłogosławił domowników i wrócił do siebie.
    Scena z domu węglarza tak mu jednak utkwiła w pamięci, że zaraz po Pasterce spisał swoje wrażenia. "Cicha noc, święta noc, pokój niesie ludziom wszem. A u żłóbka Matka święta czuwa, sama, uśmiechnięta nad Dzieciątka snem." Dalej działały już tylko moc i piękno tego wiersza. Nazajutrz zobaczył tekst Franz Xaver Gruber - tamtejszy organista i nauczyciel śpiewu. Urzeczony, zaraz ułożył do niego melodię i tego samego dnia zaśpiewał w kościele. Pieśń pozostałaby jednak zapewne w Obendorfie, gdyby nie mała kościelna mysz, która zabrała się do konsumowania miechów napędzających organy i do samego instrumentu. Do naprawy poproszono znanego w całej okolicy specjalistę, Karola Maurachera, który po naprawie poprosił Grubera o ich wypróbowanie. Ten zagrał m.in. "Cichą noc". Zachwycony utworem organmistrz zabrał do Tyrolu nuty i słowa kolędy. Tam zaczął uczyć dzieci i dorosłych nowej pieśni, która bardzo szybko stała się niezwykle lubiana i śpiewana nie tylko w czasie świąt. Rodzina Strasserów, mieszkająca nieopodal, miała szczególnie uzdolnione muzycznie potomstwo: Karolinę, Amalię, Józefa i Andrzeja. Jak co roku, dzieci wędrowały na targ do Lipska, sprzedawać rękawiczki szyte przez rodziców. By dodać sobie odwagi, nuciły różne melodie, w tym i naszą kolędę. No i stało się tak, że usłyszał je pewien starszy pan i zaprosił na koncert do domu cechowego lipskich sukienników. Na koncercie, na którym obecna była para królewska, onieśmielone dzieci wykonały oczywiście "Cichą noc". Sala podobno zamarła w zachwycie. Dzieci musiały śpiewać kilkakrotnie. Zostały zaproszone na zamek królewski w Plisenburgu, gdzie również śpiewały swoją kolędę. Było to w 1832 roku. Od tej pory "Cicha noc" ruszyła w świat.
    Wiadomo jeszcze, że w 1834 roku ukazała się w lipskim śpiewniku z dopiskiem "prawdziwa pieśń tyrolska". Franz Gruber awansował na posadę organisty w Hallein. Sława dzieła przerosła twórcę. Zmarł w 1863 roku całkowicie zapomniany, lecz jego kolęda trafiła do wszystkich ważniejszych śpiewników świata. W 1937 roku dla upamiętnienia twórców "Cichej nocy" wystawiono w Obendorfie kaplicę, gdzie w każdą Wigilię kolęda wykonywana jest w kilkunastu językach.


    Cicha noc, święta noc,
    Pokój niesie ludziom wszem,
    A u żłobka Matka Święta
    Czuwa sama uśmiechnięta,
    Nad Dzieciątka snem,
    Nad Dzieciątka snem.


    Cicha noc, święta noc,
    Pastuszkowie od swych trzód,
    Biegną wielce zadziwieni,
    Za anielskim głosem pieni,
    Gdzie się spełnił cud
    Gdzie się spełnił cud...


    (Na podstawie J. Uryga, "Kolęda, która zdobyła świat")
















    Tekst jest trochę nie sierpniowy (albo raczej zdecydowanie nie sierpniowy), nie jesienny a nawet nie wiosenny. Jest zimowy Tak więc, jeśli, czytelniku zabrnąłeś tu przez przypadek i nie chcesz poczuć śniegu pod powiekami - nie czytaj. Dopisz sobie ten tekst do "rzeczy na poźniej" i odczekaj.
    Pozdrawiam
    P.
    ---------------------------------------------------------------------------------


    Narodziła nam się Dobroć
    W samym sercu biedy
    I zaśpiewał w stajni obrok
    Najpierwszą kolędę

    Cicho i samotnie jest w tym domu pełnym cieni. Wiatr wpada do środka przez dawno wybite szyby. Szarpie zasłony, wzbija kurz i huśta żyrandolem. Dzwoni dzwoneczkami wiszącymi na ścianach i nad każdym przejściem.
    Czasami zatrzymuje się przed lustrem i długimi, cienkimi palcami poprawia włosy, wplata w nie spinki z liści i pajęczynowe wstążki. Przygląda się sobie, śmieje świszcząco i płynie dalej, przerzucając stare gazety i kartki książki.
    Potem siada na okrągłym krzesełku przy starym fortepianie, sukienki wiatru szeleszczą cicho. Delikatnie wystukuje sobie tylko znaną melodię.
    Wtedy cienie w domu ożywają.

    Narodziła nam się Cisza
    W skołatanych sercach
    Człowiek duszę swą usłyszał
    Bieżąc na Pasterkę

    Powoli. Nie muszą się spieszyć. Najpierw jeden zaczyna falować w rytm płynącej muzyki. Nieśmiało rusza ze swojego miejsca za szafką i rozgląda dookoła. Za kanapą zgromadziły się trzy cienie i obserwują wodzireja. Pierwszy podpływa do nich i już cztery mary tańczą na ścianach. Inne patrzą na nie z zazdrością.
    One też chcą pląsać.
    Niepewnie wychodzą z za szaf, foteli, obrazów i także ruszają w tany. Coraz odważniej, coraz pewniej. Raz szybko, energicznie, raz wolno i zwiewnie. Razem i osobno. Wszystkie.

    Narodziła nam się Jasność
    Na ciemnym odludziu
    Wielkie niebo dzwoni gwiazdą
    By sumienia budzić

    Długie palce wiatru biegną po klawiszach szybko i bez wysiłku. Zupełnie tak, jakby tańczyły. Wchodzą na najdalsze oktawy by zaraz grać na czwartej i piątej. Nic nie stanowi dla nich problemu. Żadna, nawet najbardziej skomplikowana melodia.
    Wiatr gra jak nikt nigdy.

    Narodziła nam się Wieczność
    W nocy, która mija
    Oddaliło nam się piekło
    Radość przybliżyła

    Na ośnieżonym parapecie przysiadł spóźniony gość. Strzepnął piórka i elegancko wkroczył, przez wybitą szybę do domu. Jeden z cieni spojrzał na niego i zafalował delikatnie. Gość skłonił czarno żółtą główkę i zamachał skrzydełkiem. Rozejrzał się dookoła, co jakiś czas łapiąc życzliwe spojrzenie któregoś z tancerzy.
    Przefrunął kawalątek i usiadł na fortepianie.
    Wiatr, nie przerywając gry zaszumiał cichutko. Gość tylko na to czekał. Nabrał powietrza w płuca i zaśpiewał najcudniejszą ze swoich arii.

    Narodziło nam się Ciało
    Które matka chroni
    Cała ziemia zaśpiewała
    Jak o władcy – o nim

    Pląsy na ścianach powoli zaczęły ustawać. Cienie jak zaczarowane stawały w miejscu i zasłuchiwały w przepiękny śpiew gościa.
    A on tym czasem opowiada o ciszy, która gra w konarach drzew, gdzieś hen, daleko, w jego rodzinnym stepie. O kwiatach, które kwitną tylko w noc Sobótkową. O trawie, w której życie nie jest łatwe. Wreszcie o rodzinie, którą pozostawił, by szukać dla niej lepszego domu.
    Cienie słuchają, same milcząc jak zaklęte. Nie chcą, by śpiewak kiedykolwiek przestał. Tylko kołyszą się w rytm jego pieśni.

    Narodziła się krwi czerwień
    W owym ciele drobnym
    Herod życia mu nie przerwie
    Noc oddali zbrodnie

    Wiatr już też milczy, zaklęty, co jakiś czas tylko przyłączając się do znanej sobie nuty. Nie porusza się, by nie szeleściły suknie, włosy, spinki.
    A gość ciągle śpiewa. Coraz smutniej, ciszej, a tak przejmująco, że w oczach wiatru stają łzy. Tak samo i cienie falują powoli. Z większą melancholią. Wszystkie chcą uszanować śpiewaka. Ale on już kończy swój trel. Śpiewa ostatnią nutę i smętnie zwiesza główkę na piersi. Cienie biją mu bezgłośne brawo. Wiatr świszcze głęboko poruszony.
    Gość ukradkiem przeciera dziobek i kłania się słuchaczom.

    Narodziła nam się Dobroć
    Ufne miłowanie
    Nad stajenką światła obłok
    Spada z serca kamień.

    Cienie wracają powoli na swoje miejsca. Wiatr odkłada nuty i podpływa do lustra. Z włosów wyjmuje strojne spinki i wstążki. Odwraca się do siedzącego na fortepianie gościa i uśmiecha się. W tym uśmiechu mieszka cała sympatia wiatru.
    Mały śpiewak otrzepuje znowu piórka i z gracją wylatuje z domu. Najpierw leci nisko, ale z każdą chwilą coraz wyżej i wyżej. Lecąc nad lasem pochyla się i rozgląda.
    Na dole, między drzewami idzie człowiek. W starych, poszarpanych ubraniach, z tobołkiem na plecach. Ledwo stawia kroki.
    Śpiewak ma nadzieję, że znajdzie on schronienie w starym domu pełnym cieni.

    22 XII’05r
    23:30

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zabaxxx26.xlx.pl