Witam nazywam się Tomasz Esman pochodzę ze z woj. mazowieckiego jestem sympatykiem łowieckim koło dzierzawiące moje tereny to kł. "Sokół"
DARZ BÓR
Zapraszamy do Krynicy-Zdroju na wystawę łowiecką,która do 14 czerwaca 2006r. odbywa się w Pijalni Głównej a organizowana jest przez Koła Łowieckie "Jeleń","Sokół" i "Leśnik" w Krynicy Zdroju.[/b]
" />Odpowiadając na kolejne pytanie, alternatywą zimowego menu jastrzębia gołębiarza poza kurami i gołębiami domowymi jest cały szereg dzikich gatunków pozostających na zimę. W lesie może on upolować dzięcioła czarnego, kurę głuszca, cietrzewia, na polach zające, kuropatwy, bażanty i inne gatunki podobnej wielkości. Większość z nas gołym okiem może dostrzec, że liczebność tych gatunków w ostatnim okresie znacznie spadła. Niektóre z nich jak np. zając, kuropatwa, bażant, cietrzew czy głuszec, objęte są specjalnymi programami restytucji tych gatunków, wdrażanymi przez koła łowieckie bądź nadleśnictwa. Ich powodzenie w dużej mierze zależy od liczebności istotnego drapieżnika jakim jest jastrząb gołębiarz. Niezależnie od spustoszenia w okresie zimowym, nadmierna populacja jastrzębi, zbiera swe okrutne żniwo również wśród gatunków dzikich w okresie letnim. Chociaż przyczyny spadku liczebności danego gatunku zawsze są złożone,to jastrząb w tym procesie nie pozostaje bez znaczenia. Turkawka, o której wcześniej wspominałem, była najpospolitszym polskim dzikim gołębiem. Była również, spośród dzikich gołębi, najczęstszą ofiara jastrzębia gołębiarza. Chociaż dzikie ptactwo, to tylko niewielki procent pokarmu tego gatunku,to przy dużej jego liczebności,swe piętno wyraźnie odbija na ich liczebności. Osobiście byłem świadkiem, jak bardzo rzadki mały sokół, drzemlik, wyprowadził lęg w mojej okolicy. W upalny letni dzień, młode hałasowały w okolicy przez kilkanaście dni, tylko przez kilkanaście dni. Widziałem jak samica jastrzębia gołębiarza ściąga z drzewa siedzącego bezradnie piszczącego młodego. Szkoda, że "miłość" do fruwających drapieżników, w niektórych środowiskach nie rozkłada się adekwatnie do ich faktycznej roli w środowisku naturalnym.
Pan Marcin znalazł się w lesie podczas polowania. - Czy o łowach nie powinni być informowani mieszkańcy - pyta. - Nie. W czasie nagonki lepiej szybko opuścić miejsce polowania - tłumaczą leśnicy.
Sprawą w ostatnim czasie zainteresował się jeden z gdynian, który w sobotę, 3 stycznia podczas spaceru w okolicach osiedli Sokółka, Sokółka II w Gdyni Wiczlinie natrafił na grupę myśliwych.
Strzelba za plecami
- Wszystko działo się o godz. 12 na czerwonym szlaku, przy wejściu do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Jest to miejsce codziennych spacerów mieszkańców, 200-300 metrów od zabudowań - mówi Marcin Samsel, świadek polowania.
Tłumaczy, że myśliwi polowali na dziki, swobodnie poruszając się po terenie leśnym.
- Przy mnie ustrzelili jeden okaz, ważący 40-45 kilogramów - zaznacza.
Tak mała odległość od domów mieszkalnych wzbudziła u gdynianina obawy.
- W pewnym momencie znalazłem się na linii strzału, mając myśliwych ze strzelbami za plecami - tłumaczy pan Marcin, pytając, czy tego typu łowy, bez tablic informujących o polowaniu przy wejściu do lasu, odbywają się zgodnie z prawem.
Znaczenie terenu jest niepotrzebne
Sprawdziliśmy. Teren wskazany przez mieszkańca należy do rewirów Koła Łowieckiego "Głuszec Wejherowo". Jak podkreśla pan Marcin, myśliwi oraz nagonka byli oznakowani, co jest wymagane przez przepisy. Okazuje się, że w przypadku polowań niepotrzebne są żadne specjalne znaki informujące o łowach, wystarczy zgoda nadleśnictwa zarządzającego terenem.
- Legalnie urządzane polowanie nie wymusza na uczestnikach żadnych dodatkowych oznaczeń przy wejściu do lasu informujących, że aktualnie na terenie odbywa się tropienie i zabijanie zwierząt - mówi rzecznik prasowy Nadleśnictwa Gdańsk, Witold Ciechanowicz.
O chęci polowania w danym terminie muszą zostać poinformowane - zgodnie z ustawą o prawie łowieckim - miejscowe nadleśnictwo oraz włodarze. Jak powiedział nam anonimowo jeden z pracowników Nadleśnictwa Gdańsk, w czasie polowań zdarzają się sytuacje, kiedy ludzie po prostu pragną zobaczyć, jak zabijane są zwierzęta.
Problem z ludzką ciekawością
- Niestety, podczas każdego polowania zbiera się sporo osób, dla których jest to atrakcja. Zwierzęta muszą być odstrzeliwane, ponieważ trzeba zachowywać równomierny rozwój populacji - wyjaśnia jeden z pracowników gdańskiego Nadleśnictwa, radząc, żeby w wypadku natrafienia na myśliwych oddalić się z miejsca nagonki.
Na terenie Gdyni działa aktualnie 15 kół łowieckich, których członkowie polują w wyznaczonych i wykupionych w tym celu miejscach.
Źródło: http://www.mmtrojmiasto.pl/4210/2009/1/ ... anged=true