Hej,
wieści z Ujścia Wisły są ambiwalentne:
przez weekend duże mewy napierały na kolonię, która przeniosła się w dół wyspy oddając pola mewom. Pisklaki, które nie udały się w podróż z powodu młodego wieku zostały zeżarte. Nieliczne dorosłe pozostały w kolonii i siedzą twardo na jajach (11) - ale ich młode sa również skazane na pożarcie. To zła strona medalu. Dobra jest taka, że kiedyś te rybitwy powinny skończyć wysiadywac i karmić, bo zaraz jesień będzie, a pisklaki jeszcze musza się nauczyć latac zanim śnieg spadnie. Stąd naturalne zamknięcie sezonu pozwoli i naszej ekipie zabrać sie z ujścia z tarczą. Wygląda na to, że te pisklaki, które już swobodnie biegają osiagną zdolnośc do loty za 7-10 dni i wtedy będziemy mieli definitywny koniec bardzo udanego sezonu.
Trochę to przypomina koniec lęgów w 2006. Wtedy w porcie przepłoszono (jacht)większość kolonii ze starszakami, które przeniosły się do dużej kolonii śmieszek. A pozostałe młode w dwa dni zjadły mewy. Tym razem pilnujemy i ptaki wytrwały jako kolonia znacznie dłużej - ale ostatnie ptaki nie są chyba nigdy w stanie się obronić. tak to już jest...
Pozdrawiam
Szymon
A oto wyniki Wystawa Krajowa Olsztyn 2007 :)
PSY POSREDNIA:
Gold Partner (FCI) BOMBON - brak
FOCUS z Mazurskiej Kolonii >> II lok. dosk.
KADUS Sonomar >>>III lok. bdb
Altindan XYLOMAMCER >> (Czester) I lok. dosk.
PSY OTWARTA:
AJAKS Morski Lazur >> (Spaik) III lok. dosk
BUFO Złoty Ogon
De Bazyl Maleństwa >> (Bazyl) II lok. dosk
GARGAMEL z Mazurskiej Kolonii
HARAS od Beblów >> IV lok dosk.
JANTAR Pasada >> I lok. dosk CWC
Secret ORDYNAT
Olu jesli mozesz to popraw szybciutko wyniki w tych dwóch klasach:
W pośredniej:
nie było psa KADUS Sonamor, a Gold Partner BOMBON miał III lokatę i bdb
W otwartej:
BUFO Złoty Ogon miał dosk.
Pozdr.
Dorota&Hardi Maślanka :-) co zdobył swój pierwszy medal :-)
Mylisz się. Jesli chodzi o kolonizację zwykła to i owszem. Jednak tu jest kolonizacja militarna. Jeden kolonizator blokuje gigantyczna flotę w stosunku do siebie. Obłed totalny i sam chyba przyznasz ze ten medal ma dwa końce. Mógłbym sie bez problemu zgodzic na blokowanie kogos specjalne o ile ten drugi miałby te same szanse w... walce i przejeciu kolonii. Chyba przyznasz ze jakbyś naprawde leciał z swojego układu gdzie grunt ci sie palił pod nogami to chyba nie odleciałbys potulnie z powrotem, kiedy stwierdziłbyś zajęcie planety. Według ciebie jest wiec ok blokowanie potęznych flot. To kompletnie mija się z rzeczywistością.
Oddzielam kolonizacje normalne od tych militarnych. W przypadku działań militarnych szanse winny miec obie strony a nie tylko jedna. Problem z kolonizacją ma o wiele wiekszy zasieg i go można wykorzystywać na wiele sposobów. jednak chyba nikt nie watpi iz jest to bug.
Ja mam jeszcze jedno, ktore pamietam jak przez mgle ale bylo wyjatkowe. Kiedy mialam nie cale 4 latka to bylo jakos zaraz przed smiercia dziadka. Pamietam ze bylam strasznym niejadkiem do tego stopnia ze sie martwili o mnie. Moj dziadek wymyslil ze za zjedziene czego kolwiek bede dostawala medal, Mial taki jeden, jednak wieczorem mi go zwijal i dziwnym cudem na nastepny dzien dostawalam kolejni i kolejny. Cieszylam sie ze tak duzo ich dostalam jedank nie uswiadomilam sobie ze to ciagle jeden i ten sam.
Drugie dosc smieszne wydarzenia, jak mialam znowu kilka latek, napewno pamietacie mieso bylo jeszcze na kartki. Nie wiem dlaczego ubzduralam sobie czy ktos nazwal w zartach kaszanke szynka. Pewnego dnia poszlam z mama do sklepu miesnego i byla straszna kolejka Stanelam na srodku sklepu, popatrzylam na polki i zaczelam krzyczec na glos. "Mamusia zobacz ile tu szynki..... " wszyscy zaczeli sie smiac bo tam byla glownie tylko kaszanka.
Jeszcze jedno, moje pierwsze spotkanie z... Moja babcia zabierala mnie ze soba czesto na roznie kolonie, gdyz byla ich wychowawca. Pewnego razu zabrala mnie na jedna gdzie byly rozne dzieci z roznymi uposledzeniami. Przynzam sie ze mialam wtedy 5 lat i nie rozroznialam czy sie bawie z kims normalnym czy nie normalnym. Oczywiscie bylam dzieckiem nie do upilnowania i wszedzie musialam wejsc i wszystko zobaczyc. Przypadkie wpadlam kiedys do jakiegos pokoju a tam.... Byla grupa dzieci, mlodziezy trudno powiedziec i sie bawili w jakos glupia zabawe.... w kazdym razie stal jeden chlopak z czyms na wierzchu. Moja reakcja byla przezabawna ponoc. Wlecialam do pokoju moja babci zdyszana za mna bo rowniez czegos takiego sie nie spodziewala a ja stanelam i ...zaczelam krzeczec ojeju ojeju i krecic glowa. Od poczatku juz bylam naughty girl
Jest tego jeszcze wiele wiecej, pamietam bardzo duzo z mojego dziecinstwa.
Kochani Forumowicze,
Nie było mi dane, podobnie pewnie jak Wam, osobiście uczestniczyć w ŚDM w Kolonii, za to miałam szczęście i oglądałam w TV transmisje: z sobotniego czuwania z Ojcem Św, i z niedzielnej mszy św. na Marienfeld. Oba spotkania (choć może bardziej to w niedzielę) były dla mnie niesamowitym przeżyciem. Tym bardziej że, jak można się było po Niemcach spodziewać, przygotowane były na medal. Moją uwagę zwróciła m.in. oprawa artystyczna, a zwłaszcza muzyczna, w której nie było miejsca na amatorszczyznę. Była po prostu na poziomie zawodowym. O szczegółach mogłabym pisać, tylko zajęłoby to zbyt dużo miejsca Niestety nie podzielam Twojego zdania, ywongracie, że jest 'wesołkowata'. Moim zdaniem to, że kipiała prawdziwą radością jest jej zaletą, a że użyto w niej m.in. instrumentów perkusyjnych (niedozwolonych zasadniczo podczas liturgii) nie przeszkadzało mi tym razem, bo miało swoje uzasadnienie, jak choćby to, że spotkanie odbywało się na b.dużej przestrzeni i -co ważne- dla młodych, którzy ponoć lubią 'mocne uderzenie'... Na marginesie, czasami mówi się: smutny chrześcijanin, to żaden chrześcijanin ))
Nie zgadzam się też z opinią, którą niektóre media próbują nam wmówić, że Benedykt XVI to nie to samo co JP2. NO pewnie, że nie to samo. I całe szczęście. Obecny Ojciec Św. jest sobą i o to chodzi. Mówi i robi wszystko po swojemu. Polubiłam go od samego początku. Zwróćcie uwagę na jego szczerość w sposobie bycia, na UŚMIECH. To nie jest bylekto. ZAmiast ciągle porównywać Benedykta z JP2 [absolutnie nie umniejszając nic temu Drugiemu ] lepiej starać się rozumieć obecnego papieża, żeby potem nie żałowac, że się coś przegapiło. To chyba tyle. I tak może zbyt dużo, jak na tutejsze zwyczaje
Cywilizacja łacińska od wieków kierowała się zasadą "De mortius nil nisi bonum" i dlatego to co napisał Hedi jest poprostu niesmaczne. Jeżeli na dodatek w sprawie Olka przywołujemy autorytet Jana Pawła II to dobrze byłoby pamiętać coś niecoś z Jego nauk a w szczególności biblijne "Nie sądźcie ...".
Dla nikogo kto zna polskie szachy od dwudziestu lat nie było tajemnicą to, że Olek nadużywał alkoholu ale czy teraz należy to w tak nieelegancki sposób przywoływać by go poniżyć w naszej pamięci. Moralizatorom poleciłbym karną kolonię i słynne "psychuszki" może wówczas odnaleźli by choć cień wyrozumiałości na postawione pytanie: "czy musiał pić ?". Alkohol był przekleństwem nie tylko dla Olka - wielu czołowych polskich szachistów piło może w stopniu bardziej rzucającym się w oczy. Ot choćby taki przypadek - turniej Korony w Krakowie. Arcymistrzyni Hanna Ereńska-Radzewska oczekuje na partnera (kilkukrotny mistrz Polski). Spóźniony pojawia się w stanie nieświeżym i siada do gry. Arcymistrzyni przywołuje sędziego i ... zawodnik zostaje wykluczony z turnieju. Wcześniej też był zawieszony za podobny incydent w Polanicy. Przykładów znam więcej. To są przykłady polskie - a światowe to też mieszkaniec Rygi Michaił Tal. Czy o nim też napisał ktoś w stylu "ma to na co zasłużył ?!" Pozwólmy zmarłym odejść w pokoju i jeżeli mówimy o nich to przywołajmy to co było w nich najlepsze a zostawcy Bogu prawo by osądził ich uczynki.
Karierę Olka śledziłem od czasu gdy wieści o młodym Polaku z Rygi dotarły do Polski. Cieszyło mnie to, że na każdym kroku podkreślał swoją polskość. A za słowa "jedynym wojskiem w którym mogę służyć jest Wojsko Polskie" zapłacił wysoką cenę. Bardzo mocno przeżywał swój pierwszy start w reprezentacji Polski. I tak jak pisze Bartek nie byłoby wyników rankingowych polskich zawodników na poziomie 2600 bez Olka. On pokazał, że Polak potrafi być w pierwszej setce na świecie, że Polak potrafi zdobyć medal na I szachownicy, że polski zawodnik może biegle mówić w kilku językach, że ... szkoda tylko, że w ostanich latach w Jego pojęciu Polska (czytaj Polski Związek Szachowy) była mu macochą.
Mam nadzieję, że w historii polskich szachów Jego imię zapisane zostanie pośród największych koryfeuszy.
Cześć Jego pamięci !
Mirosław P. GNIECIAK