Proste, kontrole sa głownie w poblizu granic i na tasach przelotowych. Warszawa nie spełnia zadnego z tych kryteriów (chyba, ze ewnetualnie jakieś drogi przelotowe przez Warszawe, ale watpię bys czesto spacerował wzdłuż "ekranów").
A wcześniej pisałeś że źle bo nawet na rynek nie wyjdziesz bez dokumentu bo będą tam celnicy stali... Zresztą ja tych celników widziałem u siebie, na Pradze a nie na jakichś przelotówkach.
Co za problem było pozostawic celników na granicy, tylko nie wszystkich zatrzymywac? Po raz kolejny wskazuje, ze przyjete w strefie Schengen rozwiazanie jest niemądre.
A przecież bardzo podobnie jest teraz ! Nie wszystkich zatrzymują, a zatrzymują jak ty twierdzisz w pobliżu granicy
Ja wam pisze co sie dzieje niedaleko granicy.
A co się dzieje ? Biegają celnicy po rynku i krzyczą "muhahahah dawać dokumenty bo inaczej na komende !!" ? Nie płacz że mogą Cie sprawdzać, bo jakby chcieli być upierdliwi to by Cię każdy patrol policji zatrzymywał twierdząc że jesteś podobny do jakiegoś gościa co torebkę ukradł ( mają prawo ! )
Może to trochę "trąci off-topem", ale napiszę jak zdawałem na prawko kategorii "amatorskiej + motocyklowej" jesienią 1962 roku. W listopadzie miałem skończyć 16 lat i zgodnie z ówczesnym kodeksem drogowym mogłem już otrzymać prawko "niezawodowe". Najpierw przez 3 miesiące uczęszczałem na kurs prowadzony przez Wolski Uniwersytet Robotniczy Związku Młodzieży Socjalistycznej przy ul Żytniej w Warszawie (dziś w tym gmachu jest komenda policji). Na placu kręciłem ósemki na WFM-ce, po mieście jeździłem Warszawą M-20 (garbatą). Gdy przyszedł czas egzaminu dostaliśmy kartki z pytaniami. Do każdego były 3 odpowiedzi. Trzeba było postawić krzyżyk przy odpowiedzi właściwej (lub właściwych). Potem był egzamin ustny na makietach ulicy, na której były "resoraczki". Trzeba było podać kolejność przejazdu tych samochodzików. Na drugi dzień egzamin praktyczny. Najpierw parę "ósemek" na WFM-ce. Potem samochodem na miasto. Jazda po ulicach, parkowanie, wjazd do bram przodem i tyłem i temu podobne manewry. Zdawało się na tam samym samochodzie na którym się uczyło w obecności swego instruktora i egzaminatora z Wydz. Ruchu Drogowego Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej. Zdałem (tak jak wszyscy) za pierwszym razem, z tym, że wszystkich obowiązywała "ściepka" na prezent dla egzminatora.
P.S. Dziś mam prawko A+B.
Kilkadziesiąt minut temu otrzymalem tel od znajomego ale teraz to juz potwierdona informacja. Jak podaje interia.pl:
12.07.2005 13:26
Straż pożarna i policja ewakuowała dzisiaj po godz. 13. wszystkich pasażerów warszawskiego metra. Wszystkie stacje są zamknięte. Powodem jest informacja o ładunku wybuchowym.
Przyczyną ewakuacji metra był anonimowy telefon do pogotowia ratunkowego - wiadomo nieoficjalnie ze źródeł zbliżonych do służb porządkowych. Po godz. 13.00 anonimowy rozmówca poinformował dyżurnego pogotowia, że na jednej ze stacji metra jest bomba.
Policja nie chce ujawniać na razie żadnych szczegółów. Rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski powiedział jedynie, że wszystkie takie sygnały muszą być sprawdzane. Dlatego w metrze trwa sprawdzenie pirotechniczne, na miejscu są m.in. policjanci z psami.
O ewakuacji wszystkich stacji metra zdecydował prezydent Warszawy Lech Kaczyński. (PAP)
Głupi żart czy po anglikach będziemy następni???
Policja zaciska pasa; brakuje środków na paliwo
"Życie Warszawy": Stołeczni policjanci zaciskają pasa i obniżają koszty. Mają mniej pieniędzy na benzynę, nie kupią ani jednego komputera. Być może wstrzymają budowę komisariatu w Markach, a nowe radiowozy dostaną za rok. Liczą za to na wsparcie samorządu.
Czytelnik gazety wykręcił numer alarmowy 112. Zawiadomił policję, że zauważył z okna mieszkania, jak ktoś znęca się w Pasażu Wiecha nad mężczyzną. Efekt? "Nie podszedł tam żaden patrol, choć to centrum miasta" - dodaje wzburzony świadek zdarzenia. Czy będziemy musieli się przyzwyczaić do podobnych sytuacji? Niewykluczone - stwierdza "ŻW".
- Minimalizujemy koszty. Wyjazdy samochodów są ograniczane - przyznaje Marek Chwiłoc-Fiłoc, zastępca komendanta stołecznego policji. Zapewnia jednak, że do każdej interwencji radiowóz dojedzie. Jednak, o ile będzie sprawny. Już teraz policjanci sygnalizują, że brakuje pieniędzy na remonty aut.
O problemach stołecznej policji - dziś w obszernej publikacji "Życia Warszawy".
http://wiadomosci.onet.pl...ie_lokalne.html
Korzystając z naszego archiwum podrzucam ulicę na których miejscowa Policja je najbardziej okupuje z fotorapidem c
1) na ulicy Stacyjnej na przeciw komendy policji
2) na ul. Kościuszki przy wlocie z Warszawy koło stacji Orlenu
3) na ul. Lubelskiej, pomiędzy szpitalem, a szkołą podstawowa nr 2.
4) ul . Staszica za kosciołem - trasa Garwolin - Siedlce.
To co z lewej to w Puznówce 35.5km. Z prawej w Garwolinie niedaleko słupka 48.0km DK 17 .Foty by skrzat.
Ja również tego dublowania się uprawnień nie rozumiem, zwłaszcza jak SM stoi i łapie na radar kierowców, zaraz się okaże że będą mieli jednostki AT. Najbardziej rozbudowana jest chyba SM w Warszawie, tam to jeżdżą do awantur, bijatyk a jest ich pewnie już tylu co policjantów. Zawsze SM kojarzyła mi się z taką jednostką dbającą o porządek miasta, organ miasta w społeczeństwie, do nich można dzwonić że uszkodzony kosz na śmieci a oni już przekazują to odpowiednim organom, do niech można dzwonić gdzie nielegalne wysypisko, zajmują się samochodami źle zaparkowanymi, żebrzącymi, bezdomnymi zwierzakami, spacerują po mieście i dbają o ład i nie niszczenie wizerunku miasta i jego mienia. A mnie teraz krew zalewa jak widzę ich na rautach na komendzie policji albo z fotoradarem rozwalonych w swoim lanserskim Fiacie Doblo np. na ulicy Wierzbiczany gdzie jest cisza i spokój, ruch zerowy i odpocząć można.
Dróżnik pijany na służbie
W nocy ze środy na czwartek policjanci z Pułtuska znaleźli na przejeździe kolejowym w miejscowości Świercze pijanego dróżnika. Mężczyźnie grozi teraz nawet pięć lat więzienia
Ok. godz. 1 w nocy na komendę w Pułtusku zawiadomił kontroler PKP.
- Powiedział, że jego zdaniem dróżnik z przejazdu kolejowego w miejscowości Świercze zachowuje się podejrzanie - mówi Rafał Sułecki z biura prasowego mazowieckiej policji. - Na miejsce wysłaliśmy radiowóz, policjanci sprawdzili dróżnika alkomatem. I okazało się, że mężczyzna miał w wydychanym powietrzu 0,8 promila alkoholu.
Pijany dróżnik strzegł uczęszczanego przejazdu, przecięcia trasy pociągów dalekobieżnych, m.in. Warszawa - Gdańsk, i największej w miasteczku ulicy. Cudem nie doszło do katastrofy. Po wizycie policji PKP natychmiast odsunęła 48-letniego dróżnika od pracy.
A teraz czeka go sprawa w sądzie. Za picie w pracy, która polega na strzeżeniu bezpieczeństwa w ruchu, kodeks karny przewiduje karę więzienia od trzech do pięciu lat.
źródło: gazeta.pl
Znany dziennikarz w stanie krytycznym po wypadku
Samochodem ferrari, który rozbił się wieczorem w Warszawie kierował Maciej Zientarski – dowiedział się RMF FM.
Znany dziennikarz wypadek przeżył, jest w stanie krytycznym. Kolega, z którym jechał - dziennikarz "Super Expressu", nie żyje.
Jak powiedział Karol Jakubowski z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji do tragedii doszło ok. godz. 22. - Samochód jadący ul. Puławską uderzył w jeden ze słupów podtrzymujących wiadukt prowadzący na Ursynów. Auto zaczęło się palić - powiedział. - Pasażer samochodu spłonął. Kierowcy udało się wydostać z palącego się ferrari. W stanie ciężkim przewieziono go do szpitala - dodał Jakubowski.
Na razie nie wiadomo co było przyczyną wypadku. - Ustalamy okoliczności tej tragedii - powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Marcin Szyndler. Jak dodał, być może przyczyną była nadmierna prędkość, o czym świadczyłyby zabezpieczone na miejscu ślady i stan rozbitego auta.
TEKST NA ONECIE
Sześć osób zostało rannych po tym jak samochód osobowy wjechał w przystanek autobusowy na warszawskiej Pradze - poinformował Karol Jakubowski z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Do wypadku doszło ok. godz. 12.12. 29-letnia Małgorzata R., która prowadziła volkswagena lupo, tłumaczyła, że ktoś zajechał jej drogę a ona, by uniknąć zderzenia, gwałtownie skręciła kierownicą. Wjechała w przystanek, i raniła sześć osób oczekujących na autobus.
Kobieta była trzeźwa. Na miejscu są policjanci, którzy przesłuchują świadków i zabezpieczają ślady, tak by sprawdzić czy jej wersja wydarzeń jest prawdziwa - powiedział Jakubowski.
Jak poinformował koordynator zespołów ratownictwa medycznego wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego i transportu sanitarnego Marek Niemirski, dwie z rannych osób trafiły do szpitala na ul. Szaserów, jedna do Bielańskiego i trzy do Praskiego.
Ich stan można określić jako średni. Mają głównie obrażenia kończyn, wewnętrzne i w przypadku jednej osoby, kręgosłupa - powiedział.
Jedna z rannych osób ma ok. 60 lat, pozostałe są w wieku od 19 do 32.
W styczniu ubiegłego roku w wypadku na przystanku w Warszawie zginęło pięć osób a dwie zostały ranne. 29-letni Mikołaj P. jechał fordem z prędkością ok. 100 km/godz. wiaduktem Trasy Toruńskiej w Warszawie, w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km/godz. Podczas wyprzedzania auto uderzyło w krawężnik, odbiło się od niego i wpadło na przystanek autobusowy, na którym stało kilkanaście osób.
W październiku ubiegłego roku Sąd Okręgowy Warszawa-Praga skazał Mikołaja P. na pięć lat więzienia.
Źródło wp.pl