Niedawno pisałem w ?Gazecie? o niemieckich schronach bojowych (bunkier to nazwa popularna, ale nieprawidłowa),
które zbudowano zaraz po upadku Powstania Warszawskiego. Betonowe budyneczki, prawie w całości ukryte w
ziemi, ocalały jeszcze w kilku miejscach stolicy. Załączam mój test sprzed dwóch miesięcy.
Okruchy twierdzy
Po upadku Powstania Warszawskiego centrum miasta zmieniono w twierdzę - Festung Warschau. Niemcy otoczyli
Śródmieście pierścieniem żelbetowych schronów bojowych, zapór i barykad. Na nic się jednak one nie przydały - w
obawie przed okrążeniem przez Rosjan hitlerowcy opuścili stolicę bez walki
Choć od tamtej pory minęło prawie 60 lat, ślady Festung Warschau mijamy codziennie w wielu miejscach Warszawy.
Zwykle nie sądzimy, że wystająca z trawnika bryła betonu to dawne niemieckie stanowisko bojowe, a z zasypanego
ziemią okrągłego otworu w chodniku wychylał się kiedyś żołnierz wcale nie bratniej armii.
Schrony ze sztapy
Wokół Warszawy Niemcy wyznaczyli dwie linie obrony. Zewnętrzna - złożona głównie z umocnień ziemnych i
starych carskich fortów - otaczała całą lewobrzeżną część miasta. Wewnętrzna zamykała tylko centrum stolicy.
Zaczynała się przy północnym skraju Cytadeli, biegła przez pl. Inwalidów, obok Dworca Gdańskiego i wzdłuż
obwodowej linii kolejowej do Dworca Zachodniego. Następnie przez pl. Narutowicza do południowej granicy Filtrów,
Nowowiejską do pl. Zbawiciela, Piękną do Wisły i równolegle do jej brzegu docierała do Cytadeli.
Podstawą obrony były tu zagłębione w ziemi małe żelbetowe schrony ze stanowiskiem strzeleckim, tzw. Ringstand
58c. Zaczęto je budować w końcu października 1944 r. Miało być ich 600, ale do połowy grudnia, gdy chwyciły
mrozy, wykonano prawdopodobnie zaledwie 59. Rozmieszczono je grupami w wzdłuż wewnętrznego pierścienia
twierdzy. Do dziś ocalało kilkanaście. Niektóre w całkiem dobrym stanie.
- To były obiekty standardowe. Identyczne, albo bardzo podobne można spotkać niemal w całej Europie - mówi Stefan
Fuglewicz z Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji. - W Warszawie, która oczekiwała ataku Rosjan, schrony te miały
grubsze niż zwykle ściany - 60 - 80 cm.
Z czapką i bez
Stefan Fuglewicz jest naszym przewodnikiem po warszawskich Ringstandach. Nietypową wycieczkę zaczynamy u
zbiegu al. Niepodległości i ul. Nowowiejskiej. Z trawnika przy północno-zachodnim narożniku skrzyżowania wystaje
kanciasta żelbetowa bryła z wąską szczeliną skierowaną w stronę przecięcia się ulic.
- Ten obiekt ma nadziemną osłonę, taką nadbudówkę, z której można strzelać w jednym kierunku. Częściej spotyka się
odmianę bez tej nadbudówki, tylko z okrągłym otworem u góry. Z otworu wychylał się żołnierz i prowadził ostrzał z
karabinu we wszystkie strony, ale za to nie był niczym osłonięty - tłumaczy Stefan Fuglewicz.
Taki właśnie typ Ringstanda znajdujemy na parkingu przed budynkiem Metaleksportu przy ul. Pięknej. Betonowa płyta z
zasypanym piaskiem otworem przypomina nieczynną studzienkę kanalizacyjną.
- Pod ziemią na pewno zachowały się ściany schronu. Ringstand miał dwa pomieszczenia: izbę bojową, gdzie stał
żołnierz i strzelał z karabinu, oraz znajdującą się z tyłu izbę pogotowia, gdzie były piętrowe prycze dla trzyosobowej
załogi i skrzynki z amunicją - mówi znawca fortyfikacji.
By zobaczyć równocześnie oba typy - z nadbudówką i bez - jedziemy w rejon Dworca Zachodniego. Tuż przy
torach kolejki WKD natrafiamy na schron "z czapką" i otworem strzeleckim w stronę Alej Jerozolimskich.
- To zapewne jedno z czterech stanowisk, które miały bronić dworca z każdej strony - Stefan Fuglewicz pokazuje
szkic z widocznymi czterema punktami wokół stacji. - Po pozostałych trzech nie ma śladu.
Objeżdżamy dworzec i ulicą Prądzyńskiego docieramy do opuszczonych peronów towarowych. Na końcu jednego z
nich widać betonowy korpus schronu "z czapką". Kilkadziesiąt metrów w bok - dobrze zachowany obiekt "bez
czapki". Wokół górnego otworu zachował się metalowy pierścień, na którym opierano obrotowy podnóżek karabinu
maszynowego.
- Ringstandy nigdy nie występowały pojedynczo. Zawsze po dwa lub cztery. Wspólnie tworzyły trudną do przejścia
zaporę - wyjaśnia nasz przewodnik.
Pamiątki przeszłości
Niedawno głośno było o odkopanym schronie przy ul. Górczewskiej. Podczas przebudowy wiaduktu kolejowego
robotnicy odsłonili ukryty dotychczas w skarpie nasypu Ringstandt 58c bez nadbudówki. Jest cały i dobrze
zachowany. Na betonowych ścianach pozostały tylko drobne rysy po łyżce koparki.
- Powinien pozostać, jako ciekawa pamiątka przeszłości. Nikomu tu nie przeszkadza - mówi Stefan Fuglewicz.
Prawdziwą ucztę miłośnicy fortyfikacji II wojny światowej mają na Żoliborzu. Tylko wzdłuż samej al. Wojska Polskiego
ocalały aż trzy schrony bojowe Festung Warschau. O istnieniu dwóch z nich - ukrytych w całości pod ziemią po
bokach pl. Inwalidów - świadczą widoczne w ziemi betonowe kółka. Bryła trzeciego wyrasta ponad trawnik między
jezdniami alei. Nieopodal - na chodniku ul Krajewskiego i pod parkanem szkoły przy ul. Śmiałej - znajdują się dwa
następne tego typu schrony.
Wycieczkę kończymy przy elektrowni na Powiślu. Na zamkniętym terenie zakładu, ale blisko ogrodzenia od Wybrzeża
Kościuszkowskiego, stoi okrągła betonowa wieżyczka z otworami strzelniczymi na cztery strony świata.
- Nie jest to Ringstand, ale też interesujący obiekt obronny z podziemnym pomieszczeniem - ocenia Stefan Fuglewicz.
Zostawić, zabezpieczyć
Wobec groźby okrążenia, 16 stycznia 1945 r. załoga Festung Warschau wycofała się z miasta w kierunku następnej
linii obrony Radom - Łódź - Płońsk - Maków. Następnego dnia do lewobrzeżnej Warszawy wkroczyły przez Wisłę
oddziały 1 Armii Wojska Polskiego. Ringstandy nie zostały sprawdzone w boju. Od zakończenia wojny schrony były
regularnie rozbierane. Musiały zniknąć z reprezentacyjnych punktów miasta - np. sprzed głównego gmachu
Politechniki Warszawskiej. Likwidowano je też z powodu inwestycji komunikacyjnych - budowy Trasy W-Z, czy
poszerzania torowisk linii kolejowych. A że grube żelbetowe ściany trudno było skruszyć, najczęściej odcinano tylko
część konstrukcji, pozostawiając resztę w ziemi.
Zdaniem Stefana Fuglewicza pozostałe niemieckie schrony należy zabezpieczyć jako ważne ślady historii. Ich
zagospodarowanie byłoby jednak bardzo trudne. Obiekty są małe, z ciasnymi wnętrzami, i nie nadają się do
zwiedzania. Powinno się raczej pomyśleć o ich solidnym zamknięciu przed dziećmi i odpowiednim wyeksponowaniu.