logo
 Pokrewne renessmeKościół św Floriana w Warszawiekomis ubrań ciążowych Warszawakoncert GEORGA MICHAELA w WarszawieKorty Tenisowe AWF WarszawaKomis meble używane Warszawakomis sukni ślubnych WarszawaKolegium języka angielskiego Warszawakomis Telefony komórkowe Warszawakoscił Świętej Anny WarszawaKomenda Główna OHP w Warszawie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • janekx82.keep.pl
  • renessme


    Niedawno pisałem w ?Gazecie? o niemieckich schronach bojowych (bunkier to nazwa popularna, ale nieprawidłowa),
    które zbudowano zaraz po upadku Powstania Warszawskiego. Betonowe budyneczki, prawie w całości ukryte w
    ziemi, ocalały jeszcze w kilku miejscach stolicy. Załączam mój test sprzed dwóch miesięcy.

    Okruchy twierdzy

    Po upadku Powstania Warszawskiego centrum miasta zmieniono w twierdzę - Festung Warschau. Niemcy otoczyli
    Śródmieście pierścieniem żelbetowych schronów bojowych, zapór i barykad. Na nic się jednak one nie przydały - w
    obawie przed okrążeniem przez Rosjan hitlerowcy opuścili stolicę bez walki
    Choć od tamtej pory minęło prawie 60 lat, ślady Festung Warschau mijamy codziennie w wielu miejscach Warszawy.
    Zwykle nie sądzimy, że wystająca z trawnika bryła betonu to dawne niemieckie stanowisko bojowe, a z zasypanego
    ziemią okrągłego otworu w chodniku wychylał się kiedyś żołnierz wcale nie bratniej armii.
    Schrony ze sztapy
    Wokół Warszawy Niemcy wyznaczyli dwie linie obrony. Zewnętrzna - złożona głównie z umocnień ziemnych i
    starych carskich fortów - otaczała całą lewobrzeżną część miasta. Wewnętrzna zamykała tylko centrum stolicy.
    Zaczynała się przy północnym skraju Cytadeli, biegła przez pl. Inwalidów, obok Dworca Gdańskiego i wzdłuż
    obwodowej linii kolejowej do Dworca Zachodniego. Następnie przez pl. Narutowicza do południowej granicy Filtrów,
    Nowowiejską do pl. Zbawiciela, Piękną do Wisły i równolegle do jej brzegu docierała do Cytadeli.
    Podstawą obrony były tu zagłębione w ziemi małe żelbetowe schrony ze stanowiskiem strzeleckim, tzw. Ringstand
    58c. Zaczęto je budować w końcu października 1944 r. Miało być ich 600, ale do połowy grudnia, gdy chwyciły
    mrozy, wykonano prawdopodobnie zaledwie 59. Rozmieszczono je grupami w wzdłuż wewnętrznego pierścienia
    twierdzy. Do dziś ocalało kilkanaście. Niektóre w całkiem dobrym stanie.
    - To były obiekty standardowe. Identyczne, albo bardzo podobne można spotkać niemal w całej Europie - mówi Stefan
    Fuglewicz z Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji. - W Warszawie, która oczekiwała ataku Rosjan, schrony te miały
    grubsze niż zwykle ściany - 60 - 80 cm.
    Z czapką i bez
    Stefan Fuglewicz jest naszym przewodnikiem po warszawskich Ringstandach. Nietypową wycieczkę zaczynamy u
    zbiegu al. Niepodległości i ul. Nowowiejskiej. Z trawnika przy północno-zachodnim narożniku skrzyżowania wystaje
    kanciasta żelbetowa bryła z wąską szczeliną skierowaną w stronę przecięcia się ulic.
    - Ten obiekt ma nadziemną osłonę, taką nadbudówkę, z której można strzelać w jednym kierunku. Częściej spotyka się
    odmianę bez tej nadbudówki, tylko z okrągłym otworem u góry. Z otworu wychylał się żołnierz i prowadził ostrzał z
    karabinu we wszystkie strony, ale za to nie był niczym osłonięty - tłumaczy Stefan Fuglewicz.
    Taki właśnie typ Ringstanda znajdujemy na parkingu przed budynkiem Metaleksportu przy ul. Pięknej. Betonowa płyta z
    zasypanym piaskiem otworem przypomina nieczynną studzienkę kanalizacyjną.
    - Pod ziemią na pewno zachowały się ściany schronu. Ringstand miał dwa pomieszczenia: izbę bojową, gdzie stał
    żołnierz i strzelał z karabinu, oraz znajdującą się z tyłu izbę pogotowia, gdzie były piętrowe prycze dla trzyosobowej
    załogi i skrzynki z amunicją - mówi znawca fortyfikacji.
    By zobaczyć równocześnie oba typy - z nadbudówką i bez - jedziemy w rejon Dworca Zachodniego. Tuż przy
    torach kolejki WKD natrafiamy na schron "z czapką" i otworem strzeleckim w stronę Alej Jerozolimskich.
    - To zapewne jedno z czterech stanowisk, które miały bronić dworca z każdej strony - Stefan Fuglewicz pokazuje
    szkic z widocznymi czterema punktami wokół stacji. - Po pozostałych trzech nie ma śladu.
    Objeżdżamy dworzec i ulicą Prądzyńskiego docieramy do opuszczonych peronów towarowych. Na końcu jednego z
    nich widać betonowy korpus schronu "z czapką". Kilkadziesiąt metrów w bok - dobrze zachowany obiekt "bez
    czapki". Wokół górnego otworu zachował się metalowy pierścień, na którym opierano obrotowy podnóżek karabinu
    maszynowego.
    - Ringstandy nigdy nie występowały pojedynczo. Zawsze po dwa lub cztery. Wspólnie tworzyły trudną do przejścia
    zaporę - wyjaśnia nasz przewodnik.
    Pamiątki przeszłości
    Niedawno głośno było o odkopanym schronie przy ul. Górczewskiej. Podczas przebudowy wiaduktu kolejowego
    robotnicy odsłonili ukryty dotychczas w skarpie nasypu Ringstandt 58c bez nadbudówki. Jest cały i dobrze
    zachowany. Na betonowych ścianach pozostały tylko drobne rysy po łyżce koparki.
    - Powinien pozostać, jako ciekawa pamiątka przeszłości. Nikomu tu nie przeszkadza - mówi Stefan Fuglewicz.
    Prawdziwą ucztę miłośnicy fortyfikacji II wojny światowej mają na Żoliborzu. Tylko wzdłuż samej al. Wojska Polskiego
    ocalały aż trzy schrony bojowe Festung Warschau. O istnieniu dwóch z nich - ukrytych w całości pod ziemią po
    bokach pl. Inwalidów - świadczą widoczne w ziemi betonowe kółka. Bryła trzeciego wyrasta ponad trawnik między
    jezdniami alei. Nieopodal - na chodniku ul Krajewskiego i pod parkanem szkoły przy ul. Śmiałej - znajdują się dwa
    następne tego typu schrony.
    Wycieczkę kończymy przy elektrowni na Powiślu. Na zamkniętym terenie zakładu, ale blisko ogrodzenia od Wybrzeża
    Kościuszkowskiego, stoi okrągła betonowa wieżyczka z otworami strzelniczymi na cztery strony świata.
    - Nie jest to Ringstand, ale też interesujący obiekt obronny z podziemnym pomieszczeniem - ocenia Stefan Fuglewicz.
    Zostawić, zabezpieczyć
    Wobec groźby okrążenia, 16 stycznia 1945 r. załoga Festung Warschau wycofała się z miasta w kierunku następnej
    linii obrony Radom - Łódź - Płońsk - Maków. Następnego dnia do lewobrzeżnej Warszawy wkroczyły przez Wisłę
    oddziały 1 Armii Wojska Polskiego. Ringstandy nie zostały sprawdzone w boju. Od zakończenia wojny schrony były
    regularnie rozbierane. Musiały zniknąć z reprezentacyjnych punktów miasta - np. sprzed głównego gmachu
    Politechniki Warszawskiej. Likwidowano je też z powodu inwestycji komunikacyjnych - budowy Trasy W-Z, czy
    poszerzania torowisk linii kolejowych. A że grube żelbetowe ściany trudno było skruszyć, najczęściej odcinano tylko
    część konstrukcji, pozostawiając resztę w ziemi.
    Zdaniem Stefana Fuglewicza pozostałe niemieckie schrony należy zabezpieczyć jako ważne ślady historii. Ich
    zagospodarowanie byłoby jednak bardzo trudne. Obiekty są małe, z ciasnymi wnętrzami, i nie nadają się do
    zwiedzania. Powinno się raczej pomyśleć o ich solidnym zamknięciu przed dziećmi i odpowiednim wyeksponowaniu.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zabaxxx26.xlx.pl