Do wynajęcia od zaraz pomieszczenia mieszkalne (apartament/studio) na ostatniej (drugiej) kondygnacji w budynku biurowym na Bemowie - róg ul. Wrocławskiej i Powstańców Śląskich (przy wiadukcie).
Lokalizacja idealna dla ludzi twórczych, wymagających dyskrecji i ceniących komfort.
Powierzchnia >110m2, możliwość własnej aranżacji, wszystkie media + światłowodowy internet.
Łatwy dojazd samochodem (mamy własny strzeżony parking) i dobry układ komunikacji miejskiej.
Cena do negocjacji. Telefon: 0 694 638 505
www.wroclawska.waw.pl
wbrew pozorom nie taki diabeł straszny.. :)
Stałam prawie 4 lata na Partynicach i uważam że to jedna z najlepszych stajni we Wrocławiu.
Po pierwsze świetny dojazd komunikacją miejską, to było dla mnie najważniejsze.
2 hale, na jednej genialne podłoże, na drugiej też dosyć dobre. Poza tym 3 czworoboki, dużo miejsca do jazdy, zawody na miejscu, świetne warunki, ładna stajnia, dużo ludzi, zawzse jest do kogo usta otworzyć.
Co do pastwisk, pensjonariusze i straż miejska stawiają na łące stoje własne pastwiska, mój koń wychodził często.
Poza tym bardzo dużo dała mi mozliwość pomocy przy zawodach, choćby sekretarzowanie podczas zawodów ujeżdżeniowych. Spojrzenie z drugiej strony może pozwolić na dalszy rozwój w treningu ;).
Do tego cena mniejsza niż w wiekszosci stajni.
pzdr
ritka
Drodzy Państwo,
Zastanawia mnie na jakiej podstawie (w odniesieniu do czego) ustalane są ceny biletów (zwłaszcza komunikacji miejskiej poza obrębem miasta Brzeg)? Już pomijam fakt wysokości cen biletów jednorazowych, które w porównaniu np. do Wrocławia są wręcz horendalne, jednak ceny biletów miesięcznych to całkowita porażka.
Jak to jest, że bilet miesięczny normalny w obrębie miasta kosztuje 50zł, natomiast już na Skarbimierz jest to koszt ponad 130zł. Czyżby odległość od granic miasta do Skarbimierza Os. była aż tak kosmiczna?
Jak to jest, że bilet miesięczny na "2" (na Skarbimierz Os.) kosztuje prawie tyle samo co 40 przejazdów jednorazowych? W wyniku tego nie opłaca się kupować miesięcznych, bo wystarczy, że nie skorzystam z komunikacji miejskiej z jakiś tam powodów 4 razy w m-cu i już wychodzi to taniej podczas kupowania jednorazowych biletów na każdy przejazd.
Dlaczego zatem bilet miesięczny w obrębie miasta jest dużo tańszy niż 40 przejazdów jednorazowych? Czyżby zasady ustalania cen były tu znacząco odmienne?
Jak to jest, że bilet miesięczny PKP z Brzegu do Wrocławia i spowrotem kosztuje 185zł, na trasie równej ponad 40km, natomiast miesięczny do wioski oddalonej od Brzegu o zaledwie kilka km trzeba zapłacić 130zł. Wychodzi na to, że im bliżej tym drożej
Czy nie można byłoby jednak wpaść na jakiś genialny pomysł i cenowo zachęcić ludzi do korzystania z przejazdów komunikacji miejskiej poza obrębem miasta? Naprawdę nie trzeba tu dużo kombinować. Np. skoro miesięczny w obrębie miasta (bez ograniczeń na ilość przejazdów) na wszystkie linie wynosi 50zł to wystarczy ustalić powiedzmy 75zł za bilet na jedną linię poza granicami miasta. W tym wypadku mieszkańcy pobliskich wiosek na pewno z chęcią skorzystaliby z takiej oferty, by dostać się z domu do pracy i z powrotem. Wiadomo przecież, że większość osób korzysta z przejazdów tylko na zasadzie tam i z powrotem (praca-dom), więc ewentualnie można byłoby wymyślić coś w stylu karnetu do kasowania podczas każdego kursu, ale w jakiejś rozsądnej cenie. Przecież pracujący czy też uczący się nie jeżdżą po 10 razy dziennie dla zabawy.
Dojeżdżając codziennie z rana widzę, że autobus prawie świeci pustkami. Nic dziwnego, bo za taką cenę na pewno wygodniej, przyjemniej i bardziej komfortowo jest podjechać do Brzegu samochodem. Gdyby nie fakt, że chwilowo nie mogę skorzystać z własnego środka lokomocji PKS na pewno miałby jedną klientkę mniej.
Proszę włodaży PKS o przeanalizowanie mojego wywodu i wyciągnięcie jakiś konketnych wniosków w celu poprawy sytuacji. Przecież komunikacja powinna być dla ludzi tylko, że na obecnych zasadach koszty takiego dojazdu są przerażające
Moni, masz na myśli mieszkania nowe czy z wtórnego rynku?
Bo jeśli chodzi o nowe, to wszystkie tańsze są w sumie na wygwizdowie i nie wiem, jak jest z komunikacją. Mój kolega kupił przepiękne mieszkanie na Bielanach, zaraz przy wylocie z Wro na autostradę, ale szkopuł jest jeden - jak nie masz samochodu, to nie dasz rady. W ogóle Wrocław to jeden wielki plac budowy, więc czasem ciężko z jednego miejsca w drugie dojechać szybko. Dlatego ciche, spokojne i całkiem fajne (i niedrogie, jeśli idzie o ceny mieszkań) jest osiedle Kiełczów, ale przez remonty dróg nie da się stamtąd dojechać do pracy zbyt szybko. W ogóle kupno mieszkania nowego, bardziej z dala od centrum (blisko granicy miasta) są moim zdaniem nietrafionym pomysłem, jeśli ktoś nie dysponuje własnym samochodem - komunikacja miejska jakoś jakby tych miejsc nie zauważała.
Z mieszkań na rynku wtórnym odradziłabym kupowanie czegokolwiek na Kozanowie czy Nowym Dworze, bo nie są to zbyt bezpieczne osiedla (a raczej powiedziałabym, że niebezpieczne. Niby Nowy Dwór jest doskonale skomunikowany z resztą miasta (wiem, bo sama mieszkam na sąsiednim Muchoborze Małym) i w zasadzie jest takim samowystarczalnym lokalnym centrum, ale to są jedyne zalety tego miejsca.
Na pewno najfajniej położone i najspokojniejsze dzielnice to Biskupin+Sępolno (z okolicznym Zaciszem, Zalesiem i Dąbiem), Krzyki - spokojne, zielone dzielnice, nie ma blokowisk, tylko niska zabudowa, szybki i dobry dojazd do centrum (w tej chwili Sępolno i Biskupin urąbane są po pachy niekończącym się remontem Placu Grunwaldzkiego i Mostu Szczytnickiego, ale po zakończeniu przebudowy będzie cudo). Ale są to niewątpliwie najdroższe dzielnice - i pod względem kupna mieszkania, i pod względem utrzymania.
Ja sama jestem zachwycona, oprócz rodzinnego Sępolna, okolicami ul. Hallera, czyli ogólnie osiedlami Krzyki, Borek, Grabiszyn+Grabiszynek - są to na pewno dość spokojne miejsca, a do centrum dojeżdża się przyzwoicie i szybko. Jest też tam dużo zieleni, parki (przy Sępolnie i Biskupinie jest Park Szczytnicki, niedaleko Hala Stulecia i Zoo; przy Krzykach - Park Południowy, niewielki, ale uroczy; Grabiszynek też ma ciekawe spacerowe miejsca).
Przedstawiam zatem ustalenia po dzisiejszym spotkaniu.
[b:21fa1tzy]1. Termin.[/b:21fa1tzy]
Aby był czas na przygotowanie potrzebnych rzeczy, jak również- aby cała impreza nie odbywała się za późno (wiadomo- będzie coraz zimniej)- termin ustalono na weekend 27-28 października. Ponieważ temperatura nie będzie sprzyjała spaniu pod namiotami- cała impreza będzie jednodniowa, a o to który dzień będzie chętnym bardziej pasował, będzie miało wpływ na to czy LARP odbędzie się w sobotę, czy w niedzielę.
[b:21fa1tzy]2. Miejscówka[/b:21fa1tzy]
Padły trzy propozycje miejscówki:
- Metalchem- okolica całkiem niezła, ale utrudnieniem mogą być niezbyt często kursujące autobusy i kawałek drogi do przystanku
- działka Dragona- tu również utrudnieniem może być komunikacja, ale byłaby to korzystniejsza lokacja, dyby byli znów chętni z Wrocławia
- wyspa Bolko- dobre położenie i teren, ale minusem jest konieczność dogadywania się z Urzędem Miasta, Strażą Miejska i Bóg wie kim jeszcze...
[b:21fa1tzy]3. Wyposażenie[/b:21fa1tzy]
- Ze względów bezpieczeństwa chętni powinni zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt chroniący twarz, a przede wszystkim oczy. Najlepszym rozwiązaniem jest "przyłbica" z siatki metalowej wykorzystywana jako ochrona podczas koszenia- koszt takowej to ok. 25zł. Może być to również maska do ASG, ale jej koszty są większe. W ostateczności powinno sie mieć okulary z pleksy- również noszone podczas koszenia- ich cena to ok. 9zł.
- Maximoe zaoferował się z wypożyczeniem max do 5 par rękawic spawalniczych, gdyby ktoś potrzebował do walk w starciu bezpośrednim.
- broń do walki w starciu bezpośrednim (bezpieczniaki)- Koszt wykonania jednego to ok 20-23zł, więc dobrze by było wiedzieć ile takowych trzeba będzie zrobić. Pracy tej podjęli się: Madzik, Fighter, Maximoe, Zielu i Pixel.
- broń do walki dystansowej (łuki i strzały)- Na potrzeby LARPa obiecano nam wypożyczyć odpowiednie łuki. Ich koszt to ok 30zł + robocizna, o czym wspominam na wypadek, by wiedziec z jakim wydatkiem się liczyć gdyby któryś uległ zniszczeniu lub gdyby ktoś zamierzał takowy sobie odkupić. Przekazano mi również, że Druid zapewni odpowiednie strzały w ilości 40-100 sztuk.
Koleś, post właściwie przeznaczony dla Ciebie.
Temat właściwie wszystko wyjaśnia. Możesz na Radzie ustalić jakie są szanse reaktywacji linii nr 3 do Szadku?
Jak trzeba to ruszę w wakacje z akcją obywatelską-tzn. jakieś tam podpisy, petycje i inne "szity". Mam takie marzenie, żeby ludziska mogli sobie np. od września lub października jeździć do Zduńskiej Woli komunikacją miejską do szkół czy urzędów.
Do Zapolic chyba taka drynda jeździ.
Mogę zasięgnąć języka jak to można zmontować "urzędowo". Jest Towarzystwo Transportu Publicznego we Wrocławiu i można byłoby skorzystać z ich pomocy prawnej.
Jak sądzę, będzie się to wiązało z rzuceniem jakiejś kasy z budżetu gminy. Wiadomo, że teraz byle nygus liczy, że zarobi podwójnie, a już tym bardziej taki socjalistyczny wytwór jak MPK. Cholernie nie lubię socjalu, ale pomyślałem, że skoro już wyrzucamy kasę w błoto-czyt. "władza" wyrzuca na durne parkingi, to można byłoby zrobić coś, co naprawdę jest korzystne dla obywateli "Miasta i Gminy". Tym samym, zablokować bezcelowe wyrzucanie kasy poprzez celowe finansowanie czegoś, na czym faktycznie wszyscy skorzystają. A jak nie MPK Zduńska Wola, to może innemu przewoźnikowi by się opłaciło?
Zakład, że ceny biletów PKS by spadły? Podpowiada mi to moja łepetyna...
Myślę, że jeśli ceny byłyby niższe niż w PKS (a np. inwalidzi czy osoby starsze za bilet nie płacą w ogóle) to o klientów nie ma się co martwić. Poza tym - "lud" wyraził swoją wolę powyżej.
Trzeba wybadać (albo najlepiej "lobbować") w Radzie za poparciem dla reaktywacji linii "3", niech nawet się nazywa "1001" albo "beczkowóz", aby tylko jeździła.
Na podobną manianę Zelów wydał około 18 tys. za rok. Myślę, że jest realne zrobić to u nas. A jak usłyszymy "nie ma pieniędzy" to zrobimy zadymę w mediach i zapyta się na co do jasnej cholery ta kasa idzie, że "nie ma". Na nowe parkingi czy szalet miejski?!