Absolwentka HISTORII SZTUKI przygotuje do matury oraz egzaminów wstępnych i semestralnych. Korepetycje, konsultacje, szeroki dostęp do literatury fachowej, materiałów wizualnych, różnego rodzaju zestawień oraz testów. Mozliwość dojazdu do ucznia (Trójmiasto). Cena do uzgodnienia (~25 zł.). Kontakt na mail: velya@go2.pl lub tel. 600774639. Serdecznie zapraszam!!!
Chętnie udzielę korepetycji z przedmiotów humanistycznych.
Mogę też pomóc w przygotowaniu do rozmowy kwalifikacyjne (bo na wiekszosci uczelni, na szczęście obowiązują) no filozofię, komunikację społeczną, życie publiczne, kuluuroznawstwo, etnologie, antropologie i pokrewne
darkzone64@poczta.onet.pl
korepetycje z historii sztuki. przygotowanie do matury!!!
Dwa filmy. Przyznam, że ściągnięte ze względu na aktorów. I zaskoczenie. Bo oba nie bardzo moja tematyka.
"Win a Date with Tad Hamilton!"
Historia bardzo łatwa do przewidzenia, no bo jak inaczej w komediach romantycznych? Mnie to tam nie interesuje xD
Oglądałam z bananem na twarzy. Poważnie xD Tylko nie wiem, czy to był odruch mimowolny xP
Od tej pory znajomość ilości uśmiechów u człowieka będzie dla mnie synonimem "Kocham cię". LOL xD
Przyznam szczerze, że Cathy rządzi. Ona była najśmieszniejsza w tym wszystkim i jak na złość było jej najmniej. Czemu?
Ot, taki film do obejrzenia.
No, ale... Josh. Ach, ach ^^
Wiem, wiem...
Komedia romantyczna się jeszcze mieści w filmach, które oglądam, ale melodramat? Rzadko.
"A walk to remember"
Musiałam sobie przypominać, że to film z 2002 roku xD Ciągle mi się wydawało, że jacyś zacofani są. Sorry... Matko... Musiałam wrócić do 12 roku życia, żeby pamiętać.
Co się dzieje, gdy popularny i zły chłopiec zostaje ukarany po tragicznym zabawianiu się z kolegami pierwszoklasistą i musi sprzątać, udzielać korepetycji, a do tego wystąpić w sztuce, i przy tym bierze udział córka pastora? Oboje znają się od lat i wydarzenia... No cóż...
Niby wszystko powinno iść gładko i bez niespodzianek. Wiadomo było, że Landon i Jamie będą razem. W końcu. Osobiście czekałam na jakąś wielką kłótnie, focha i powrót, a tu buba. Białaczka. U Jamie. Trzeba pamiętać, że w 2002 jak leki nie działały to koniec. Generalnie tak smutno pod koniec i w ogóle. Z Natalią (nie z tobą BS oczywiście) włączył nam się syndrom "tulimy" z "biedaczek" na ustach.
Jestem pewna, że część z was widziała ;]
Prawdopodobnie gdyby nie Shane w ogóle bym nie tknęła. Co poradzić?
Ja się poważnie poryczę na koniec 13 sezonu ER.
dwa miechy wakacji. dwa tygodnie ferii. i reszta. kto ma tak dobrze?
(co prawda wątpię w swoją wytrzymałość psychiczną.)
Kpisz? Rozmawiałaś w ogóle z jakimś nauczycielem na ten temat? Dwa miesiące wakacji zamień sobie na jeden - dwa tygodnie po zakończeniu roku i dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku nauczyciel musi być do dyspozycji dyrektora, pomagać przy rekrutacji i tak dalej. Rzeczywista lista dni wolnych naprawdę nie jest wiele dłuższa, ba, właściwie urlopu jest mniej - nauczyciel pracuje więcej niż tradycyjne osiem godzin dziennie. Zabiera po prostu pracę do domu - musi przygotować scenariusz lekcji, ćwiczenia, sprawdziany, skserować materiały, zorganizować konkursy, prace semestralne, to wcale nie jest tak lekko. Poza tym oczywiście kwestia zarobków - moi nauczyciele i tak zarabiają około dwa razy więcej od swoich kolegów z racji ich dwujęzyczności, a i tak dorabiają, gdzie tylko mogą - a to korepetycje wśród uczniów innej szkoły (polecają się nawzajem), a to drugi etat (np. uczy fizyki i matematyki), a to pracuje jeszcze w innej szkole.
Nigdy w życiu nie chciałam być nauczycielką i nie zostanę, wbrew złowróżbnym przepowiedniom niejakiego Roberta Noja.
W przeciwieństwie do Nany i Demi, ja matury raczej nie zdam, na studia więc się nie dostanę (chyba że do Dojczlanda, w co i tak wątpię). Chciałabym... chciałabym być Kimś. Zawsze chciałam. I poszukując czegoś, w czym byłabym wybitna, zmarnowałam masę czasu. Próbowałam pisać (co zostało mi do dzisiaj, ale idzie marnie i nie wiążę z tym przyszłości), rysować i malować (takoż), śpiewać (co ciągnęłam przez ponad pięć lat, lol), grać w teatrze (efekt czteroletniej pracy - trochę przedstawień, wygranych konkursów i jedno ogólnopolskie słuchowisko), myślałam o historii, historii sztuki (nie widzi mi się posada nauczyciela ani kustosza), archeologii (ja z łopatą? nie utrzymam), prawie (za głupia), medycynie (takoż), informatyce (takoż)... przez krótki czas poważnie zastanawiałam się nad propozycją rodziców, żeby przenieść się do muzycznej lub baletowej, ale się nie zdecydowałam. Powód? Postępująca prokrastynacja i straszny lęk przed porażką, nieprzyjęciem, lub, co gorsza, wyrzuceniem.
Jedno jest pewne: zginę marnie.
jestem absolwentką historii sztuki uj, przygotowuję do matury - jeśli macie do mnie jakieś pytania albo szukacie korepetycji to zapraszam: trrusia@poczta.fm albo gg 3234889 )) śpieszcie sie - jeden rok na naukę do matury może nie wystarczyć!!
jak dla mnie rysunek i projektowanie to podstawa kowalstwa. kowalom przydaly by sie tez korepetycje z historii i jakiejś teorii sztuki.
postaram sie narysowac to cwiczonko. ale nie wiem co z tego wyjdzie.
Jeśli pozostaniemy przy nauczycielach, niech Wam będzie . Ale o studiach to topik jednak nie jest i póki go nie rozszerzymy, prosiłabym jednak o trzymanie się zakresu szkolnych murów i tematyki "okołonauczycielskiej", nie wszystkich studiów i perspektyw lub ich braku.
@Koval - bez urazy, ale chyba nie wiesz, o czym piszesz .
"Zasuwać na okrągło, padać z nóg po każdym dniu pracy i nie wiecznie nie mieć na nic siły. Jasne, pewnie gdyby tak to wszystko pozbierać, to trochę pensji by wyszło (choć nie przesadzajmy z tym), ale czy nie lepiej wybrać trudniejsze studia, pomęczyć się te kilka lat i potem zarabiać tyle samo (lub więcej) znacznie mniejszym nakładem sił, nerwów i własnego czasu?"
1. Po pierwsze - piszesz tak, jakby ta chora sytuacja była normą. Normą byłoby, gdyby za godziwe wynagrodzenie nauczyciel nie musiał biegać od szkoły do szkoły, na kółka zainteresowań i korepetycje, żeby zarobić, tylko miałby stały, pewny etat, pozwalający mu dobrze przygotować zajęcia.
"Problem w tym, że chcą takich samych podwyżek dla każdego nauczyciela. A jakie jest tłumaczenie? Że niby muszą się przygotowywać do lekcji. Pewnie, na ogół muszą. Ale co za pracę ma np. pan od wf'u, wos-u, wok-u czy dajmy na to bibliotekarka? Oni też się przygotowują? Śmiechu warte."
2. Suuuper. Argument, że jaki wszyscy zarabiają mało, to i nauczyciele mogą mało zarabiać, bo wszyscy. Świeeeetne. Czyli lekarze i prawnicy (studia mają owszem, nieliche) to nadludzie? Albo techniczni?
Druga sprawa: słuchaj, to że sobie jakiś przedmiot lekceważyłeś w szkole, albo był/jest on powszechnie lekceważony, nie oznacza, że dany przedmiot jest gorszy i nauczyciel go nauczający ma zarabiać mniej. Co innego liczba godzin, to może być miernik, jednak znów niska liczba godzin przedmiotu X nie oznacza, że ten przedmiot na to zasługuje. Tak się składa, że w Polsce mało który uczeń planujący karierę artystyczną czy sportową może otrzymać choćby minimalne wsparcie w szkole, a do matury z historii sztuki czy tańca uczniowie zakuwają sami, bo nie ma ich kto przygotowywać.
3. Opracowywanie zajęć wymaga przestrzegania pewnych reguł. Owszem, często łamanych. Ale czy mówimy o normie, czy patologii? Bo wg normy pracowity nauczyciel z powołaniem ma naprawdę co robić i po lekcjach.
4. Tyle wolnego ma swą cenę. Nauczyiele pracuje w wiecznym hałasie, jest o 50% bardziej narażony na choroby aparatu głosowego, ciąży na nim odpowiedzilanośc nie tylko za program, ale i za prawnie niedorosłe jednostki. Stres serwują mu wszyscy, jak tylko mogą: dyrekcja, uczniowie, rodzice, media, opinia publiczna plus tłumy zgryźliwców uważających, ze to takie łatwe. Wiesz, dla kogoś z umysłem ścisłym matma będzie prosta, a ktoś inny z kolei nie będzie mógł zaliczyć teorii pedagogicznej.
Według takiego mniemania wszystkie jednostki mające problemy ze studiami pedagogicznymi są ułomne, tak? To masz na myśli?
Wśród moich kolegów blisko jedna trzecia to studenci z powołania. Dokształcają się już teraz, działają w kołach, fundacjach, prasie pedagogicznej, warsztatach terapeutycznych. I współczuję im takich przyszłych rodziców-malkontentów, którzy tylko potrafią wytykać palcami, bo wszystkie rozumy rzekomo pojedli. Polacy są wiecznymi "niemowlętami oświaty" - tylko dać im cyca ssać Złotej Mateczki fortuny, bo sami nic nie zrobią. Więc nauczycielom taka postawa roszczeniowa się udziela. Lekarzom, górnikom, pielęgniarkom, wszystkim.