logo
 Pokrewne renessmeKorpus Warszawski Armia ZbawieniaKościół św Floriana w Warszawiekomis ubrań ciążowych Warszawakoncert GEORGA MICHAELA w WarszawieKorty Tenisowe AWF WarszawaKomis meble używane Warszawakomis sukni ślubnych WarszawaKolegium języka angielskiego Warszawakomis Telefony komórkowe Warszawakoscił Świętej Anny Warszawa
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bibliotekarz.opx.pl
  • renessme


    Pan "Dziennikarz" nie odrobił lekcji albo umniejszył rolę samorządu w Polsce.


    to darmowe korepetycje ode mnie

    Od 1990 r. w Polsce gmina (od niem. Gemeinde - komuna, społeczność) jest podstawową jednostką samorządu terytorialnego. O ustroju gminy stanowi jej statut. Gmina może być gminą wiejską, gminą miejsko-wiejską lub gminą miejską.

    gminy miejskie:

    największa: Warszawa (miasto na prawach powiatu) - 1.702.139 mieszk.
    najmniejsza: Krynica Morska (powiat nowodworski) - 1.390 mieszk.

    ps. Wszędzie teraz chodzi o kasę , lecz nareszcie mogą też decydować mieszkańcy na co ją wydać . Moim zdaniem o wartości muzyki nie świadczy cena jaką trzeba zapłacić za koncert...



    poszukuję;

    - krawcowej - do wykonywania drobnych poprawek krawieckich, praca stała, tzn nie jednorazowa, lecz co jakiś czas kolejna partia ciuszków, najlepiej na terenie Warszawy. Opłaty do uzgodnienia.

    - energicznej osoby do wyprowadzania na długie spacery dwóch dużych psów ( mix amstaffa i pies kanaryjski ), dwa razy w tygodniu, Łomianki. Psy są po szkoleniu PT, łagodne do ludzi. Dwa razy w tygodniu nie ma mnie cały dzień w domu. Opłata do uzgodnienia, oczywiście pokrywam również koszt dojazdu do Łomianek

    oferuję;

    - tłumaczenia - jęz angielski w każdym zakresie

    - korepetycje - jęz angielski, historia, jęz polski ( literatura, lektury )

    - przygotowanie do egzaminów wstępnych na studia - historia sztuki




    Krakus napisał(a):[color=blue]
    > Ale ty jesteś rozwinięty,podziwiam!A z której wioski pod Warszawą?Twoja
    > wypowiedź świadczy że bardzo chciałbyś być Warszawiakiem ale jesteś cienki
    > bolo!
    >[/color]

    Zato Ty jesteś niedorozwinięty. Świadczy o tym nieporadna składnia
    Twojego posta, może poproś panią od polskiego w swoim gimnazjum o
    korepetycje?
    Coprawda nie ma to żadnego znaczenia ale mieszkam w warszawie na
    mokotowie, warszawiakiem jestem od urodzenia, moja rodzina też nie
    jest napływowa i mieszka tu od wielu pokoleń, a Ty pewnie z Nowej
    Huty?



    >[color=blue]
    > Krakus napisał(a):[color=green]
    > > Ale ty jesteś rozwinięty,podziwiam!A z której wioski pod Warszawą?Twoja
    > > wypowiedź świadczy że bardzo chciałbyś być Warszawiakiem ale jesteś cienki
    > > bolo!
    > >[/color]
    >
    > Zato Ty jesteś niedorozwinięty. Świadczy o tym nieporadna składnia
    > Twojego posta, może poproś panią od polskiego w swoim gimnazjum o
    > korepetycje?
    > Coprawda nie ma to żadnego znaczenia ale mieszkam w warszawie na
    > mokotowie, warszawiakiem jestem od urodzenia, moja rodzina też nie
    > jest napływowa i mieszka tu od wielu pokoleń, a Ty pewnie z Nowej
    > Huty?
    >[/color]
    Błąd ćwoku!

    --



    pank <piotr-knap@o2.pl> napisał:[color=blue]
    > Zato Ty jesteś niedorozwinięty. Świadczy o tym nieporadna składnia
    > Twojego posta, może poproś panią od polskiego w swoim gimnazjum o
    > korepetycje?
    > Coprawda nie ma to żadnego znaczenia ale mieszkam w warszawie na
    > mokotowie, warszawiakiem jestem od urodzenia, moja rodzina też nie
    > jest napływowa i mieszka tu od wielu pokoleń, a Ty pewnie z Nowej
    > Huty?[/color]

    Za to co prawda i w Warszawie, jak myślę, wyrazenia przyimkowe i zaimkowe
    trzeba pisać osobno, a nazwy geograficzne z dużej litery.
    Może pani z liceum pomoże?

    Pozdrowienia,
    Lila



    Witam! Jestem studentką pierwszego roku pedagogiki specjalnej.
    Udzielę korepetycji z języka polskiego dla uczniów, gimnazjalistów
    i licealistów. Pomogę przygotować się do egzaminu gimnazjalnego i
    do matury zarówno na poziomie podstawowym jak i rozszerzonym. Warszawa
    i okolice, możliwość dojazdu. Ok. 30 zł za godzinę (cena do
    uzgodnienia).




    ... są napewno wśród nas budujący z osczędnosci tatucia 8) (szejka z afryki 8) ) - Panie, czemu ja nie jestem z tej cytowanej rodziny? ... pozdrawiam Mamę i Tatę (z Polski :D )

    czy może laureaci LOTTO 8) - Dlaczego ja w życiu niczego nie wygrałem? No raz - trójkę w Dużym Lotku .... 15 lat temu ..... dała mi 13,30 PLN :cry:

    czy inni pracujący nader efektywnie 8) - Pracuję, pracuję ..... ale chyba nie dość efektywnie ..... Może ktoś mi udzieli korepetycji ?.... Zapłacę.... cash .....

    ... nieumniejszajmy też sobie bo wkońcu jak to mówi wielu wykonawców na budowie "biedny się przecież niebuduje"

    z optymizmem :P :P
    - tego mi było trzeba :wink:


    J no i widziesz Jacek - wygrałeś i masz :P :P :P ... swoją drogą podaj numer do swojego doradcy finansowego który w taki sposób zakrecił tymi 13,30 pLN że w 15 lat na dom w Warszawie starczyło... :o - musiał nieźle spekulować 8) To nie doradca ... to jam (nie chwaląc się) uczynił 8)

    .... taka malutka, ale bardzo robotna pszczółka ze mnie .... :wink:



    Dot.: "Klan"
      Cytat:
    Napisane przez dusia139 (Wiadomość 12253359) Przepraszam bardzo, ale pominęłaś to, że zawsze akurat zaparzyła czaju, lub ziółek :D O tym nie wspomniałam,bo to przecież podstawa! :D

    Cytat:
    Napisane przez lucaa_rules (Wiadomość 12261439) a na wszelkie kłopoty gotowi do pomocy są:
    - majsterkowanie (Rychu)
    - problemy prawne (Stefan)
    - medyczne sprawy (Dr Lubicz)
    - porada farmaceuty (Ela)
    - angielski (Daniel, jak jeszcze grał)

    Ja bym jeszcze dodała:
    - prywatny i niezastąpiony detektyw. Czyżby jedyny w Warszawie? ( Bogdan)
    - korepetycje z j. polskiego ( nasza dżaga Agunia Lubicz)
    - no i oczywiście psycholog/psychiatra (Rafalski)



    !!! Spoiler !!!
    W jutrzejszym odcinku Grażynka będzie miała stłuczkę. Czy aby na pewno umyła rączki? Czy wyjdzie cało z opresji? Jak na to wszystko zareaguje Rysio?

    17.35 TVP 1 koniecznie!
    Mwhaha. ]:->



    Problemem jest to, że my Polacy jesteśmy aż za "przedsiębiorczy". Teraz każdy musi być wykształcony - dlaczego?
    Uczę dużo dzieci na korkach (mówię o liceum) i połowa z nich ma problemy z dodawaniem ułamaków. Mam też przyjemność uczyć matematyki osoby dorosłe pracujące i studiujące zaocznie. Załamalibyście się poziomem matematyki na wyższej "znanej" prywatnej warszawskiej szkole ekonomicznej. Wcale się nie dziwię, że kiedyś niemożliwe było aby Ci ludzie skończyli szkołę wyższą. Obecnie jednak poziom nauczania na większości polskich uczelni (są oczywiście wyjątki) jest tak kiepski, że praktycznie każdy może zostać magistrem.
    Możecie sami sobie wyobrazić jak czuje się 35-letni mężczyzna pracujący, wychowujący dzieci w sytuacji gdy jakiś 27-letni chłopak przychodzi i za pieniądze uczy go dodawać ułamki.

    Parę lat temu dzieci, które miały problemy w szkole podstawowej trafiały do szkół zasadniczych. Te zdolniejsze, które nie miały większych problemówi szły do techników. Do liceów trafiała naprawdę elita, dzięki czemu poziom tych szkół był naprawdę wysoki.
    Obecnie wszyscy idą do liceów, to jednak wcale nie przekłada się na ogólny wzrost wykształcenia społeczeństwa - wręcz przeciwnie. Jeżeli jakiś uczeń w liceum ma średnią 5,5 to dla mnie jest albo geniuszem, albo mamy nienormalną sytuację - za niski poziom nauczania. Z drugiej strony w jaki sposób można ten poziom zwiększyć jeżeli prawie wszyscy chcą iść do liceów?
    Przy tak niskim poziomie nauczania w szkołach średnich - na uczelni wyższej część czasu trzeba poświęcić na odpowiednie dokształcenie. To z kolei powoduje obniżenie poziomu i tutaj. Owszem tak jak wspomniałem wcześniej - są wyjątki i część polsich uczelni stanie się na tyle elitarna, że do sensownej pracy będą brani wyłacznie absolwenci tych szkół.
    To będzie powodowało generowanie coraz większej liczby sfrustrowanych magistrów bez pracy. Ci ludzie aby przeżyć będą zajmowali się tym, do czego mają talent. Już coraz więcej spotykam ludzi, którzy zaraz po ukończeniu studiów np. "z ochrony środowiska" sprzedają ubrania na bazarze lub zajmują się remontowaniem mieszkań w Warszawie. A przecież po dobrym technikum mieliby do tego dużo lepsze przygotowanie i czerpali by z tej pracy większą satysfakcję i zarabiali więcej pieniędzy.

    Ot takie jest moje skromne zdanie.



    Ależ oczywiście, że przyjmuję życzenia dłuuuuugiego życia. Dziękuję. Nie rozumiem tylko, dlaczego składane o godzinie 6: 26. To jest dla mnie jakiś czas zupełnie niemożliwy.

    Miałam znajomego, który na propozycję pracy w muzeum od godziny 9 rano ze zgorszeniem odpowiedział :"Czym ja dójka, żebym tak wstawał?!"

    No więc, kiedy analizuję swoje życie, to wychodzi mi, że jakoś mi się udawało, że byłam ciągle w szczęśliwej, uprzywilejowanej sytuacji. Jeśli słyszę, że czasem trzeba, że są obowiązki, że przecież wszyscy, to sobie myślę...

    Jeszcze w podstawówce potrafiłam przegadać z siostrą całą noc. Potem ona rano nieprzytomna szła do szkoły, a ja nabijałam termometr - i luli. W starszych klasach miałam usprawiedliwienie, że z powodu choroby (reumatycznej) nie mogę regularnie uczęszczać do szkoły, a egzaminy zdawałam w kuratorium. Na ile naprawdę byłam wtedy chora, a na ile udawałam - teraz już nie odtworzę.

    W liceum też zaliczyłam kilka szpitali, trochę wagarów, jakieś oblane klasy - no bo usiedzieć te dupogodziny, szczególnie rano, było mi bardzo trudno.

    Odżyłam na studiach, ale i tak zwykle rano były wykłady (nieobowiązkowe), a ćwiczenia potem.

    Kilka lat "stałych prac zleconych", które wykonywałam głównie w domu, albo w bibliotece, ale po solidnym wyspaniu się.

    Pierwsza praca etatowa w Instytucie Badan Literackich. Raz w tygodniu dyżur w godzinach 9 - 15. Reszta w domu - oczywiście ze sprawozdaniami i rozliczaniem się z konkretnej pracy. Boże, jak ta środa mnie męczyła, szczególnie gdy wyprowadziliśmy się z Warszawy do Milanówka i trzeba było dojeżdżać kolejka podmiejską.

    No więc praca w miejscowej szkole. Oczywiście na maksymalnie późne godziny. Oprócz tego korepetycje (po południu), jakieś chałturki (wieczorami).

    Kiedy urodziło się dziecko, było naprawdę trudno początkowo, kiedy śpi się w odcinkach. Zapomniałam opisać wychowanie pasierba, który rankami zawsze bronił jak rycerz niezłomny śpiącej matki. Sam sobie brał śniadanie (co je robił ojciec), sam wychodził do szkoły.

    Po półtora roku hodowania dziecka znalazłam dorywczą pracę w Technikum Wieczorowym w Pruszkowie. Bardzo ciekawe zajęcie, naprawdę, uczenie młodych bandytów polskiego, żeby mogli zdać maturę. To oddzielny temat, ale teraz tylko wspominam - że dorobiłam w ten sposób na panią, która rano zajmowała się Rysiem (ja dosypiałam). Za to trzy razy w tygodniu po południu mijałam się z mężem w drzwiach i biegłam do pracy.

    Potem wróciłam do pracy w szkole. Jednak, ponieważ trochę się douczyłam, zostałam panią pedagog i mogłam pracować jeszcze później (no bo spotkania z rodzicami). Prowadziłam też grupy trudnej młodzieży - popołudniowe.

    Kiedy zaczęłam rozkręcać swoje picie - to coraz więcej czasu rano zajmowało mi dojście do stanu używalności. Potem już w ogóle rana nie było. Przepiłam pracę, jeszcze jakieś wieczorne spotkania z młodzieżą, jeszcze jakieś korepetycje - coraz trudniej, coraz gorzej. Aż mój dzień praktycznie skurczył się do trudnych kilku godzin "rychtowania się", by kupić gdzieś alkohol- a potem picia.

    Już na początku terapii poczułam, że odzyskuję powoli czas. I ten wieczorny - i ten ranny. Jeszcze nie umiałam go wykorzystywać, ale był.

    Potem praca w noclegowni - też popołudniami. Rano dalej wysypiałam się, ale już bez uczucia świętej krowy, że to jest najważniejsze i wszyscy mają obowiązek o to dbać.

    W pewnym momencie, gdy wdrożyłam już system HALT, gdy wyregulowałam swoje problemy ze snem (a miałam je bardzo długo, zresztą towarzyszyły mi od dzieciństwa, a alkohol jeszcze to spotęgował) - nagle zaczęłam budzić się stosunkowo wcześnie (godzina 7 - 8) całkowicie wyspana. Ludzie, dopiero po pięćdziesiątce.

    I wtedy zaczęłam regularnie biegać. Jeden facet w Strzyżynie nauczył mnie biegania takiego, jak to robią zapaśnicy sumo. Wygląda okropnie, ale chroni stawy i narządy wewnętrzne, nie męczy - sama radocha. Ładowałam się taką przyjemną energią, łaziłam na tym haju aż do późnego popołudnia. Przestałam wreszcie mieć problemy z nadwagą, z zażeraniem - no bo to już była wystarczająca kompulsja.

    Biegałam przeszło rok - no i zachorowałam.

    Odjechałam od tematu wysypiania. Ale faktem jest - że jeśli wstawałam rano, to tylko dlatego, że chciałam. He, he.

    Lolka, czytam siebie - czasem nawet z zadziwieniem. Ale taka otwartość jest możliwa tylko w rozmowie, gdy opowiadam coś Wam - a nie piszę książkę (artykuł, cośkolwiek). Wtedy się kontroluję, blokuje mnie. Poprawiam w nieskończoność każde zdanie, aż nie wiem, co dalej miałam napisać. I myślę tylko o tym, że już uciec. Taki wewnętrzny krytyk to świr po prostu. Odwrotność zbytniej pewności siebie. I trzeba byłoby sporej pracy własnej (ćwiczeń), żeby się go pozbyć.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zabaxxx26.xlx.pl