logo
 Pokrewne renessmeKorpus Warszawski Armia ZbawieniaKościół św Floriana w Warszawiekomis ubrań ciążowych Warszawakoncert GEORGA MICHAELA w WarszawieKorty Tenisowe AWF WarszawaKomis meble używane Warszawakomis sukni ślubnych WarszawaKolegium języka angielskiego Warszawakomis Telefony komórkowe Warszawakoscił Świętej Anny Warszawa
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adbuxwork.keep.pl
  • renessme


    Konspiracja i aresztowanie stryja Tadeusza

    Tymczasem w Warszawie nastąpiło straszne dla naszej rodziny zdarzenie. Mianowicie 18 maja do mieszkania stryjostwa Uhmów przy Al. 3 Maja 14 wtargnęło Gestapo.
    Stryj Tadeusz był w okresie okupacji prezesem warszawskiego Stronnictwa Narodowego.
    Tadeusz i Zofia Uhmowie działali w Narodowej Organizacji Wojskowej. Na czele organizacji stał redaktor Stefan Socha i mecenas Mieczysław Trajdos, Obaj zamordowani w latach1939-44 przez Niemców. Zofia Uhma zajmowała się kolportażem pism "Walka" i "Szaniec". Tadeusz był prezesem Stronnictwa Narodowego w Warszawie. W ich mieszkaniu przy Al. 3 Maja oraz w sklepie prowadzonym przez Zofię przy ul. Żurawiej 3 były przyjmowane z drukarni i przerzucane dalej wymienione pisma.
    Gdy w dniu 18 maja, w trzy dni po imieninach Zofii Uhma, mieszkanie Uhmów zostało obstawione przez Gestapo, około godziny 17. w mieszkaniu znajdowali się: Tadeusz Uhma, który z ciężką grypą leżał w pierwszym pokoju, Zofia Uhma, ich dzieci: Paweł i Ania, służąca z domowników oraz: Ksawery Szwarc, członek Zarządu SN oddział warszawski, jeden z redaktorów pisma "Walka", który w stołowym pokoju pisał artykuł do ww. pisma.
    17-letni syn, Paweł Uhma wybierał się właśnie do PP Natansonów, gdzie kochał się w jednej z córek. Ubrany jak mógł najbardziej elegancko, zmarudził trochę z wyjściem. W chwili, gdy otwierał drzwi wejściowe, aby wyjść z domu, odezwał się dzwonek i weszło dwóch gestapowców. Zaczęli oni od rewidowania pierwszego pokoju (sypialnego, w którym leżał Tadeusz). Zobaczywszy portret Romana Dmowskiego na ścianie napluli nań.
    Zofia zorientowawszy się, że to Gestapo, natychmiast weszła do stołowego, odebrała skonfudowanemu redaktorowi rękopis artykułu. Schowała go w rękaw pięknej, niebieskiej garsonki, w którą akurat była ubrana. Redaktor "baranim wzrokiem" wodził za nią, aż była wzburzona, bo tym mógł zdradzić ukryte w rękawie papiery.
    Pierwszego do rewizji wzięto Ksawerego Szwarca. Ten mimo ostrych zakazów i ustaleń, że na zebrania nie wolno przynosić żadnych kompromitujących materiałów, miał ze sobą życiorys R. Dmowskiego w pięciu egzemplarzach. Gdy gestapowcy znaleźli owe życiorysy, pobili Szwarca bardzo ciężko. Zmienili też natychmiast sposób postępowania. Dotychczas bowiem nie przeszkadzali mieszkańcom w normalnym poruszaniu się po domu. Od znalezienia życiorysów, kazali wszystkim zebrać się w stołowym i siedzieć za stołem. Sami zaś przeprowadzali dokładną rewizję.
    Nadmienić trzeba, że przez drzwi kuchenne weszło jeszcze dwóch gestapowców.
    Gdy zgromadzeni w stołowym, w tym ciężko pobity K. Szwarc, któremu nie pozwolono podać nawet wody, siedzieli, a gestapowcy przeprowadzali rewizję, do Uhmów przybywały następne osoby, z których trzy wpadły w kocioł, a czwarta uciekła.
    Wpadający w kocioł zachowywali się sprytnie. Pierwszy zaczął narzekać: Co to za ludzie. Nie zapłacili mi od razu za mięso, a teraz muszę pokutować. Drugi powiedział coś podobnego o niezapłaconym chlebie. Trzeci też. Czynili to w przedpokoju tak głośno, aby siedzący w głębi mieszkania słyszeli i wiedzieli jak zeznawać.
    Na szczęście dla Uhmów tego dnia rano przybył kurier z Poznania i zabrał całą walizę numerów "Walki". I najświeższych i starszych. Tak, że mieszkanie było czyste. Jednakże ok. 18 miał przybyć nowy transport pisma z drukarni. Toteż co dzwonek Uhmowie z drżeniem oczekiwali wpadki transportu pisma.
    Tymczasem jednak przyszedł, jako czwarty z kolei pewien student, który codziennie po południu przychodził po rozkazy na dzień następny. Idąc do Uhmów zabierał po drodze ze stołówki (ciocia mówi garkuchni) do menażek jedzenie, które następnie zanosił do swej matki. Zadzwoniwszy zorientował się ów student, że w lokalu Gestapo. Chlusnął gestapowcowi zupą w twarz i uciekł. Gestapowiec po oprzytomnieniu gonił studenta, a nawet strzelał, raniąc go w nogę. Ten jednak uciekł. I mimo rany zachował się nad wyraz przytomnie. Najpierw od strony Solca zatrzymał jakiego przechodnia i poprosił, aby stał na rogu i informował idących na 3 Maja 14, że w domu tym jest obława gestapowska. Następnie uczynił to samo z drugiej strony, od ul. Czerwonego Krzyża, dzisiejszej Kruczkowskiego.
    Dzięki przytomności studenta, kurier transportujący "Walkę" oraz być może poseł Jan Kornecki, również członek zarządu SN nie przybyli do spalonego lokalu.
    Rewizja trwała prawie do godziny 24. Zofia Uhma spojrzała na zegar. Była 23.55, gdy gestapowcy przerwali rewizję i kazali wszystkim domownikom się ubrać. Ciocia obudziła Hanię (wówczas dwunastoletnią dziewczynkę), której gestapowcy pozwolili położyć się na tapczanie. Hania od razu oprzytomniała i szepcze: Nic się nie bój mamusiu. Wszystko pamiętam cośmy ustalili.
    Chodzi o to, że poprzedniego dnia ciocia powiedziała mężowi: Tadeusz, mam przeczucie, a moim przeczuciom trzeba wierzyć. Musimy ustalić i poinstruować dzieci, co mamy mówić w razie wpadki. Tak też uczynili.
    Z 3 Maja przewieźli na Pawiak Zofię Uhma z Pawłem. Na Szucha do Gestapo: Tadeusza Uhma, Hanię i służącą.
    Służąca ta była poprzednio u PP Trajdosów. Doskonale orientowała się co się "wyprawia" w mieszkaniu. Okazała się jednak nad wyraz sprytna. Udała mianowicie taką durną ciemięgę, że wypuścili ją następnego dnia razem z Haneczką.
    Tadeusza natomiast wzięli na badanie. Przewieźli go też niebawem na Pawiak, tak ciężko pobitego, że od razu poszedł do szpitala. Opowiadali więźniowie Pawiaka, że postawił się ostro badającym. Złapał za stołek i krzyczał, że oprawców zaszlachtuje, jeżeli zaczną go bić.
    W aresztowaniu Uhmów dziwną rolę odegrał przysłany z listem z Poznania "spalony" członek tamtejszej organizacji. Wiedząc, że Tadeusz Uhma rano jest poza domem (wykładał w szkole tajne nauczanie), przychodził i chodził za ciocią, obserwując jej krzątaninę, widząc, że często wchodzi do sypialnego i coś tam wynosi (tam przechowywali bibułę konspiracyjną). Nie było być może dziełem przypadku, że gestapowcy najpierw wpadli do tego właśnie pokoju na rewizję. Ciocia twierdziła, że ten poznaniak ich zdradził.

    Źródło

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zabaxxx26.xlx.pl