Moim zdaniem stereotypwe, pretensjonalne i bez gustu może być wszystko:
1 górne szafki pod sufit jak też ich całkowity brak
2 kafelki pod sufit jak też kafelki do pewnej wysokości, ale żle zaprojektowane
3 łazienka przeładowana meblami ja też całkowity brak mebli w łazience
4 firany w stylu romantycznym jak też ich brak
itd, itd...
Rozumiecie, o co chodzi?
Dlatego uważam, że takie wątki do niczego nie prowadzą. Znowu będzie jątrzenie,
obrażanie się (łącznie z szantażami emocjonalnymi). Zaraz zleci się tu 100 osób
z niezłą kolekcją płyt winylowych umieszczonych w centrum salonu, zwolennicy
firan z koronką utworzą Front Wyzwolenia Okien Od Rolet Rzymskich, nie mówiąc o
tym, ile zamieszania zrobią posiadacze szafek wiszacych w kuchni...
Swoją drogą dobrze się dzieje, że wątki tego typu pojawiają sią na forum.
Przynajmniej wiadomo, na jakie tematy nie warto gadać i w przyszłości na pewno
nie będą już poruszane.
Jako temat zastępczy proponuję wątek: Z czego jesteśmy zadowoleni, a co
zmieniliśmy w naszych mieszkaniach?
Pozdrawiam
Na początku ustalmy, że gustu to ja chyba nie mam DD
Czego nie lubię: wnęk z g-k, durnostojek i kurzołapek. Pamiątek z podróży.
Fikusów, które udają żywe. Wszelkich mebli stylizowanych na ludwiki. Lub
udających to, czym nie są. Dywanów na cała podłogę i paneli. Większości wazonów
na kwiaty.
i telewizora, ale o tym forumowiczki juz wiedzą.
lubię: proste surowe kuchnie, tak że wszystko pochowane. Nic na wierzchu i o to
walczę ze swoją rodziną.
Na razie 3:0 dla nich.
Raczej nie biała, bo taką miałam przez 10 lat i mi się znudziła.
Nie znoszę zabudowanych lodówek i zwojej zmywarki, bo nigdy nie wiem , kiedy
skończyła.
Podobają mi się kuchnie "klimatyczne", ale ja miałabym w nich bałagan. Więc mam
prostą.
Sufity podwieszane mi nie przeszkadzaja, bo częściowo rozwiązują problem
oswietlenia w łazience.
Nie lubię ciemnych wnętrz i nie lubię bardzo kolorowych.
Nie lubie firanek, ale mam - bo sąsiedzi blisko.
Nie lubię plastikowych koronek i obrusów plamoodpornych. Lubie len, jedwab.
Lubię prawdziwe koronki i mam, ale nie wykładam, bo mi nie pasują.
Lubie wnętrza proste, nie udziwniane, ale też nie za surowe. Najlepiej pustawe.
Zawsze moim zdaniem lepiej o dwa meble mniej niz o jeden za duzo.
Lubię czarno białe zdjęcia i obrazy.
I pewnie jeszcze coś lubię ))
No właśnie, z tymi firankami jest bardzo różnie. Metka - metką, ale po przykrych
doświadczeniach z pralką i firankami - piorę ręcznie.
W pokoju mam moje ukochane/wymarzone/koronkowe/najcudowniejsze na świecie/drogie
jak szlag firany. O nie, nie będę ich "pralkować"
Natomiast firanki z pokoju dziecka, naszej sypialni, kuchni - wrzucam do pralki.
Nie zamierzam się "katować" w imię idei
w lazience i kuchni mam rolety i bardzo sobie chwale. w pokojach tradycyjnie
firanki i zasłony. no moze nie do końca tradycyjnie, bo firanki nie takie
koronkowe marszczone tylko woal drukowany w blade kwiaty, kolorystycznie
dopasowane do pokoju.
zaluzji nie zakładaj, bo strasznie sie brudza, wertikale sie non - sto wypinaja
i wszyscy o nie hacza.
sorki za pisownie, ale Mrowek na mnie wisi:)
Firanki do kuchni takie jak u Mostowiaków ;)
Szukam i znaleźć nie mogę. Na Allegro jakieś potworki z organzy są i z tiulu,
a ja chcę takie albo bawełniana koronka albo cieniutka bawełna. Zazdrostki
plus lambrekin. Takie rustykalne bardziej.
Nie wiecie gdzie tego szukać?
Witaj Gosiu,
na powitanie pochwalę się moimi osiągnięciami na szydełku:
kilka torebek, kilka czapek, kapelusz,
dwie serwetki, jeden obrobiony koronką
obrus i dość sporą firankę ściegiem siatkowym w kuchni.
Nie należy to jendak do moich ulubionych zajęć,
ponieważ w porównaniu z drutami, trzeba
być jednak dość skoncentrowanym.
Czuj się dobrze w naszym gronie
Pozdrawiam
malgunia
Gratulacje! Rozumiem tego bzika, kilka lat temu też to przechodziłam
Ja nie tracę nadziei, że zrobię kiedyś firankę do kuchni na szydełku...
Z innych rzeczy - kupiłam zwykłą, białą pościel i obszyłam taśmami z
bawełnianej koronki. Wygląda bardzo nobliwie, ale ładnie i przytulnie.
Marzy mi się lniany obrus obszyty dookoła szydełkowymi wstawkami albo koronkami
(bardzo nie lubię "plastikowych" obrusów plamoodpornych).
Przydałby mi się pokrowiec na kanapę (u mnie ten mebel pochodzi jeszcze z
poprzedniego mieszkania i teraz zupełnie nie pasuje kolorystycznie), ale sama
tego nie potrafię zrobić. Za to znalazłam panią, która takie pokrowce szyje.
Jak tylko mi finanse pozwolą lecę do sklepu po bawełnianą surówkę z dodatkiem
lycry (podobno rewelacyjna rzecz do takich celów) i umawiam się z panią
krawcową.
Z prostych i efektownych rzeczy, które można zrobić: poszewka na poduszkę z
gładkiego materiału i na to naszyte jakieś elementy wyszydełkowane (kwiaty,
gwiazdki, motyle - co kto lubi) w kontrastowym lub podobnym kolorze.
Pozdrawiam,
Kasia
nie
Ktoś coś próbował zrobić,ale mu nie wyszło do końca, a szkoda. Kuchnia mogłaby
być fajna przy odrobinie wysiłku. łazienka też. ALe czegoś im brakuje. I z
pewnością nie pasują tu koronkowe firanki i bieżnik na stole.
Mój ostatni robótkowy hit to koronki frywolitkowe. Teraz już mi wychodzą, ale mało palców nie połamałam, kiedy się tego uczyłam z obrazków z książki Lawenda natomiast razem z innymi zielskami w pęczkach wisi sobie na karniszu w kuchni zamiast firanek.
Jak kiedyś będę miała taką wymarzoną kuchnię z meblami z litego dębu, wiankami czosnku i koniecznie koronkową, ręcznie robioną firanką w oknie to sobie taką makatkę powieszę
Uwielbiam mieszkac w apartamencie. Ładnie urzadzony salonik daje nam poczucie
bycia w domu. oczywiscie fajny balkon lub tarasik, ale z drewinianymi mebelkami
(plastok to ochyda),
Koniecznie w łazience suszarka do włosów i bidet.
Na scianach w pokoju fajne akwarele, a nie obciachowe zdjecia lub obrazki.
Ładne firanki i zasłonki. Moze byc mały telewizor, żeby wiedziec co sie na
swiecie dzieje.
Koniecznie ręczniki przy basenie (jakie to okropne jechac na wakacje
obładowanym recznikami i dźwiganiem potem brudnych).
Jakas fajna kawiarnia lub piano-bar (wyłącznie fortepian), jakis lekki jazz.
Koniecznie klubik dla dzieci, żeby rodzice mogli odpocząć.
Koniecznie masaże i jaccuzi (w domu nie mam czasu na takie przyjemnosci, a na
urlopie chetnie korzystam).
Restauracja - duzy wybór dań dla dzieci, bo nigdy nic nie chcą jesć z menu dla
dorosłych. Oczywiscie bufet, a nie dania z karty (jesli już to w oddzielnej
restauracji). Oczywiscie dania smazone na oczach gosci, jakies dobre rybki w
sosach, sałatki i pyszna surowa poledwica z sosem greckim. Duzy wybór win, ale
w małych butelkach.Duzo owoców. Fajnie jesli na stole są takie stare koronkowe
obrusy (jak w zydowskich restauracjach w Krakowie).
Duzo francuskiej kuchni, zapiekane ziemniaczki.
Dużo hiszpańskiej kuchni - jest jedną z najlepszych na swiecie.
Obsługa restauracji - nienawidze nachalnych kelnerów w polskich hotelach, stoja
nad człowiekiem i co chwila czegos chca (w myslach zawsze mam, że dużego
napiwku).
Wszedzie duzo trawy i ładnych kwiatów. I gdzies blisko oczywiście stadnina
koni, jakas woda i czysta plaża.
To jest chyba naprawdę hotel marzeń w Polsce.
Gołębiewski juz częściowo to przypomina, ale jest zbyt duzy i ma brzydkie
pokoje,ma również zbyt duzą restaurację ze srednia kuchnią. Wole mniejsze
hotele, takie gdzie jest max.30 apartamentów.