Czyżowice, 12. 06. 2001.
Mam 70 lat i byłem na diecie optymalnej wraz z żoną od czerwca 98r . Zastosowałem dietę po zawale(23.08.97r.). . Nigdy nie paliłem papierosów ani nie miałem nadwagi. Stąd ogromne moje rozczarowanie zawałem. Ponieważ miałem bardzo stresującą pracę, zawsze starałem się chronić serce. Przynajmniej 30 lat jadłem witaminę E i aspirynę. Jadłem bardzo dużo owoców i warzyw oraz miodu (do czasu zastosowania diety). Nic to nie dało – rok po przejściu na emeryturę – zawał.
Po zastosowaniu diety optymalnej czułem się dobrze, chociaż nie przestałem brać lekarstw przepisanych po zawale. Nastąpiło jednak ogromne rozczarowanie. Nagle dnia 22. 12. 2000 r. rozpoczęły się bóle w klatce piersiowej i zaraz po świętach 28. 12. 2000 r. znalazłem się w szpitalu. Potem była koronografia w Klinice w Zabrzu, gdzie stwierdzono zarośnięcie tętnic (dieta nie wyczyściła) – jedna 100% a dwie po 92%. Werdykt był prosty – 23.01. 20001. wszczepiono mi 3 bypassy.
Postanowiłem po operacji znaleźć odpowiedź na dwa pytania:
1. Jak doszło przy tej diecie do tak mocnego zarośnięcia tętnic?
2. Czy po takiej operacji mogę dalej stosować dietę optymalną i czy to ma sens?
http://optymalni.home.pl/odpowiedzi_na_listy1.htm
PS. Może ten przykład i odpowiedź lek. med. Mariusza Głowackiego będzie pomocą !
Takie wady występują w zespole Marfana To fakt...bedąc w Klinice przed operacją serca,lekarze robiący mi koronografię sprawdzali dodatkowo czy mam wszystko w porzadku z nerkami ,bo jak się dowiedziałam to w ZM sa duze problemy nerkowe,a tu na forum nikt z nas nie ma kłopotów z tym narządem....u mnie tez wszystko ok...
Żadna firma prywatna w Polsce nie zrobi koronografii ponieważ nie będzie miał kto za nią zapłacić. Prywatne kliniki utrzymują się z kasy ubezpieczalni.
Poniewaz istnieje tylko jedna ubezpieczalnia ktora placi tylko za publiczna opieke zdrowotna.
Nie ma takiej zgodnej z prawem procedury.
Ale tak to wyglada...
Wróciłam niedawno z Kliniki Serca, Heniu jest już po zabiegu koronografii, włożyli mu jakąś sprężynkę, ale nie rozmawiałam jeszcze z lekarzem, bo miał dalsze zabiegi.
Chyba nie jest źle, bo robili to przez rękę a nie przez pachwinę.
Heniu dobrze się czuje, musi tylko leżeć plackiem na plecach przez parę godzin, ale później ma być dużo lepiej.
Wieczorem napiszę coś więcej jak będę więcej wiedzieć.
Teraz lecę do szpitala, trzymać go za rękę.
Halinka
Zespół Szpitali Miejskich w Chorzowie ma nową pracownię. To Pracownia Hemodynamiki i Elektroterapii. Działa już od 3 marca, ale jej uroczyste otwarcie odbyło się dopiero w tym tygodniu. Przez te półtora miesiąca udało się wykonać około 100 koronarografii. To badanie wykorzystywane w kardiochirurgii inwazyjnej, które pomaga znaleźć miejsca zwężenia tętnic wieńcowych.
Romuald Romuszyński, dyrektor szpitala, wyjaśnia, że pracownia znacznie wpłynie na polepszenie stanu zdrowia chorzowian. - Gdy nie było u nas oddziału kardiologicznego, Chorzów należał do miast o najwyższej śmiertelności ze względu na choroby wieńcowe i zawały serca mięśniowego. Po otwarciu oddziału wyniki się poprawiły. Teraz już także koronarografia jest robiona u nas, na miejscu. Wcześniej pacjent musiał jechać erką do Katowic, Zabrza czy Sosnowca.
A każdy taki transport chorego wiąże się przecież z ryzykiem - mówi Romuszyński.
Dodajmy, że taki transport był drogi, kosztował 1200 - 1300 zł.
Szefem pracowni jest Krzysztof Szczurek, który kierował podobną pracownią w zabrzańskiej klinice.
MO
A w Polsce służba zdrowia nie kuleje? Nie prywatna. To że niektóre droższe, czy rzadkie zabiegi można zrobić jedynie w państwowych szpitalach wynika z patologii, gdzie w prywatnych i państwowych klinikach pracują ci sami ludzie. Bogaci idą do prywatnej kliniki, a potem bez kolejki wchodzą do państwowych gdy jest to wymagane, za pieniądze wszystkich podatników. Nie lepiej stworzyć przejrzysty rynek gdzie każdy płaci za siebie? Czemu niby prywatny rynek ma być gorszy? Bez korupcji, bez marnotrastwa itp wynaturzeń. Czemu to Amerykańskie firmy farmaceutyczne podbijają świat? Czemu w Polsce od dawna nie wymyślono jakiegoś rewolucyjnego leku. To nie ma związku z państwową służbą zdrowia i jedynymi słusznymi przymusowymi ubezpieczeniami? Łoj mało wiesz.
a.) Żadna firma prywatna w Polsce nie zrobi koronografii ponieważ nie będzie miał kto za nią zapłacić. Prywatne kliniki utrzymują się z kasy ubezpieczalni.
a potem bez kolejki wchodzą do państwowych gdy jest to wymagane, za pieniądze wszystkich podatników. Nie ma takiej zgodnej z prawem procedury.
b)
Nie lepiej stworzyć przejrzysty rynek gdzie każdy płaci za siebie? Nie ponieważ jest to dużo droższe dla każdego obywatela osobno. W Polsce nie ma szans aby społeczeństwo udźwignęło ciężar
C)
Czemu niby prywatny rynek ma być gorszy? Bez korupcji, bez marnotrastwa itp wynaturzeń
Jeśli myślisz, że u przywatnych nie korumpuje się, to dużo się mylisz.
d)
Czemu to Amerykańskie firmy farmaceutyczne podbijają świat? Czemu w Polsce od dawna nie wymyślono jakiegoś rewolucyjnego leku. Wymyślono. tylko nie wprowadzono.
Ponieważ prace rozwojowe, badania, wdrożenie trwa często 10 lat i potrafi kosztować dziesiątki milionów $. Nie ma w polsce takiej firmy, która by tyle zainwestowała.
To nie ma związku z państwową służbą zdrowia i jedynymi słusznymi przymusowymi ubezpieczeniami? Najmniejszego
następnym razem o systemie zdrowia w USA i wadach "prywatnego"
Ponieważ
Zmarł Jan Grzebski z Działdowa, który dwa lata temu wybudził się ze śpiączki po 19 latach. Wiadomość o cudownie wybudzonym mężczyźnie obiegła wówczas światowe media.Przyczyną śmierci był najprawdopodobniej zawał serca. Informację o śmierci Jana Grzebskiego potwierdził rehabilitant Wojciech Pstrągowski, który dzięki ćwiczeniom wybudził go ze śpiączki.
- Pan Jan miał w wakacje zawał serca, leżał wówczas w szpitalu w Olsztynie, miał przeprowadzoną koronografię, rehabilitacja została w tym czasie przerwana - powiedział Pstrągowski. Dodał, że Jan Grzebski zmarł w piątek, najprawdopodobniej miał drugi zawał.
Niewykluczone, że serce było osłabione z powodu wieloletniej śpiączki. Jak wyjaśnił Wojciech Pstrągowski, inaczej pracuje wówczas układ krążeniowo-oddechowy, inny jest metabolizm.
- Po wybudzeniu ze śpiączki przy rehabilitacji musieliśmy o tym pamiętać - podkreślił.
Zaznaczył, że zapamięta Jana Grzebskiego jako wzór pacjenta. Był zawsze uśmiechnięty i cierpliwy. - Myślę, że przez te półtora roku, gdy pan Jan odzyskał przytomność, był bardzo szczęśliwy, cieszył się życiem z żoną Gertrudą, która była jego oparciem - powiedział Pstrągowski.
W kwietniu Gertruda Grzebska, która 19 lat opiekowała się niezłomnie mężem i rehabilitant Wojciech Pstrągowski otrzymali z rąk wojewody warmińsko-mazurskiego złote krzyże zasługi. Krzyże nadał prezydent Lech Kaczyński.
Pani Gertruda opowiadała wówczas, że najtrudniejsze chwile, jakich doświadczyła w opiece nad mężem, były na samym początku jego walki z chorobą. - Najtrudniejsza to była ta chwila, gdy przywiozłam męża na noszach do domu i gdy położyłam go na wersalce. To była chwila, którą ciężko opowiedzieć. Jak można było powiedzieć dzieciom, że ich ojciec umiera, to było okropne - wspomina Grzebska.
Pytana, czy nie czuła się pozostawiona sama sobie i opuszczona przez środowisko medyczne odparła, że każdy kto zobaczył kartę informacyjną męża ze szpitala mówił, iż to człowiek do stracenia i że jego nie da się uratować.
Pogrążony w śpiączce przez 19 lat
Jan Grzebski z Działdowa zachorował w 1988 roku po wypadku. Do 2007 roku leżał bezwładny, nie był w stanie samodzielnie jeść, siedzieć czy mówić. W ubiegłym roku m.in. po serii ćwiczeń rehabilitacyjnych zaczął wracać do zdrowia. Specjaliści ocenili, że przebywał w stanie śpiączki alfa, a historia o jego wybudzeniu obiegła świat.
Po ogłoszeniu w mediach informacji o wybudzeniu z długoletniej śpiączki Grzebskiego dyrektor ds. opieki zdrowotnej SPZOZ w Działdowie dr Joanna Hensel, w którym pacjent był leczony zaprzeczyła, że była to śpiączka.
Podkreśliła wówczas, że zarówno neurolog, jak i anestezjolog ze szpitala w Działdowie, zgodnie uważają, iż "przynajmniej od 1990 roku nie było żadnego kryterium, które świadczyłoby o tym, że Jan Grzebski był w stanie śpiączki", przede wszystkim dlatego, że słyszał i rozumiał, co się do niego mówi. Jak twierdziła Hensel zdaniem specjalistów, można tu mówić o afazji, czyli zaburzeniach mowy i artykulacji, ale absolutnie nie o śpiączce. Dodała, że potwierdza to dokumentacja medyczna pacjenta.
Tymczasem dr hab Wojciech Hagner, kierownik kliniki rehabilitacyjnej bydgoskiego szpitala uniwersyteckiego, po kompleksowym zbadaniu pacjenta, który trafił do niego latem 2007 roku stwierdził, że Grzebski zapadł w tak zwany zespół zamknięcia, nazwany inaczej śpiączką typu alfa. Dodał, że nie jest to śpiączka mózgowa.
Prokuratura rejonowa w Iławie prowadzi w dalszym ciągu śledztwo po doniesieniu Gertrudy Grzebskiej w sprawie fałszowania dokumentacji medycznej w czasie gdy jej mąż był w śpiączce.
Jak poinformował PAP we wtorek prokurator Tytus Szymanek sprawa jest przewlekła i śledczy czekają na opinie biegłych dotyczące wpisów lekarskich.
PAP