logo
 Pokrewne renessmekorony na zęby trzonowe cenakorony królewskie szablonykorony porcelanowe zębówkorony islandzkie przelicznikkorony kantor na złotówkikorony dla chłopców do wydrukowaniaKorony Czeskie przelicznikkorony szweckie kursKorony na zębachKolorowanka korony
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • videojahu.xlx.pl
  • renessme


    " />
    ">‟dyrektor naczelny” portalu i moderatorzy uznali, że nie jest wielkim ‟przestępstwem” rozmowa o cmentarzu w Olszynach na tym forum.

    Uważam powyższy fragment wypowiedzi Darka Z. za kluczowy i wracam do wątku.
    Według zachowanych napisów nagrobnych na cmentarzu tym spoczywa 179 żołnierzy różnych narodowości. Mogiły ziemne ustawione są w sześciu równoległych rzędach. Na nich rozmieszczono nagrobki w formie niskich betonowych stelli z żeliwnym krzyżem i tabliczką inskrypcyjną. Na stellach można wyróżnić trzy rodzaje krzyży: maltański z wieńcem laurowym i datą 1915; maltański z wieńcem dębowym, koroną, literą ‟W” i datą 1915; dwuramienny lotaryński z wieńcem laurowym.
    Ogrodzenie cmentarza stanowią kamienne słupy, połączone płotem z żeliwnych prętów, a wejście na cmentarz stanowi kamienna brama w formie półkoliście sklepionej arkady. Cmentarz ten projektował Jan Szczepkowski.



    Hmm... jak byłem dziesięciolatkiem to jechałem (okolo 15km/h) swoim BMX po drodze z betonowych płyt. Wpadłem na (jak się potem okazało) głupi pomysł. Mianowicie puściłem kierownicę, a nogi dałem na ramę. Przez jakieś 3 metry pion był nawet w normie. Lecz później poleciał na łeb na szyję. Szybko się pozbierałem, oszacowałem procent zdartej skóry i lakieru z ramy, krew z kolana i łokcia wytarłem w koszulkę. Szczęście, że nikt nie widział. Obolały dojechałem do domu i pierwsze co to słyszę słowa matki "A gdzieś ty się tak ubrudził?" dopiero potem się zorientowała, ze miałem zbyt bliski kontakt z betonem i piaskiem. Jakiś rok później doświadczyłem kolejnej gleby. Tzw 'gleby niewiadomej'. Jechałem dośc wolno około metra od skraju nasypu drogi. No i do dziś nie wiem (zapewnie Archiwum X tez nie wie) jak się znalazłem w pokrzywach na dole. No przecież celowo nie skręciłem ;) a hamowanie kontrą tylko pogorszyło sprawę. Skutki: ogólne, prawie całopowierzchniowe poparzenie tym zielskiem, siniak od kierownicy na kolanie i okrutna złość jedenastolatka na wszystko, szczególnie pokrzywy.
    Jakoś później jechałem w kuzynem taką osiedlową asfaltową drogą. Nasze kierownice się jakoś zintegrowały skutkiem czego było nagłe zastrzymanie się na płocie. Tak mnie ręka bolała, że szok. Ogólnie krwi było mało, ale wstydu- masa (jakieś ludzie miały grill 20m od tego płotu). No jak to wygladalo...omujborze... Musieliśmy się szybko zwijać. Wieczorem z ręką juz wszystko ok.
    Od dłuższego czasu wypadków nie miałem jakiś większych. Kiedyś dojeżdżałem sobie spokojnie do świateł. Chciałem się oprzeć lewą stopą o asfalt i ... zatrzymałem się na samochodzie obok, a rower na asfalcie. Szybko wróciłem z k... i sku... i chu... na niewiadomo kogo do pionu, bo wstyd jak cholera. Najechałem na 'koronę' koleiny wielkości wału p.powodziowego na Wiśle no i do ziemi już nie sięgłem (siodełko dośc wysoko miałem, ale na równym jest ok). Przeprosiłem kierownika z auta obok (szkód nie było) i na zielonym szybko znikłem.
    Jakoś 2 miesiące temu jechałem taką kamienistą dróżką w rejonie osadników kopalnianych. Równolegle z nią był kanał z wodą (jakieś 2m szeroki i 20... 30cm glęboki). Pomyślalalem, że przejadę na drugą stronę dla skrócenia drogi. No i kierownica w lewo a ja... po pas w błocie i wodzie... Wygramoliłem się z tego no i wyglądałem jak pomnik z betonu (taki kolor mialo to błoto) Szybko się trochę umyłem w kałuży i do domu (szczeście nikogo nie spotkałem). Rower dwa dni czyscilem.



    2010-02-22 04:28, ostatnia aktualizacja: 2010-02-22 08:13

    Wrocław domaga się, by wzdłuż obwodnicy obok piłkarskiej areny na Euro 2012 zamiast betonowych stanęły przezroczyste ekrany akustyczne. Powód – lepsza widoczność stadionu z autostrady to dla miasta prestiż i większe wpływy z reklam.

    Budowa trzech odcinków autostradowej obwodnicy Wrocławia A8 kosztuje 4,1 mld zł. Pierwsza część – z Kobierzyc do mostu na Odrze – zostanie zakończona w styczniu 2011 r. Druga – przeprawa przez rzekę – ma być gotowa miesiąc wcześniej. Ostatni 19-km fragment trasy będzie oddany podczas wakacji 2011 roku.

    W połowie 2011 roku ma zostać ukończony stadion na wrocławskich Maślicach. Zostaną na nim rozegrane co najmniej trzy mecze piłkarskich mistrzostw Euro 2012.

    W tle tych potężnych inwestycji toczy się zakulisowa walka o prestiż i wielkie pieniądze. Władze Wrocławia zorientowały się, że ok. 500-metrowy odcinek ekranów akustycznych montowanych wzdłuż autostrady A8 obok stadionu zasłoni kierowcom widok na stylizowaną na chiński lampion arenę.

    – Już kilka razy do szefa dzwonił w tej sprawie prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz – mówi anonimowo pracownik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

    Rafał Dutkiewicz domaga się, by Lech Witecki, szef GDDKiA, zmienił projekt trasy i w pobliżu stadionu zamontował przeźroczyste ekrany zamiast betonowych.

    O co chodzi? Wrocław przymierza się do ogłoszenia przetargu na głównego sponsora stadionu, który zwykle umieszcza swoje logo zarówno w nazwie, jak i na fasadzie obiektu. Jeżeli będzie on ukryty za kilkumetrowym płotem, firmy mogą obniżyć stawkę. Sponsor byłby skłonny wyłożyć duże pieniądze, bo droga będzie bardzo ruchliwa – według prognoz po trzypasmowej 35,5-km trasie przebiegającej obok obiektu będzie jeździło nawet 50 tys. pojazdów na dobę.

    Tymczasem koszty rocznego utrzymania stadionu będą gigantyczne. Według szacunków, mogą wynosić nawet kilkanaście milionów złotych. Całość wydatków ma ponosić wrocławski magistrat, który jest inwestorem obiektu.

    Paweł Czuma, rzecznik prezydenta miasta, twierdzi, że pieniądze to niejedyny powód interwencji prezydenta.

    – Chcemy, by stadion stał się naszą wizytówką i zachęcał do odwiedzenia miasta. Jak będzie to możliwe, jeśli zostanie schowany za parkanem? – mówi Paweł Czuma.

    To, że na promocji stadionu można dobrze zarobić, w grudniu 2009 r. pokazały władze Gdańska, innego miasta, w którym rozegrane zostaną mistrzostwa. Sprzedały one nazwę budowanej areny Polskiej Grupie Energetycznej (obiekt nosi teraz nazwę PGE Arena). Koncern za prawa do umieszczanie logo firmy w nazwie stadionu i na jego koronie zapłaci 35 mln zł w ciągu siedmiu lat. A to oznacza, że miasto zapewniło stadionowi ok. 60 proc. kosztów utrzymania, które w Gdańsku są szacowane na ok. 12 mln zł rocznie.

    Sprzedaży nazwy stadionu na razie nie planuje Poznań, zaczekać chce także rządowe Narodowe Centrum Sportu, które wznosi Stadion Narodowy w Warszawie.

    Wrocław może jednak mieć kłopoty, bo na oficjalną prośbę magistratu Generalna Dyrekcja odpowiedziała: możemy zmienić projekt i ekrany, ale koszty operacji szacowane na ok. 3,5 mln zł musi pokryć miasto.

    Marcin Hadaj, rzecznik GDDKiA, twierdzi, że w 2008 roku, gdy projekt był konsultowany, władze Wrocławia nie wniosły żadnych uwag.

    Wrocław twierdzi jednak, że wina leży po stronie drogowców i płacić nie chce. DGP dowiedziała się nieoficjalnie, że w najbliższym czasie telefony prezydenta Rafała Dudkiewicza mogą jednak przynieść rezultaty.

    – W ciągu dwóch tygodni wypracujemy w tej sprawie porozumienie – zdradza nam jeden z urzędników.

    Szczegółów nie chce jednak zdradzić. Być może drogowcy zgodzą się na najprostsze rozwiązanie: przezroczyste ekrany z innego fragmentu A8 przeniosą w okolice stadionu.

    Autor: Maciej Szczepaniuk

    Dziennik Gazeta Prawna

    Źródło: http://forsal.pl/



    Głowa tocząca się po wybojach historii
    Tomasz Malkowski
    2007-06-07, ostatnia aktualizacja 2007-06-07 19:38

    To opowieść o kamiennej głowie z Bytomia, strąconej przez wiatr historii. Zabytkowe popiersie, które zawróciło w głowie badaczom, dziś dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności powraca do krwiobiegu historii

    Fot. JACEK BOCZAR / AG
    Rzeźba zdobi teraz hol bytomskiego magistratu
    Ta historia ma kilka początków. Jeden miał miejsce 10 lat temu w Suchej Górze, dzielnicy Bytomia znanej z nieczynnej kopalni dolomitu. Tutaj mieszkają pan Jerzy i pani Elżbietą. Ich dom wyróżnia z otoczenia bajeczny ogród pełen kwiatów, głazów, starych lemieszy, wiklinowych koszy, drewnianych rzeźb. Pewnego razu, gdy pan Jerzy pielęgnował swój skalnik, usłyszał zza płotu: - Nie chciałby pan tego? - pytało go dwóch umorusanych złomiarzy. Na zdezelowanym wózku wieźli kamienne popiersie wysokie na 1,5 m. "Pięknie by wyglądało na moim skalniaku" - pomyślał pan Jerzy i zapytał, ile cacko kosztuje. Cacko jak to cacko - w rękach miłośników tanich win okazało się niedrogie. Za dwie półlitrówki pan Jerzy stał się właścicielem cacka, złomiarze za dodatkowe piwo ustawili kolosa na szczycie głazów. - Odtąd to prawdziwie dionizyjski ogród - mawiał pan Jerzy i pokazywał swoim gościom Bachusa, bo tak nazwał popiersie. Imię pasowało idealnie do głowy z dziwaczną koroną, którą tworzy wianek kufli od piwa, a wieńczy butelka.

    Hakuba ma głowę do interesów

    Drugi początek miał miejsce również w Bytomiu, jednak 100 lat wcześniej, wtedy miasto zwano Beuthen. Tutaj żył Ignatz Hakuba, wszyscy mówili o nim, że "ten to ma głowę do interesów". Początkowo imał się różnych biznesów, jednak szybko postawił na trunki, które uderzają do głów. Otworzył rozlewnię piwa, przedstawicielstwo browarów tyskich księcia pszczyńskiego. Od tego czasu liczba zer na jego koncie rosła w postępie geometrycznym. Hakuba - jak to nuworysz i bogacz w pierwszym pokoleniu - miał kompleks niższości wobec szanowanych i utytułowanych rodzin miasta. Nie chciał być tylko prostakiem z górą pieniędzy, dlatego postawił na wykreowanie swojego nowego wizerunku - mecenasa sztuk, człowieka kulturalnego, filantropa. A że w tych czasach nie było jeszcze specjalistów od public relations, wynajął dobrego architekta. Ten wybudował kilka rezydencji godnych wielkiego Hakuby.

    Najokazalsza stanęła przy ulicy Jainty 26, w samym sercu miasta. Kamienica miała bogaty wystrój, największymi ozdobami były kariatydy i atlanty podtrzymujące wystające części fasady. Na samym jej zwieńczeniu pojawiła się tajemnicza głowa w koronie z kufli. Oryginalna, jakiej nikt nigdy nie widział. Większość kamienic miała podobne rzeźby, powielane w nieskończoność, wykorzystujące do odlewów te same formy. Hakuba chciał pokazać swoją nietuzinkowość - wszystko miało być jednorazowe i unikalne. Głowa wprowadzała w konsternację, bo nie wiedziano, co przedstawia - króla pijaków Bachusa, a może samego Hakubę, piwnego króla w Beuthen?

    Przestrzeń godna ludu pracującego!

    Trzeci początek historii miał miejsce 30 lat temu. W tych czasach w Katowicach stały już Spodek, dworzec, a pomiędzy rynkiem a rondem była wielka przestrzeń wypełniona modernistycznymi gmachami. Włodarze Bytomia patrzyli na swoje śródmieście bez entuzjazmu. Wszędzie tylko stare i odrapane kamienice, aż po horyzont, większość pamiętająca jeszcze Niemców. Czuli kompleks niższości wobec nowoczesnej metropolii, za jaką uważano wtedy Katowice. A że nie było wtedy specjalistów od public relations, wynajęli architektów. Ci szybko nakreślili imponujące plany. W miejscu wyburzonego kwartału pomiędzy ulicami Jainty a placem Dworcowym miały stanąć szklano-betonowe gmachy. Szybko przystąpiono do wyburzenia jednych z najokazalszych kamienic w mieście. Władze zacierały z radości ręce, że upieką dwie pieczenie na jednym ogniu. Wyprzedzą Katowice, a zarazem pozbędą się tego świństwa wybudowanego przez przebrzydłych, germańskich i żydowskich kapitalistów. Powstanie przestrzeń godna ludu pracującego!

    I owszem, wśród buldożerów uwijał się lud pracujący, skuwający co cenniejsze stiuki, szabrujący piece kaflowe, witraże. Miastu udało się zabezpieczyć kariatydy i atlanty z domu Hakuby - kilka lat później zostaną wmurowane w ścianę kamienicy przy Staromiejskiej. Głowa z kuflami wylądowała na lata w magazynie.

    Głowa opuszcza rajski ogród pana Jerzego

    Zakończenie. Pan Jerzy pije kawę w ogrodzie, przegląda prasę, przy każdym łyku podnosi wzrok znad gazety i z lubością spogląda na ogród, w tym na kamienną głowę. Na skalniaku prezentuje się niczym tajemnicze posągi z Wyspy Wielkanocnej. Nagle w "Życiu Bytomskim" spostrzega wyblakłą fotografię swojej ogrodowej głowy. Zachłystuje się kawą i krzyczy do pani Elżbiety: - Maciej Droń pisze, że nasz Bachus to nie Bachus, tylko kawałek kamienicy jakiegoś kupca i radnego miejskiego sprzed stu lat!

    Kilka dni później głowa na zawsze opuszcza rajski ogród pana Jerzego, który czuł się zobowiązany oddać miastu wiekowy zabytek. Głowa ląduje w holu bytomskiego magistratu, gdzie czeka właśnie na wielkie czyszczenie i naprawę ubytków. Podobno już nigdy nie wróci na powietrze, bo może to jej zaszkodzić. Głowa patrzy ze spokojem na przebiegających w holu urzędników oraz interesantów. Patrzy i duma. Jak teraz potoczy się jej historia?

    Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
    http://miasta.gazeta.pl/katowice/1,35019,4209879.html

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zabaxxx26.xlx.pl