logo
 Pokrewne renessmeKorpus Warszawski Armia ZbawieniaKościół św Floriana w Warszawiekomis ubrań ciążowych Warszawakoncert GEORGA MICHAELA w WarszawieKorty Tenisowe AWF WarszawaKomis meble używane Warszawakomis sukni ślubnych WarszawaKolegium języka angielskiego Warszawakomis Telefony komórkowe Warszawakoscił Świętej Anny Warszawa
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leszczyniacy.pev.pl
  • renessme


    Na całym świecie remonty robi się po to żeby poprawić komunikację. W Warszawie
    po remoncie komunikacja jest gorsza niż przed remontem. Zwykle w Warszawie
    polega to na niszczeniu rozwiązań komunikacyjnych z lat 50-70, blokowaniu
    przejazdu samochodom, dostawianiu świateł i przejść oraz układaniu chodników z
    kostki granitowej. Robi się to w imię ostatnio modnego ekologizmu, teorii o
    "zrównoważonym rozwoju" i budowaniu "salonów Warszawy". Skutki tego można
    zobaczyć na Marszałkowskiej pomiędzy placem Unii, a placem Zbawiciela - miał być
    cudowny deptak dla spacerowiczów, sklepy tętniące życiem - i co wyszło, po
    likwidacji miejsc parkingowych i utrudnieniu dojazdu - martwa ulica wymagająca
    rewitalizacji.



    No cóż, świat się zmienia. Sam nie jestem za używaniem asfaltu na tego typu
    ulicach, można zastosować bardziej naturalne materiały, chociażby cegłę
    klinkrową lub kostkę granitową (ale ją też trzeba co kilka lat obracać, bo
    ulega wygładzeniu). Akurat ten rejon Warszawy nie nalezy do najbardziej
    zabytkowych, chyba że chcemy zachować na oczach warszawiaków slumsy Pragi.

    Co do rynsztoków, to z czasów dzieciństwa (lata 50-t3) pamiętam je z ulic
    Leszno, Żytnia, częściowo Górczewska, niektóre boczne ulice od Żelaznej (chyba
    gdzieś w tej okolicy jeszcze się zachowały, jeżeli mnie pamięć nie myli).

    Mależy też odróżnić pojęcie "kocie łby" od "bruk". Te pierwsze to były zwykłe,
    duże otoczaki z rzek w żaden spsób nieobrobione i układane tak, aby poprzeczny
    profil jezdni był wypukły (nieraz bardzo) z dwoma rynsztokami po bokach,
    natomiast stosowany na elegantszych ulicach bruk ył wykonywany z kamieni
    obrobionych na kształt zbliżony do prostopadłościanu. Oba rodzaje nawierzchni
    były wykonywane z tzw. materiału miejscowego, czyli otoczaków z rzek, głów nie
    Wisły, i głazów narzutowych z okolic Warszawy. Stąd taka różnorodność kolorów i
    struktur tych elementów. Przeważają barwy brązowe, brunatne i czerwone, bo
    takie narzutniaki pozostały w naszych okolicach po zlodowaceniu środkowopolskim
    (pochodzenie głównie skandynawskie). Najelegantsze ulice warszawskie były
    pokrywane kostką granitową i bazaltową, za pomocą której uzyskiwano najgładsze,
    wówczas, nawierzchnie. Jeszcze dzisiaj, gdy odpryśnie asfaltowy płaszczyk, na
    wielu ulicach wychodzi na powierzchnię ta stara nawierzchnia.

    Tak więc "zabytkowość" tych czy innych nawierzchni warszawskich ulic jest
    bardzo dyskusyjna i zawsze należałoby sprawdzić, kiedy taka nawierzchnia
    powstała. Sam wiem, że na niektórych ulicach wykorzystywano do brukowania stare
    materiały nawet w czasie powojennej odbudowy, przy czym ulice te znajdują się
    gdzie indziej, niż przed wojną - patrz ul. Biała.

    Sądzę, że dobrze by było, gdyby ktoś z uczonych varsavianistów potraktował to
    zagadnienie nieco obszerniej na łamach "Stołecznej".



    Podpisuję się pod tym apelem "obórącz i obónóż"!
    Kostka Bauma, najbardziej tandentny materiał vbrukarski, jaki opracowano w
    ciągu ostatnich 30 lat, ma tylko jedną zaletę - jest tania. Nic poza tym.
    Stosowane kiedyś powszechnie duże płyty chodnikowe (w Warszawie, 30x30 lub
    50x50 cm) wcale nie były złe, gdyby zachowano wszystkie wymogi procesu
    technologicznego - odpowiednie uziarnienie kruszywa, zawibrowanie materiału
    przed związaniem, wprowadzenie technologii "płukanej" przy grubszym kruszywie,
    dobier kolorystyki kruszywa z astosowaniem kruszyw łamanych - bazaltowych,
    granitowych i innych. To, co wielu traktuje jako wadę tego sysytemu - krzywe
    chodniki, nierówne, zapadające się, to jest wina sposobu układania płyt -
    sypnąc trochę piaseczku, położyć płytę, klepnąć gumowym młotkiem albo stęporem,
    i po wszystkim. Współczesny chodnik, ze względu na obciążenia (wjeżdżające nań
    często samochody osobowe i dostawcze) oraz warunki atmosferyczne (częste
    deszcze, zjawiska wielokrotnego przemarzania podłoża w zimie), powinien być
    układany nie mniej staraniie, jak nawierzchnia jezdni - odpowiednie warstwy
    podłoża z warstwami filtracyjnymi, zagęszczenie podłoza do odpowiednich
    wskaźników zagęszczenia (co najmniej 0,97), prowadzenie bieżących badań
    wilgotności optymalnej dla danego rodzaju materiału zastosowanego w podłożu
    itd. itp.
    To wszystko nie mieści sie w pustych głowach "przedsiębiorców" budowlanych z
    dwóch przyczyn - znakomicie podnosi koszty oraz wydłuża czas wykonania prac.
    Pracując w swoim czasie w dawnym NRD widziałem wielokrotnie, jak układając
    chodniki na nowych osiedlach stosowano nawet stabilizację podłoża cementem lub
    wapnem niegaszonym, aby osiągnąć odpowiednią wilgotność materiału przed
    przystąpieniem do jego zagęszczania - była to rzecz nie do pojęcia dla
    kierownictw polskich budów zaangażowanych do takich prac, ale Staatliche
    Bauaufsicht nikomu nie popuścił nawet na 1% - ordnung muss sein!

    Byłbym wdzięczny, gdyby Naczelny Architekt miasta (podobno) stołecznego
    wreszcie wprowadził jasne kryteria, gdzie mozna do brukowania używać g..., a
    gdzie należy zastosować inne materiały i techniki odpowiadające miejscu, jego
    randze, roli historycznej oraz przewidywanemu obciążeniu. Dla przykładu - w
    wielu miastach niemieckich do brukowania ciągów pieszych na obszrarach
    historycznyh stosuje się kostkę granitową i/lub bazaltową, tzw. dużą (16x16x16
    cm), ale przecinną na pół, przez co otrzymuje się wymiar 16x16x8 cm. Przy czym
    w takich miejscach musi to być kostka I gatunku, anie odpad, który pozostał po
    sprzedazy całej produkcji za granicę. Że to kosztuje - tak, inwestycja jest
    droga, ale potem spokój na wiele, wiele lat (jeżeli bruk jest ułożony
    prawidłowo, a nie po partacku). W miejscu, gdzie mieszkam w Warszawie, przed
    trzema laty uliczki osiedlowe i chodniki wybrukowano kostką Bauma. I co? Już
    zaczynają tworzyć się koleiny, a w miejscach, po których poruszaja się opony
    samochodów warstwa barwna jestjuż prawie starta. I wszystko OK! Gwarancja w
    budownictwie jest dawana na 3 lata, a potem niech się klient "wozi"!

    W latach 80., gdy pracowałem w jednej z jednostek nadzorujących przemysł
    kamienia budowlanego i kruszyw, dokonaliśmy porównania "energetycznych" kosztów
    wyprodukowania 1 m2 płytek z kamienia naturalnego i lastrika. Co się okazało?
    Kamień był tańszy!!! Podobnie jest z kostką betonową - jej bazą jest cement,
    którego produkcja jest w sumie energetycznie bardziej "kosztowna", niż kostki z
    naturalnego kamienia. Co innego cena rynkowa tych wyrobów - świat nie chce
    Baumy, natomiast rozbija się za kostką z kamienia naturalnego. Mamy tu
    klasyczny przykład prawa podaży i popytu. Do "dzikich" krajów można upychać
    przestarzałe technologie - niech sobie zatruwają środowisko produkcją cementu i
    stosują materiały uważane dzisiaj za przestarzałe. Czy mamy nadal być
    śmietnikiem Europy?

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zabaxxx26.xlx.pl