Unpredictable napisała:
Kościół jest dla mnie ważny, jestem wierząca, praktykuję. Nie wyobrażam sobie w przyszłości nie ochrzcić moich dzieci, nie doprowadzić ich do Komunii. Chłopak ze wszystkim jest na bieżąco, nigdy przed nim nie ukrywałam,że chodzę do kościoła, że jest to dla mnie ważne.
Z Twoich słów wynika, że na tradycyjne katolickie wychowanie nałożyły się Twoje osobiste refleksje i decyzje. Stało się to pewną całością. Piszesz potem, iż masz nadzieję że kościelny ślub zmieni podejście Twojego chłopaka. Gdzieś tam głęboko, nawet jeśli głośno o tym nie mówisz, masz nadzieję że katolicyzm stanie się dla niego tym czym jest dla Ciebie.
Nie zapominaj jednak że wychowanie - tak jak w Twoim przypadku, odgrywa bardzo istotną rolę. Ktoś kto był wychowany w rodzinie ŚJ i sam utożsamił się z tymi poglądami, naprawdę ma trudno w przyjęciu wszystkiego co oferuje KRK. Oczywiście są wyjątki. Ale najprawdopodobniej w najlepszym razie będzie to rodzina katolicko-agnostyczna. Zapytaj się więc siebie.... czy lepiej wierzący ŚJ czy niewierzący.
Dla praktyki - wychowanie dzieci, święta itp. druga opcja pewnie byłaby lepsza.
Ale - przynajmniej dla mnie - związek dwojga ludzi to przede wszystkim duchowość. Wnioski - wyciągnij sama....
Pozdrawiam
woks
Kiedyś mialam taki problem...
Nie wiem czy można to nazwać zniewoleniem, może raczej problemem natury psychologicznej - nie wiem.
To był okropny paraliżujący lęk przed spowiedzią (w połączeniu z lękiem przed trudnościami ->mieszanka zabójcza). Lęk który skupiał sie wobec wydumanego problemu "A co będzie jak coś zapomnę". Choć wiedziałam doskonale, że nic się nie dzieje, kiedy o czymś zapomnę przy spowiedzi, to lęk był tak wielki, że nie umiałam go sobie racjonalnie przetłumaczyć. Potrafiłam półtorej godziny przesiedzieć w ławce w kościele ze łzami w oczach i nie podejść do konfesjonału. Do spowiedzi wybierałam się zwykle po kilka miesięcy.
Jednocześnie byłam człowiekiem szybko postępującym do przodu w rozwoju duchowym (wielka łaska przy takim stanie ducha) i głęboko wierzacym.
Podczas mszy (zwłaszcza tych na których posługiwałam i było mnie widać), kiedy wszyscy szli do komunii, mi chciało się płakać ze wstydu i z tęsknoty, i postanawiałam gorąco, że zaraz na następny dzień pogonię do konfesjonału, a na następny dzień przekonywałam się boleśnie ile warte są moje postanowienia.
Niedawno mój stan zaczął się poprawiać. Słowa ludzkie nie wypowiedzą jak wielkie to szczęście, wiem, że to wszystko nie moją mocą.
Piszę to, żebyśmy pamiętali, ze wszystko jest łaską.
Ankieta, to na prawdę fajna rzecz i nie mam nic przeciwko, ale uważajmy, by nie stała się ona pierwszym krokiem, do oceniania tych, którzy z pozoru są mniej zakochani w Panu od nas, bo nie wiemy nigdy dlaczego ktoś zachowuje się właśnie tak czy tak.
Pozdrawiam
Ja wiem czy tak nic sie z tego nie rozumie?! 10 Przykazań Bożych-nic skomplikowanego,7 grzechów głownych-też większej filozofii w tym nie ma,6 prawd wiary-podstawy,7 sakramentów świętych-też nie jkaies problematyczne... Nie uważam,żeby to było niezrozumiałe dla 8letniego dziecka! I nie piszę tego jako jakaś dewota...
Ale co do tego,że szkoła nie powinna być skatolizowana to swoją drogą!
Kościół i państwo pod względem politycznym powinny istnieć obok siebie a nie ze sobą!
tak, owszem malo co rozumie. co madrzejsi ksieza zaczeli zdawac sobie z tego sprawe i postanowili przesunac komunie o rok lub dwa, zeby przystepowaly do niej starsze dzieci.
to, co ty uwazasz, nie zmienia faktu, ze nawet, gdyby osmiolatkom kazano sie jak malpom nauczyc na pamiec calutkiej biblii, to i tak nie rozumieja na czym polega sakrament komunii-dla nich to tylko tort, sukienka i nowy rower, bo sa po prostu zbyt male, zeby odbierac to jakos duchowo.
ja nie mam zamiaru swoim dzieciom niczego narzucac i umieszczac je bez pytania o zdanie na liscie katolikow. dorosna, zdecyduja. ale z religia w szkole bede walczyc, bo to nie jest miejsce na tluczenie mlodym obywatelom do glowy takich glupot.
jesli ktos chce, niech prowadzi dzieciaka do kosciola. i tyle.
Była Komunia - wyglądała trochę innaczej niż w KK (+wino) ale aż tak bardzo się nie różni w sensie fizycznym.(nie mówię o aspekcie duchowym bo o tym już niedawo wiele tu napisano) Dla mnie Komunia podobnie jak reszta nabożeństwa miała po prostu bardziej indywidulany charakter - wynika to też po części, nie ma co ukrywać z ilości osób w porównaniu do KK ale to i dobrze. Do komunii mam jeszcze daleko więc póki zostawiam to sobie na koniec.
Dam znać jak mi idzie niedługo, po spotkaniu z księdzem KEA, o chyba, że wcześniej znowu Was będę męczył kolejnymi pytaniami.