logo
 Pokrewne renessmekoń trojański wirus zdjęciaKoń Pana Boga tekstkoń trojański onlinegames.nnuKon Trojanski Wirus Opiskoń trojański do ściągnięciakoń trojański FilmKoń angielski zdjęciaKoń krwi angielskiejkoń kuc felijskikoń Don Kichota
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tejsza.htw.pl
  • renessme


    Hagen jest jednym z tych prawowitych, szlachetnie urodzonych i znakomicie wyćwiczonych Good Warrior’ów. Od początku wiedział że jego przeznaczeniem jest zostanie jednym z Good Warrior’ów. Był opiekunem i przyjacielem księżniczki Frey, ale jak to czasem bywa przyjaźń przerodziła się w miłość. Ale dla Hagena nawet miłość nie była tak ważna jak obowiązki. Staje do walki z Hyoga którego to obwinia za zdradę Frey’i. Mimo wszystko trzeba mu przyznać jest świetnym wojownikiem. Za miejsce treningu już jako młodzieniec obrał sobie grotę w której temperatury były tak wysokie iż Hagen nie jednokrotnie mdlał podczas treningów. W końcu Hagerowi udało się opanować technikę pozwalającą mu zamrozić nawet magmę wulkaniczną oraz roztopić najtwardszy lód. Zbroja Hagena nawiązuje do ośmionogiego rumaka od Odina kolejnego z paczki dziwnych dzieci Lokiego...

    W Mitologii: Sleipnir , Slejpnir - ośmionogi koń Odyna, dziecko Lokiego. Loki przemienił się w klacz, by odciągnąć od pracy konia imieniem Swadelfari, który pomagał swemu panu - wielkoludowi, który zobowiązał się zbudować twierdzę, mającą bronić bogów przed szronowymi i górskimi olbrzymami - Asgard w ciągu jedej zimy. Gdyby mu to się udało otrzymałby w nagrodę Freję. Ostatniego dnia została jeszcze do wstawienia brama. Lokim rżeniem zwabił ogiera i uciekł z nim co zapobiegło utracie przez Azów pięknej bogini. Po jakimś czasie Loki powrócił do Asgardu prowadząc ośmionogiego karej maści konia, Sleipnira i podarował go Odynowi. Sleipnir nigdy nie zawiódł swego pana i wiernie mu służył.

    KOnec




    Teraz jeszcze Animka dopisuje sie do listy zadowolonych ogórków.
    Owocnego kiszenia.

    Wiesz...ja jak czuję, że mi duszno to otwieram okno albo włączam klime

    To forum, jak i każde inne przechodzi przez pewne cykle. Raz wyżej, raz niżej. Tym bardziej we wakacje zawsze jest zastój, nawet na forach, ludzi emaja ciekawsze rzeczy do roboty niż pisanie. WOlę sie pospotykać. Już dawno stwierdziłąm, ze wole rozmawiać nić pisać.
    I to realizuję.
    Nie czuję żebym kisła, wręcz przeciwnie w moim zyciu od jakiegoś czasu nieustannie dzieje się coś nowego i nieustannie przewijaja się nowe twarze.... moze dlatego nie oczekuję od tego miejsca świeżości, bo mam to na codzień?

    Lubię tu sobie czasami zajrzeć, posmiać sie z dziewczynami na SB, przeczytać coś od Hagena. Powymieniać jakimis poradami.
    I wszycho, jak w kupie starych dobrych znajomych.
    Normalnie też od starych znajomych, z którymi znamy sie jak łyse konie,(a tak sie tu z niektórymi znamy) nie oczekuję, ze mają wnosić w moje życie powiew czegoś nwoego i nie mam do nich pretensji, ze nei chce im sie gadać. Po prostu tkai etap, czasami trzeba od czegoś doejsć, dać odsapnać, odetchnąć...spotykać się rzadziej. Dla mnie to naturalne.


    Constanty:
    Nie podoba mi się jak ktoś wyciaga o kimś prywatne wiadomości na forum. Takie moje zdanie. Prawda jestt taka, ze gdyby Halley pisal o tym o czym rozmawiamy na forum to bym z nim przestała rozmawiać.


    Forum jak dla mnei można otworzyć całkowicie do czytania bez rejestracji. Żeby pisac trzeba sie rejestrować.
    Ale nei myśl, że to coś zmieni
    Zeby zaczeli napływac nowi ludzie, którzy maja coś wartosciowego do powiedzenia trzeba spedzić dużo czasu nad tym by ich tu ściagnąć i pracować nad tym intensywnie nieustannie. Zrobisz to?



    Imię: Hagen Gwiazda: Merak Beta Zbroja: Sleipnir Ataki: Universal Freezing, Great Ardent Pressure Seiyuu: Shimada Bin Ten młody blondyn od dzieciństwa zamieszkiwał w pałacu Valhalli rozwijając swoje umiejętności by pewnego dnia dostąpić zaszczytu założenia zbroi Boskiego Wojownika. Był bliskim przyjacielem Freyi oraz Siegfrieda, był również oddanym obrońcą Hildy Polaris. Marzeniem Hagena było zdobycie siły dzięki której mógł by obronić królestwo oraz Friyę. Trenując w wulkanicznej grocie, Hagen zdobył umiejętność panowania nad zimnem oraz gorącem. Jego ataki mogą być zimne niczym polarny wicher lub gorące niczym wulkaniczna lawa. Kiedy młoda Frya uciekła razem z Hyogą aby dostać się do Ateny, Hagen nie chciał uwierzyć w zdradę swojej przyjaciółki. Jedynym wytłumaczeniem zaistniałem sytuacji był fakt iż Hyoga dopuścił się kłamstw i podstępu. Gdy Bronze Sainci wkroczyli do Asgard, Wojownik Merak Beta natychmiast odszukał Hyogę natychmiast wyzywając go do walki. Saint konstelacji Cygnus nie chciał walczyć z Hagenem, ponieważ wiedział, że jest on bliskim przyjacielem młodej Freyi. Kiedy było już pewne, że Hagena nie da się przekonać by zaniechał walki, Hyoga postanowił nie oszczędzać przeciwnika. Niestety siła łabędzia nie wystarczała by zatrzymać rozgniewanego Hagena. Podczas finałowych minut na polu walki pojawiła się Freya która raz jeszcze postanowiła przekonać przyjaciela. Niestety i to zawiodło. Rozdarty pomiędzy przyjaźnią o obowiązkiem, Hagen wymierza atak w Freiyę i Hyoge. W ostatniej chwili Bronze Saint ratuje bezbronną dziewczynę która niechybnie by zginęła. Rozwścieczony zachowaniem Hagena, Hyoga wymierza w przeciwnika najpotężniejszy atak. Hagen pada martwy, na ziemi lądują łzy Freyi… Hyoga wychodzi z jaskini. Zwycięstwo jeszcze nigdy nie miało tak gorzkiego smaku. Korzenie: Według niektórych podań, Hagen był zdrajca który przyczynił się do śmierci bohatera Siegfrieda. W Saint Seiya są oni bliskimi przyjaciółmi. Zbroja Hagena reprezentuje Sleipnira, konia o 8 kopytach. Sleipnir był jednym z synów Lokiego, został on podarowany samemu Odynowi, ponieważ żaden koń nie mógł się z nim równać.



    Ratunku!
    Wpadłam w jakiś nałóg twórczy.
    Tak to jest kiedy chęci przerastają ludzkie możliwości.
    Za inspirację dziękuje:
    - Harmony (tytuł i wykonawce piosenki, którą zamieściłaś w swojej jednoczęściówce )
    - Mojej siostrze, Monice
    Bijcie. Nikt nie zrobił korekty. Nie było komu.


    ***

    A chi mi dice...

    Uśmiecham się, wykonując kolejny pełny obrót. Delikatne płatki miękkiego śniegu tańczą w moich rozwianych włosach. Na ustach tli się delikatny uśmiech. Szerokie były od zawsze zarezerwowane tylko dla ciebie. Pamiętasz?
    Wspólne chwile, które układaliśmy z takim trudem runęły jak za sprawą złowieszczego ruchu rąk olbrzyma. Mającego nieograniczone zachcianki i władzę. Oderwał nas od siebie. Podszeptywał do ucha złe myśli.
    Uwierzyłam. W bajki o niezniszczalnej miłości. W posiadanie swojego własnego księcia na białym koniu. Byłam taka naiwna. Wolałam wierzyć sercu, niźli zdrowemu rozsądkowi. Okazała się zgubna.
    Miłość.

    A chi mi dice...

    Uczucie ulotne. Nie wierzyłam i chyba nadal nie wierzę w jego moc.
    Wymagałam aż tak wiele? Chciałam jedynie odrobiny ciepła i czułości. Nie kazałam ci odrywać się całkowicie od dawnych zajęć. Nie kazałam porzucić obowiązków. Wzięłam cię pod swoje skrzydła takiego, jakim byłeś. Nie zmieniałam. Ludzie idealni są nudni. I tak bardzo nierzeczywiści.
    Spoglądam w niebo zasnute bladym odcieniem na pograniczu błękitu i mleka. Spoglądam w dal, mając ochotę unieść się wysoko. Tak jak unosiłeś mnie niegdyś w ramionach. Potrafiłam dotykać wtedy nieba, potrafiłam oddać się bez zastanowienia chwili.
    Uśmiech schodzi z moich spierzchniętych warg. Słyszę dźwięk telefonu, dobiegający z wnętrza domu. Marszczę czoło, spiesznie podążając przez regularnie odśnieżaną dróżkę.

    A chi mi dice...

    Przykładam czarną słuchawkę do ucha, siadając na skraju blatu biurka. Wymieniamy z rozmówcą krótkie formuły grzecznościowe. W miarę upływu kolejnych chwil kąciki oczu wypełniają łzy. Nie wierzę jego słowom. Kolejny kłamca na ścieżce mojego życia. Rzucam przedmiotem o fiołkową ścianę. Rozpada się z głośnym trzaskiem, spoczywając po chwili w drobnych częściach na hebanowych panelach podłogowych.
    Upadam na kolana. Łzy spływają po rumianych policzkach. W głowie kołaczą się nieuwiązane myśli. Niczym dzikie bestie wypuszczone na wolność. Walka pomiędzy nimi. Ból przeszywa mnie na wskroś. Nie chcę, nie umiem!
    Uszy zatykam szczelnie dłońmi. Miotam się niczym w gorączce, szepcząc niezrozumiałe wyrazy. Tylko Ty potrafiłbyś je rozszyfrować.
    Trzask drzwi. Przerażony okrzyk matki, klęczącej obok mnie. Ujmuje moją twarz w swoje dłonie, wymuszając spojrzenie we wnętrze swoich zielonych tęczówek.

    A chi mi dice...

    Odwracam wzrok. Przysparzałam nim zawsze zbyt wiele bólu. Bo moje tęczówki są kopią Twoich. Dokładną, oddającą nawet najmniejszy szczegół. Mówią, że oczy są zwierciadłem duszy. Moje nigdy nie wyrażały nic prócz pustki. Były stalowe, tak jak stalowe potrafią być sokole ślepia. Jedynie tego mi nie przekazałeś. Ciepła emanującego z wnętrza.
    Łamiącym się głosem szepcze wyjaśnienia. Nie dotarło to do mnie jeszcze. Wciąż mam wrażenie, że lada moment staniesz w progu, uśmiechając się promiennie. Weźmiesz mnie na ręce, a ja z piskiem radości obejmę Twoją szyję.
    Odszedłeś. Nie zatarłeś tych dziesięciu lat swojej nieboceności. Wyszedłeś pewnego ranka, kłócąc się z matką. To nie była moja wina. Słyszałam wasze każde słowo. Przyciskając krwistoczerwoną różę do klatki piersiowej zapytałam czy się jeszcze zobaczymy. Obiecałeś mi to. Obiecałeś i zniknęłeś, nie spełniając obietnicy.
    Ściskam w dłoni pomiętą kartkę papieru. Wujek Tom mi ją dał. List od ciebie. Przepraszasz w nim. Za wszystko. Mam wybaczyć?
    Ktoś obejmuje mnie ramieniem, odciągając od nagrobka. Poddaję się tym ciepłym dłoniom.

    A chi mi dice...

    - Nie płacz… - Marcus Kaulitz gładzi moje poskręcane w blond loki włosy. Kiwam z wolna głową. Na zziębnięte policzki wypływa delikatny rumieniec. Uśmiecham się do niego sztucznie, a on odchodzi. Zawsze mnie słuchał. Robił to co chciałam bez szemrania. Nie wierzę, że ma to po matce. Billa nie znam dobrze. Odwróciłam się od nich dawno, kiedy mnie zostawiłeś.
    Jak się teraz dowiaduje zrobiłeś to ze strachu.
    - Nie musiałeś… Tato – szepczę nikle, zwracając twarz ku wyrytemu na płycie nagrobkowej napisowi:

    Ś.P
    Georg Mortiz Hagen Listing
    * 31.03.1987
    † 7.01.2027
    Non omnis moriar…

    A chi mi dice...

    Wybaczyłam. Sława była dla ciebie ważniejsza.
    Strach nic ci nie zrobi. Tylko nie możesz się mu poddać, bo on cię zabije…

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zabaxxx26.xlx.pl