jesteśmy z Tobą
ja niestety jako osoba po trójce nie mam wyznaczonego dyżuru
bo u nas tak po zerówce-> dary w piątek
po jedynce dary w niedziele
po dwójce-> komentarze
także dyżur komentarzy został nam do adwentu
potem ewentualnie zastępstwa
i Modlitwa Wiernych na które są pojedyncze dyżury dla chętnych
chyba już co nieco o tym pisałam
ale może będe się angażować w służbę liturgiczną na większych imprezach np oazowych
Cały aparat kulturowo-obyczajowy nie był jeszcze tak restrykcyjny, nie był do tego stopnia nastawiony na tropienie "dewiacji", jak w naszych czasach - na co innego zwracano uwagę.
widzisz PeiPei, zdaje się, że my wychowaliśmy się na innych planetach. Małe są szanse żebyśmy się dogadali.
"Ściśle ograniczano też stosunki płciowe w małżeństwie. We wczesnym średniowieczu były one zakazane w niedziele i w święta, w dni pokuty i modlitw błagalnych, we wszystkie środy i piątki albo w piątki i soboty, w oktawie wielkanocnej i zielonoświątkowej, w okresie czterdziestodniowego postu, w adwencie, przed komunią, czasem i po niej, podczas ciąży i po niej, summa summa-rum: przez osiem miesięcy w roku. A w szczytowym okresie średniowiecza i jeszcze później — prawie przez pół roku. Wykroczenia w tej mierze były karane przez Kościół, a nadużycia narażały, aż po wiek XX, na straszliwą zemstę Boga: na dzieci pryszczate, chore na padaczkę, kalekie, opętane przez diabła. Jako wzór obyczajowy zalecano wielbłąda spółkującego raz w roku, a zwłaszcza słonicę — robiącą to tylko raz na trzy lata...
A skoro już — co wołało o pomstę do nieba — trzeba było się kochać, to niechby robiono to rzadko i bez pożądania! Przez całe stulecia określano prawie wszystkie stosunki małżeńskie jako grzeszne, a później za bezgrzeszne uchodziły tylko te, przy których odżegnywano się od rozkoszy; ta zawsze stanowiła w chrześcijaństwie cńmen capitale. Gdy wybierano inną pozycję niż ta ponoć naturalna, chciana przez Boga — kobieta na wznak, mężczyzna nad mąfacies ad faciem; według pewnych ekspertów jest to pozycja dająca najmniej rozkoszy, w świecie niechrześcijańskim często wyśmiewana, zwana jako pozycja misjonarska — otóż jeśli uprawiano, gwoli większej przyjemności, situs ultra modum (nieraz rozważany fachowo, w różnych wariantach, przez moralistów), uchodziło to za zbrodnię gorszą niż morderstwo. Teologowie byliby najbardziej zadowoleni, gdyby małżonkowie spółkowali z odrazą do własnego popędu, w mroku nocy, i oboje obleczeni w specjalną mnisią koszulę, która zakrywała wszystko aż po duży palec u nogi i miała tylko maleńki otwór w okolicy genitaliów, służący wyłącznie do płodzenia nowych chrześcijan i praktyków celibatu." fragment książki Karlheinz Deschner "Opus diaboli"
Myślę, że komentarz jest zbędny.
Nie będzie zapewne dla nikogo nowiną, iż wraz z Adwentem place luksemburskich miast i miasteczek nabierają zupełnie innego kolorytu, przykrywając się ciepłą pierzyną wesoło migających światełek i tonąc przy tym w aromatach pieczonych kasztanów i grzanego wina. Zjawisko to nazywa się w Luksemburgu KrĂŤschtmaart i obecne jest coraz powszechniej, od południowych po północne antypody Wielkiego Księstwa, nawet w małych miejscowościach, które poza okresem okołoświątecznym wydają się drzemać snem zimowym.
Największy jarmark świąteczny w Luksemburgu ma miejsce oczywiście w stolicy na pl. d'Armes. To nie tylko okazja do zakupu ozdób choinkowych, zasmakowania w "Grillwurstach" i "Mettwurstach" oraz sprawdzenia na własnym podniebieniu co to takiego "Grompere Kichelcher". To także muzyka na żywo, dobiegająca przez cały niemal dzień ze sceny na środku placu, okazja do spotkania znajomych i zabawa dla dzieci na rozstawionych minikaruzelach. Największy i najstarszy Weihnachtsmarkt w okolicy odbywa się oczywiście w Trewirze. Nietrudno przy stoiskach za ladą spotkać tam naszych rodaków, którzy za kilka miłych słów po polsku chętnie dadzą nam większą porcję świątecznych przysmaków Niestrudzonym podróżnikom polecamy jednak wybrać się dalej wzdłuż mozelskiego szlaku –Â jarmarki w Bernkastel-Kues, Cochem czy Traben-Trarbach to podróż w świat bajek Andersena; to miejsca naprawdę zaczarowane! Ponoć jutro (6 grudnia) pomiędzy Bernkastel-Kues a Cochem rusza Mozelą niesamowita promenada – dziesiątki zapalonych świec w rękach ludzi płynących na łodziach i łodeczkach w dół rzeki, to coś, co na długo pozostaje wśród wspomnień. Niestety nie udało nam się dotrzeć do szczegółów tej imprezy. Jeśli ktokolwiek z Was wie skąd dokładnie i dokąd rusza wodny orszak, a przede wszystkim o której godzinie; będziemy wdzięczni za komentarz z podpowiedzią!
* * *
A czy ktoś z Was był na jarmarku świątecznym w Nancy? Za daleko? Wcale niekoniecznie! Godzina drogi autostradą, i już przechadzamy się wśród straganów z cieszącymi oczy błyskotkami, pod troskliwym okiem naszego króla Stasia, spoglądającego z wysokości wystawionego mu przez wiernych poddanych pomnika
Tym, którym do Nancy za daleko, proponujemy wycieczkę dużo bliżej. W najbliższy weekend (6–7 grudnia) na zamku w Burscheid odbędzie się już po raz trzeci "Schlassmaart", będący połączeniem jarmarku świątecznego z tradycyjnym "świętem zamku". Przybywający nań będą więc mogli nie tylko nabyć wiele interesujących świątecznych przedmiotów (w tym roku także made in Poland! ) i nie tylko zasmakować sławetnej "burscheidówki" – nalewki na 7 ziołach, niezwykle pikantnej, w której połączenie 37% mocy wraz z wyciągiem z sekretnego zestawu ziół, stawia na nogi nawet najbardziej zziębniętego północnymi wiatrami podróżnika. Każdy odwiedzający to miejsce w nadchodzącą sobotę i niedzielę, będzie mógł zupełnie za darmo zwiedzić, ponoć najpiękniej położony w Wielkim Księstwie, zamek Stolzemburgów w Burscheid, posłuchać luksemburskich kolęd na żywo oraz obejrzeć specjalnie przygotowaną na tę imprezę wystawę dzieł miejscowych artystów.
Więcej szczegółów na temat 3. Buurschter Schlassmaart znajdziecie pod tym adresem, natomiast wykaz wszystkich jarmarków świątecznych w Luksemburgu i okolicach można odnaleźć na stronach Agendalux.lu
Komentarz z Onetu (?? o_O)
[QUOTE]relacja gosposi z plebanii:
Witkace (tak probosz dowcipnie nazywa swych wikarych) wrócili z kolędy i stają do raportu, żeby rozliczyć się z kopert. Pierwszy, Michaś, kręcił, że mało było, ale jak mu dobrodziej ekskomuniką pogrozili, to wyciągł z kaleson wszysko, co dostał od parafian.
Drugiemu, Antkowi, i ekskomunika była niestraszna, zapierał się huncwot że nic nie dostał do ostatka... Ale wystarczyło jak probosz do biskupa zadzwonili (na szczęście z naszej diecezji był)i pogrozili, że jego mamusi cofną abonament na katolickim cmentarzu, a dodatkowo auto zarejestrowane na firmę zabiorą, też zmiękł...
na trzeciego, wikarego Pietrka - haka nie było - z innej diecezji jest, z takiej dzie biskup nieżyciowy i współpracować nie chce... obszukalimy go, później jego pokój i ministrantów i nic! To sie proboszcz wnerwił i dzwoni do parafian:
- państwo nowakowie? no jakże tak, wikary był po kolędzie i wyszedł z pustymi rękami?
- ale jakże to księże proboszu, dalimy mu pindziesiunt złoty i dodatkowo dwie dychy na renowacje kościoła - nowaki som biedne, ale charakterne, dobrodziejowi nie zełgają...
to dzwoni dobrodziej dalej - malinowscy, siorpakowie, gęsiarki, cała reszta hoło... eee... parafianów chciałam napisać, wszyscy na rany zaklinają się, że dali... to dobrodziej zawołali ministrantów i nuż oczajduszę i malwersanta do wykrywacza kłamstw podłączyli... zapuścili my mu czysta piendziesiąt amper z tendencją zwyżkującą, dodatkowo Jędruch od Zawilców, co to u nas za ministranta jest, a za rok do seminarium się wybiera, paroma butami uświadomił mu jak Najwyższy (i bóg też, rzecz jasna) kłamstwem się brzydzi... i wydało się, schował piniundze - a ze trzy tysiunce tego było - we konfesjonale w którym probosz zwykli spowiadać, ale z nawału obowiązków robio to nie częściej niż raz na trzy lata...
Ale najgorzy to ze czwartym było, tym młodym co to dopiro seminarium niedawno skuńczył. Wikary Rafał, miastowy, jeszcze nie kuma (że tak po młodzieżowemu napisze) czaczy i ideowca udaje. Ksiundz go pytają, gdzie dutki, a tyn zaczyno tyrade: księże proboszczu, ale jak to tak? przecie sami z ambony w ostatnią niedzielę adwentu głosiliście parafianom, żeby absolutnie pieniędzy na kolędzie nie dawać, a nam powiedzieliście, coby nie brać... parafianie jak parafianie, wcisnąc mi chcieli. Ale nie wziąłem! - zakończył z dumą przedstawiciel pokolenia DżejPiTu (czy jakoś tak, co rusz z dumą podkreśla przynależność do ty sekty, ale my na wiosce nie lubimy nowinek, tak i ignorujemy wynurzenia młodziaka).
W tej chwili sprawiedliwie musze zeznać, że cisza zapadła, jakby kto opodatkowanie keru ogłosił. Ale po momencie tą samą ciszę przerwał dziki wybuch śmiechu - dwaj wikariusze padli nawet na podłogę z tej wesołości, trzeciemu zaś (którego nie zdążylimy odpiąć od wykrywacza kłamstw) spazmatycznie zaczęły trząść się przypięte do elektrod nogi, a z włosów na klacie poszadł dym...
SPOKÓJ!! - ryknął proboszcz! Ugasilimy witkacego przypiętego do przeciwłże-aparata (ha! tera już wiem, że jak jest elektryczność, to wodą nie można! biedny wikary, może za parę miesięcy do nas wróci...)
Głupszego wytłumaczenia jak proboszczem jestem nie słyszałem - zakomunikował dobrodziej i zgodnie z procedurą zaczął: ekskomunika, groźby, więcej gróźb i więcej ekskomuniki...
ale młody idzie w zaparte: nie wziąłem i już! To dobrodziej uruchamia łącze satelitarne i ankietę wśród parafian zaczyna: Maciaszki? wikary był? wziął? to jak wciskaliście? Wardzałowie? Jak wy długo w naszej parafii żyjecie, że księdzu nie potraficie koperty wcisnąć? Ostałowscy? Zapierał się? Kamieńscy? jak to nie daliście, uwierzyliście w to co z ambony słyszycie...
po kilkudziesięciu telefonach wielebny uznał, że to nie ma sensu, gdyż ma do czynienia z jakimś żydowskim spiskiem (i tak nie lubił parafian z tego rejonu) i wrzucił młodego witkacego na wykrywacz kłamstw... ale o dziwo! nie poskutkowało! Nie poskutkował nawet superwykrywaczkłamstw konstrukcji proboszcza, typu "ministrantsInDrMartensShoes"...
Tego było za dużo dla probosza! Choć już wcześniej prawidłowo zdiagnozował sytuację, teraz ostatecznie się upewnił:
- Ty odszczepieńcu! apostato! socjalisto! komuchu! co ty sobie do diabła myślisz?! że my tu jakiś karitas mamy? A z czego ty sługo szatana mamy sie utrzymać?! jakbyś nawet chciał zachachmęcić trochę dla siebie, ale nie! znalazł się altruista! Kapitalizm jest, wiesz o tym bezbożny sługo szatana?! Skoro działasz na szkodę firmy w której pracujesz, cóż... szukaj pracy jako ateista i krzyż... eee... kij ci na drogę!
~funeral_mist , 27.12.2007 20:17[/QUOTE]
A tu coś śmiechowego ;]
[url]http://www.darkroastedblend.com/2007/12/wild-solutions-to-common-problems.html[/url]
I Jeszcze :))
[url]http://pl.youtube.com/watch?v=NMShvQa4SI0[/url]
:]]
Pozdro.