Wymarzona praca; co nieustannie i boleśnie uświadamia mi życie; pozostaje poza zasięgiem moich łapek. Od kiedy na II roku, udzielając korepetycji pro bono moim koleżankom z roku, zaczęłam widzieć efekty moich pomocniczych rad, pragnęłam pozostać na uczelni i wykładać. Najlepiej jakiś przedmiot, w którym faktycznie brylowałam. Szczególnie, że naprawdę taka pomoc mnie kręciła Wiecie... to wymyślanie na tyle zabawnych zdań, żeby ludziskom chciało się je uzupełniać i ruszyć mózgownicą, jaki czas tam wstawić. Ślęczenie nad przykładami, które najlepiej zobrazują daną regułę gramatyczną itd.
Niestety JM Rektor mojej uczelni stwierdził, że translatoryka jest przyszłością filologii, w związku z tym proponuje się pracę tylko językoznawcom. Hehs, tak, jakby dla umiejętności przekładu tekstu, ważne było, czy ktoś jest językoznawcą czy literaturoznawcą. Wręcz ośmielę się stwierdzić, że osoba obyta z literaturą w danym języku ma większe wyczucie składni i spójności zdań.
Cóż, marzenia są od tego, żeby o nie walczyć, ale też od tego, by umieć się pogodzić z przekreśleniem ich przez jakąś jednostkę nadrzędną
Kiedyś myślałam nad przekładem, ale tu wychodzi moja kapryśność: teksty natury utylitarnej zwyczajnie nie sprawiają mi przyjemności, a co dopiero tłumaczenie ich A że przekład literacki rzadko się trafia i jest mało opłacalny (20 zł za arkusz wydawniczy, litooości ), niniejszym mówimy raczej słodkie "Addio!" pracy tłumacza.
Obecnie raczej sądzę, że zadowoliłabym się jakąkolwiek pracą biurową Wypełniać sobie papierki, kreślić tabelki, przygotowywać dokumenty; na pewno bym się w tym odnalazła To z kolei uniemożliwia mi brak doświadczenia, którego nie mam, gdyż zamiast na IV i V roku pracować gdziekolwiek, ślęczałam nad najlepszymi ocenami i powalającą pracą magisterską, w nadziei na doktorat.
Generalnie: nie mam jakiegoś feministycznego pędu do kariery i wiem, że jeśli mój mąż będzie miał pracę zapewniającą byt, mogłabym siedzieć w domu i cieszyć się wszelkimi przywilejami W.I.F.E (skrótu celowo nie rozwinę) Tudzież zajmować się w międzyczasie "zawodem", który wymarzyłam sobie jako dziecko i w którym spełniam się hobbistycznie, nieustannie ciesząc się przy tym komentarzami osób bliższych i tych, którzy w pewien sposób powaleni po pierwszym kontakcie z moją twórczością literacką, stają mi się bliższe +, rzecz jasna, rozszerzając nieustannie wiedzę w zakresie składni, interpunkcji i innych zawiłościach języka polskiego
Howk, tyle mojej prywaty w kwestii szarej przyszłości zawodowej