Młodzież lobbuje za skate parkiem
Szanowni Państwo,
Pan Artur Piłka, dyrektor miejskiego biura sportu, infrastruktury i rekreacji
jest od dawna przykładem niewłaściwego człowieka na stanowisku wymagającym
podejmowania decyzji.
Tego człowieka przerasta nawet nie prowadzenie, ale sprawdzanie kilku
inwestycji na łączną kwotę 1,5 - 2 mln złotych - żenada.
I jeszcze komentarz o rzeczach ważnych i ważniejszych.
Publiczne przyznawanie się do niekompetencji i niemożności dogadania się ze
sponsorami - sami się zgłaszają - oraz brak koncepcji pozyskania pieniędzy są
wystarczającymi jak się wydaje przyczynami do zwolnienia.
Aby nie być gołosłownym: podany obok link informuje, że całość powinna
kosztować jakieś 200 tys. zł.
Dobra - skąd pieniądze:
- miasto - aport - teren np. obok górki Natolińskiej za kościołem.
- sponsorzy - przy takiej lokalizacji można dodać sklepy rowerowe - jest tor
do zjazdu.
- fundusze na edukację i poprawę bezpieczeństwa dzieci - to jest wszak
organizacja czasu wolnego (zapobieganie przyszłej przestępczości).
- mała gastronomia.
wreszcie najlepsze:
- w połączeniu z dojazdami fundusze strukturalne i na rozwój lokalnych
środowisk UE, ale pewnie "Pan Dyrektor" o tym nie słyszał bo "to nie jego
działka";
- a jeszcze jakby chcieć działać dalej i tym samym więcej pieniędzy zdobyć to
trzeba by dogadać się z wydziałem socjologii albo innej pedagogiki i z 6
Programu Ramowego są projekty na np. "badanie zachowań młodocianych" itp.,
itd., ale to wyższa szkoła jazdy w generowaniu funduszy - ale daje też
większy budżet nawet do kilkuset tys.Euro jak zrobi się dobre konsorcjum.
Tyle tego przydługiego postu.
Pozdrawiam.
PS na rolkach "starsi" nieco też jeżdżą.
Daniel Iwanowski napisał(a):
Łukasz 'torero' Karcz napisał(a) w wiadomości:
<3949E666.5AF0@friko7.onet.pl...
| skutecznie wpływa na społeczeństwo. Przykład? Wychowując rzeczone
| maleństwo, o wiele łatwiej jest powiedzieć choćby: 'Nie rób tego, bo
| Bozia będzie płakać', niż uciekać się do zawiłych tłumaczeń na wiele
| nie zdatnych w wypadku trzy- czy czterolatka czy ucinania rozmowy na
| zasadzie: 'Nie, bo nie', powodującego zazwyczaj kontrakcję.
IMO to nie jest zaden argument. Takie tlumaczenie pomimo pozornej
"latwosci" jest rownie dobre jak kazde inne. Co bedzie, jesli czterolatek
zapyta: "a co to jest Bozia?". Ja mu odpowiem, ze moim zdaniem czegos
takiego nie ma, ktos inny powie, ze jest... Dziecko zapyta "kto ma racje?",
bo jego zdaniem ktos ja musi miec. I co wtedy?
Oczywiście każdy rodzic powie mu, że on ma rację. ATSD: jak
odpowiedziałbyś (odpowiadasz) swojemu trzyletniemu dziecku na pytanie:
Kto ma rację? Czy: dlaczego sąsiedzi chodzą do kościoła, a my nie? Bo
kiedyś to pytanie padnie, jeśli już nie padło...
| dobrą metodą socjalizacji (czy nam się to podoba, czy nie, Dekalog
| leży u podstaw całego naszego systemu wartości czy zachowań
| społecznych określanych ogólnie jako akceptowalne).
Caly dekalog - NIE. Przykazania 4-10 - TAK. A chodzi tu wlasnie
glownie o te pierwsze trzy. Po prostu - dla jednych te pierwsze
trzy sa bardzo wazne, dla innych sa to po prostu brednie i nie
dziwi mnie wcale, ze rodzice nie chca sie z tym pogodzic.
Niedokładnie się wyraziłem, masz rację.
[ciach dalej]
Powtarzam: z punktu widzenia 'ideologicznego' (wolność jednostki,
prawa rodziców, itd.) macie bezwarunkową rację. Cała polemika dotyczy
kwestii, jak zrealizować to w praktyce w sytuacji niemożności tego, co
by się chciało, i czy to, co jest, jest korzystne PER SALDO, czy nie.
Powiedzmy, że pod wpływem Waszych argumentów zmiękłem i teraz jest
60%:40%, choć jednak dalej na korzyść publicznej katechezy (piszę o
żłobkach; katecheza w szkole jest ambiwalentna - powiedzmy, że
koncepcją pośrednią mogłoby być bezwynagrodzeniowe nauczanie religii w
szkole na ostatniej lekcji, może być?; z drugiej zaś strony szkoda
tych setek punktów katechetycznych)
IMHO to, co jest, jest CAŁOŚCIOWO korzystniejsze; zaprzęgając do tego
statystykę (procenty są, jakie są - nawet po odliczeniu 'martwych
dusz', znających kościół z okazji chrztów czy pogrzebów), obraz jest
mimo wszystko dość klarowny. NIE KWESTIONUJĘ tego, że sytuacje, o
których piszecie, są, zdarzają się i są czy mogą być poważnym
problemem wychowawczym. Ale cały czas piszę o STATYSTYCE i 'wadze
socjologicznej' - na drugiej szalce mam wychowanie zgodne z wolą co
najmniej pewnej części rodziców plus (czego będę bronił) socjalizację
w dobrym kierunku plus mocniejsze 'zakorzenienie' (możecie nazwać to
'warunkowaniem') w pewnej społeczności, kręgu kulturowym, itd. To z
kolei warunkuje kilka pozytywnych rzeczy, jak choćby spadek
przestępczości. I całość się przechyla...
sfere publiczna od swiatopogladowej: jesli pan X jest katolikiem, a pan Y
zydem, to pana Y nie powinno obchodzic, w co i dlaczego wierzy pan X i
wzajemnie, a tym bardziej nie powinni miedzy soba niczego "uzgadniac",
"negocjowac" i isc na wzajemne ustepstwa, aby swoimi pogladami siebie na
wzajem nie obrazac. A takie tendencje ostatnio sie niestety obserwuje...
Niczego tu nie zwojujesz. To jest klasyczna sytuacja w warunkach
'braku zasobów' (czyli prywatnego szkolnictwa). Po prostu każdy walczy
o swoje. A społeczeństwo jest... w przeważającej części takie, o
którym pisze Jacek.
W ten sposob to za pare lat bedziemy mieli jedna religie, w ktorej bedzie
sie miescil i judaizm, i buddyzm i chrzescijanstwo... Ba, nawet ateizm
tez sie zalapie...
Bo Kościół poszedł w stronę najgorszą z możliwych, czyli
demokratyzacji i konsultacji społecznych. Na Zachodzie zemściło się to
okrutnie, teraz wchodzi to u nas. Ale to zupełnie inna historia na
oddzielny wątek.