Jeśli wyraziłam się niejasno:
jestem zatrudniona na 1/4 etatu jako asystent dyrektora szkoły ds promocji - z tej pracy nie zamierzam rezygnować. Poza tym robię w życiu zupełnie co innego - mam zamiar założyć własną działalność więc zupełnie nie zalezy mi na stałości ani pewności pracy związanej z "copywriterstwem", a jedynie na możliwości dorobienia sobie w ciekawy sposób, zgodny z moimi umiejętnościami - póki nie rozkręcę firmy (a może i jak ją rozkręcę - w sumie czemu nie). mając już świadczenia związane z umową o pracę (którą mam i mieć będę) nie potrzebuję drugiej umowy o pracę. Myślę, że może korzystniej finansowo wyjdę na zleceniach, poza tym wolę pracować w domu, bo w ziwązku nie jestem zbyt dyspozycyjna - jak już pisałam mam sporo innych zajęć. Zadanie "testowe" polegało na wymyśleniu hasła i koncepcji graficznej do podanego tematu (chodziło o bilet okolicznościowy dużego formatu promujący miasto). Myślę, że podobne rzeczy mogę robić w przyszłości, + teksty reklamowe wszelkiego pokroju. W takich rzeczach dobrze się czuję i myślę, że agencja to dostrzegła, skoro w połowie maja mamy omówić dalszą współpracę. Tylko jak się przygotować do tego "omawiania"?
Może wreszcie przestanę być "wołającym na puszczy". Od wielu już lat
społeczeństwo wymusiło na szkole 100 % promocji. Uczeń nie zostanie
na 2 rok bo... nie wolno. Nawet jak nie umie czytać i pisać.
Oczywiście zostawianie na drugi rok to ostateczność. Trzeba najpierw
zorganizować dodatkowe zajęcia - obowiązkowe! Dopiero jak wtedy nie
uda się uzyskać dobrego poziomu to trzeba wydłużyć okres nauki w tej
samej klasie. W tej chwili takie dziecko idzie do gimnazjum, nie
rozumie co czyta i się nudzi. Jak dzieci się nudzą to... musza dać
znać, że żyją. Nie mogą się pochwalić wiedzą szkolną więc kogoś
uderzą z frustracji. Ale gimnazjum każdy MUSI skończyć więc się ich
wypycha do liceum. Liceum profilowanego, które nic nie uczy - zawodu
tym bardziej (mimo ogromnej pracy nauczycieli) Do matury
rozszerzonej tez nie (brak godzin). Najsłabsi (!) idą do szkół
zawodowych, które wbrew niektórym potrzebują naprawdę myślących
uczniów, ale tacy rzadko tam trafiają. Kiedy wreszcie zjawi się
polityk, który zechce być niepopularny i powie prawdę o poziomie
polskiej oświaty? Który z nich w ogóle wie, jak jest? To, że
niektórzy z naszych uczniów dają sobie radę za granicą to nie jest
dowód na wysoki poziom polskiej oświaty niestety. Nowa pani minister
też nie wydaje się mieć jakiegoś prawdziwego obrazu szkoły i
koncepcji poprawy - nie tylko poziomu umiejętności jak i stanu
wychowania - to w sumie idzie w parze (skoro uczeń się nie musi
uczyć to po co ma to robić?). Czy naprawdę musimy osiągnąć poziom
szkół w amerykańskich slumsach aby społeczeństwo się obudziło?
Nauczyciele to oddzielna sprawa, ale jak sie jest bitym za wymagania
to po pewnym czasie ....RN
Kolejna szkoła protestuje przeciw planom ratusza
Pan vice prezydent całkiem niedawno powołał zespół do walki z
przemocą w szkołach. Dyrektorzy szkół mieli zostać zapoznani z
ustaleniami tego zespołu, co robić, aby w szkołach było bezpiecznie.
Czyżby koncepcja tworzenia szkolnych molochów była efektem pracy
zespołu???? Komu i czemu ma służyć zamykanie małych BEZPIECZNYCH
szkół w mieście? W nich nie jest potrzebny monitoring ani firma
ochroniarska, która w czarnych uniformach snuje się po szkolnych
korytarzach. Tu "oko" na wszystko ma dyrektor, nauczyciele, pani
woźna i reszta pracowników szkoły. W nich rodzice i podatnicy nie
ponoszą kosztów za utrzymanie w szkołach służb, które pełnią rolę
straszaka dla uczniów. Może nie wszyscy wiedzą, że za ochronę płacą
właśnie rodzice- wyznaczona stawka musi zasilić szkolny budżet. Nikt
nie ich pyta , czy wyrażają na to zgodę (przykład -LO I w Olsztynie).
Czy psucie tego, co dobre to nasza polska specjalność? Obudźcie się
szanowni urzędnicy i politycy! Chcecie pomóc olsztyńskiej
edukacji??? Bardzo proszę, macie pole do popisu. Doinwestujcie te
PEREŁKI w postaci SP 32, 33, Gimnazjum nr 5 i może jeszcze kilka
innych. A co robi WŁADZA? -od lat wstrzymuje koszty na inwestycje w
tych właśnie szkołach, bo one muszą zniknąć? Są za dobre?? Taką
koncepcję już dawno przyjęła pani dyr. Wydziału Edukacji- H.
Kowalska.
A może warto przyjrzeć się pracy Urzędu Miasta. Utworzono kolejną
komórkę - wydział do spraw promocji miasta. Projekty związane z tą
promocją realizują firmy z Krakowa biorąc za to "ciężkie" pieniądze
z kasy ubogiego olsztyńskiego ratusza. Czyżby w Olsztynie nie było
specjalistów? To za co biorą pieniądze ci, którzy pracują w wydziale
promocji miasta?
Kolejny przykład na nieudolność naszych władz!
Nie pozwolimy odebrać nam naszych szkół! Niedługo wybory. My
mieszkańcy Olsztyna sami dokonamy zmian...
$a
- Mój dziadek w czasie II wojny światowej zginął w obozie koncentracyjnym -
powiedział kiedyś na lekcji historii dziewięcioletni Jurgen Heidegger,
wprawiając w osłupienie całą klasę.
Kreda wypadła z rąk nauczycielki, a dzieci odwróciły z zaciekawieniem głowy
w stronę Jurgena.
- Spadł z wieżyczki strażniczej - uratował sytuację chłopiec, wyjmując z
podręcznika do historii starą fotografię. - Mama dała mi zdjęcie dziadka do
klasowego kącika historycznego.
Analfabeci Tuska też biorą się za historię.
Najpierw przywrócili (...) prace nad "wspólnym, niemiecko-polskim
podręcznikiem do historii", w którym Polacy z Kresów Wschodnich repatriowali
się w okolice Breslau, a Niemcy zamieszkujący na Pomorzu zostali wypędzeni z
heimatu, aż za Odrę.
Z założeń do tego podręcznika dowiadujemy się, że ktoś rozpętał II wojnę
światową tylko po to, żeby dokuczyć Niemcom.
Ponieważ trzeba to jakoś pokazać Europie, pardon, Unii Europejskiej, ci sami
analfabeci zabrali się za muzea.
Konkretnie w Gdańsku planują otwarcie muzeum II wojny światowej. I
zaraz martwią się o oglądających.
No, bo jak zarobić na biletach kupowanych przez Niemców, czy Żydów, kiedy
nie pokaże się im, jakimi oberwańcami historii byli nasi Przodkowie?
Dajmy na to Niemiec - człowiek praktyczny, wychowany na golonce w kapuście -
lubi żeby nie pokazywać go wjeżdżającego na czołgu do Warszawy, ale
przeciwnie: rozdającego cukierki uśmiechniętym dzieciom w Polsce.
"Nie przekonamy do naszych racji ani turysty z Londynu, ani z
Wiednia, tworząc kolejną ekspozycję wyłącznie o martyrologii narodu
polskiego lub ku chwale polskiego oręża" - piszą w założeniach programowych
autorzy koncepcji muzeum.
W ich ocenie, II wojna światowa, to nie jest materiał do pokazywania, jak
nam było wtedy źle, tylko przyczynek do promocji turystycznej wymiany
międzynarodowej, dajmy na to niemiecko-polskiej.
Brzmi szlachetnie.
Część prasy skrytykowała przedsięwzięcie, ale z wyrazami poparcia
popędzili tej rangi profesorowie, co: Władysław Bartoszewski, Tomasz Szarota
czy Jerzy W. Borejsza.
Oni "zdecydowanie poparli ideę budowy placówki ukazującej wydarzenia
rozgrywające się na ziemiach polskich na szerokim tle europejskim".
A europejskie tło mówi tak:
II wojnę światową rozpoczęli Polacy, atakując stację radiową w Gliwicach,
w "polskich obozach zagłady" mordowano Żydów, a po wojnie dobijano cudem
ocalałych i grabiono ich majątki,
szyfry "Enigmy" złamali Anglicy,
a na Wołyniu uzbrojone oddziały NSZ i AK mordowały słynących z
dobrosąsiedzkiego usposobienia, Ukraińców.
A jak już zbliżał się koniec wojny, to z udziałem Polaków, ktoś wypędził
biednych Niemców hen na Zachód.
"Eksperci" edukacyjni Tuska wymyślili, że polska młodzież będzie uczyć się
historii w liceach przez 1 godzinę tygodniowo.
Jak już się nauczą - pójdą do muzeum II wojny światowej w Gdańsku i zobaczą
na własne oczy, jak wyglądała w oczach "profesorów".
Po powrocie do szkoły wysłuchają prelekcji Adama Michnika o najnowszej
historii Polski.
I już mają wolne - od myślenia.
Mirosław Orzechowski
żródło http://miroslaw-orzechowski.blog.onet.pl/2,ID348676331,index.html
LPR przedstawiła program rozwoju GPW !!!!!!!!
rynku kapitałowego kosztem depozytów
bankowych. Nasze środowisko polityczne ma tego świadomość. W tej chwili
aktywa funduszy inwestycyjnych w naszym kraju wynoszą około 4% PKB, w
biedniejszych krajach Europy Zachodniej 15-25%. Spodziewamy się, że na
pierwszym posiedzeniu Sejmu w grudniu zaprezentuje pan informację o programie
utworzenia funduszy polskich spółek proeksportowych przy Banku Gospodarstwa
Krajowego. Jednocześnie proponujemy, aby wspólnie zastanowić się nad formami
promocji tego typu funduszy.
9) Proponujemy, aby prezes giełdy warszawskiej w kwietniu każdego roku
przedstawiał na forum Sejmu informację o stanie polskiego rynku kapitałowego.
Mógłby scharakteryzować wówczas zmiany udziałów własności polskiej w spółkach
giełdowych, omawiałby zmiany relacji między eksportem a importem w
poszczególnych branżach reprezentowanych na polskim rynku akcji,
prezentowałby wyniki ankiet, w których analizowano by opinię emitentów na
temat ładu korporacyjnego, mówiłby o działalności Szkoły Giełdowej,
przedstawiałby dokonania giełdy w dziedzinie edukacji z zakresu rynku
kapitałowego, form promocji segmentu i funduszy spółek proeksportowych.
10) Uważamy, że giełda warszawska może odegrać ważną rolę w programie walki z
funduszami venture capital. O tym wielokrotnie mówiłam.
Proponujemy, aby przy giełdzie warszawskiej utworzyć elitarną szkołę
polskiego rynku kapitałowego - szkolono by tam osoby w zakresie doradztwa dla
małych i średnich polskich firm. Doradcy ci mogliby pretendować do pracy w
NBP. Bank centralny powinien pełnić rolę monobanku rynkowego, przyjmowałby
depozyty od gospodarstw domowych, udzielałby kredytów dla małych i średnich
firm, zwłaszcza w początkowej fazie ich działalności. Wedle takiej koncepcji
w jednostkach terenowych NBP pracowaliby wyszkoleni przez giełdę warszawską
doradcy, którzy obok tradycyjnej działalności kredytowej świadczyliby małym i
średnim firmom usługi doradcze z zakresu zarządzania, marketingu, planowania
finansowego. Polski bank proeksportowy utworzony z 5% aktywów walutowych NBP
pomagałby swym klientom w zdobywaniu nowych zagranicznych rynków zbytu. My
chcemy, aby małe i średnie polskie firmy nie były skazane na poczynania
funduszy venture capital.
Panie Marszałku! W imieniu Klubu Parlamentarnego Liga Polskich Rodzin
składam wniosek o odrzucenie informacji rządu w sprawie prywatyzacji Giełdy
Papierów Wartościowych.
Dzisiejsza debata to kolejny krok na drodze walki o odzyskiwanie,
utrwalanie i poszerzanie polskiego stanu własności w naszej gospodarce, o
odzyskanie wiary we własne siły i możliwości, o suwerenność Rzeczypospolitej.
Niechaj polska giełda pozostanie w polskich rękach.
Panie Marszałku, jeszcze jedno. Uważam za rzecz skandaliczną, że tak
ważna debata odbywa się dzisiaj w tych godzinach w prawie pustej sali
sejmowej. Dla nas giełda ze względu na wpływ na gospodarkę ma rangę
porównywalną do systemu bankowego. I dla nas jest kwestia taka, czy w ogóle
prywatyzować. My chcemy przedstawić program wykorzystania giełdy dla wzrostu
gospodarczego Polski, a nie jak prywatyzować. Dlatego dla nas ta debata już
jest dosyć późna, a nie za wczesna, jak twierdzą posłowie Platformy
Obywatelskiej. Dziękuję bardzo. (Oklaski)