"Tanie państwo" ministra Dorna
Wicepremier, minister spraw wewnętrznych i administracji bez skrępowania skubie
podatników. Ludwik Dorn ostatnio się przemeldował. Regulując swoje rodzinne
sprawy, przeniósł się do Warszawy. Nadal jednak - bezprawnie - pobiera dodatek
przysługujący posłom mieszkającym poza stolicą.
15 lutego, podczas konferencji prasowej, Dorn bardzo narzekał na biurokrację
panującą w administracji - jako przykład przedstawił swoje perypetie ze zmianą
adresu zameldowania. Chcąc ulżyć społeczeństwu, zapowiedział przyspieszenie
informatyzacji urzędów, aby ludzie nie musieli tak jak on wypełniać dziesiątków
kwitów.
To wypełnianie dokumentów musiało ministrowi bardzo dać się we znaki. Tak mu
dokuczyło, że zapomniał zgłosić fakt zmiany adresu do Kancelarii Sejmu. Ta - w
przeświadczeniu, że poseł Dorn jest nadal zameldowany w Pruszkowie - wciąż
wypłaca mu niemałą kasę: comiesięczny dodatek mieszkaniowy w wysokości 1,1 tys.
zł, przysługujący tylko posłom zamieszkującym poza Warszawą.
- Dodatek jest wypłacany zgodnie z prawem -ępowiedział nam wczoraj dyrektor
biura informacyjnego Sejmu Marek Kostrzewa. - A jeśli poseł przemeldował się do
Warszawy? - zapytaliśmy. - Wtedy byłoby to wbrew prawu -ę stwierdził Kostrzewa.
Wyjaśnił, że po przemeldowaniu poseł powinien zmienić swoje oświadczenie o
miejscu zamieszkania. - My nie sprawdzamy, co posłowie mają wpisane w dowodach.
Wypełnienie deklaracji należy do posłów - wytłumaczył.
- Jeżeli jest tak, że minister Dorn ma mieszkanie w Warszawie, jest w Warszawie
zameldowany i bierze pieniądze z Sejmu, to jest to złe i nieetyczne -
dyplomatycznie ocenił Ryszard Kalisz (SLD), były szef MSWiA.
Rzecznik prasowy MSWiA Tomasz Skłodowski stwierdził, że informacja o miejscu
zamieszkania ministrów jest niejawna, ponieważ dotyczy sfery prywatnej ich
życia. Względy bezpieczeństwa też mają tu swoje znaczenie. Zapytany, czy
minister wyjaśnił wszystkie swoje zobowiązania wobec Kancelarii Sejmu,
stwierdził, że nie ma na ten temat wiedzy. - Jeśli czegoś nie dopilnowaliśmy, to
zostanie to zrobione w najbliższym czasie -ęzapewnił. Dodał, że jedyną przyczyną
pewnych opóźnień w uregulowaniu spraw w Sejmie jest natłok obowiązków wicepremiera.
W opinii Wacława Martyniuka (SLD), członka sejmowej Komisji Regulaminowej i
Spraw Poselskich, Dorn nie ma prawa do zasiłku. - Jak można oceniać takie
postępowanie ministra spraw wewnętrznych i administracji, który powinien stać na
straży prawa? Tylko negatywnie - stwierdził. Jego zdaniem, jeśli szef MSWiA
daje przykład łamania prawa, to nie powinien być ministrem. Martyniuk uważa, że
jeśli po przemeldowaniu dodatek jest pobierany bez zgody Prezydium Sejmu, które
z „jakichś względów" zdecydowałoby się na jego dalsze wypłacanie, to po pierwsze
- powinien natychmiast zaprzestać pobierania tego świadczenia, a po drugie -
zwrócić to, co wziął.
Właśnie, czy minister zwróci podatnikom ich pieniądze? A co na to wszystko
przełożony Dorna, czyli premier Kazimierz Marcinkiewicz? My czekamy na odpowiedź
szefa rządu, a Kancelaria Sejmu na pobrane niezgodnie z prawem tysiące złotych.
Tiaaa ;) on miał racje;) przeczytaj to:
źródło portalkaliski.pl
Czy w Kaliszu powstaną Złote Tarasy?
Centrum handlowo-rozrywkowe o powierzchni zabudowy sięgającej 100 tysięcy metrów
kwadratowych może powstać na terenie po dawnym dworcu PKS w Kaliszu. Obok
marketów i butików w centrum byłyby zlokalizowane kina, restauracje, kręgielnie,
sale zabaw dla dzieci oraz parking dla 1500 aut. W minioną środę, na posiedzeniu
Komisji Rozwoju i Integracji Europejskiej Rady Miejskiej Kalisza koncepcje
budowy obiektu przedstawiła firma Echo Investment S.A. z Kielc.
Echo Investment, firma inwestycyjno-deweloperska jest spółką akcyjną z polskim
kapitałem z główną siedzibą w Kielcach. Istnieje od 11 lat. Wartość
zrealizowanych przez Echo Investment osiemdziesięciu projektów oszacowano na
1.100.000 euro. W przygotowaniu i w trakcie realizacji jest czterdzieści
kolejnych projektów.
Firma realizuje inwestycje w Polsce, Rumunii, Bułgarii oraz na Ukrainie i na
Węgrzech w czterech głównych segmentach rynku nieruchomości: budownictwie
mieszkaniowym, centrach handlowych i handlowo-rozrywkowych, budownictwie
biurowym oraz hotelowym. Od 1996 roku spółka jest notowana na Giełdzie Papierów
Wartościowych w Warszawie.
Jako przykładowe zrealizowane projekty centrów handlowo-rozrywkowych
zaprezentowano, między innymi, obiekty: Pasaż Grunwaldzki we Wrocławiu, Galaxy
Centrum w Szczecinie, Pasaż Świętokrzyski w Kielcach i Centrum Rozrywki w Łodzi.
Propozycję zagospodarowania terenu u zbiegu ulic Górnośląskiej, Dworcowej i
Podmiejskiej przedstawiciele spółki Echo Investment zaprezentowali podczas
posiedzenia Komisji Rozwoju i Integracji Europejskiej.
Koncepcja ta zakłada, iż na działce o powierzchni 3 hektarów i 750 tysięcy
metrów kwadratowych zlokalizowany zostanie obiekt o łącznej powierzchni
sięgającej 100 tysięcy metrów kwadratowych, w tym około 50 tysięcy stanowić
będzie powierzchnia wynajmowalna. Wstępny projekt zakłada budowę czterech
kondygnacji o zróżnicowanej wysokości (z uwzględnieniem innych wymogów dla
punktów handlowych i usługowych). W przyziemiu przewidziany jest hipermarket o
powierzchni ok. 5 tysięcy metrów kwadratowych; na dwu środkowych kondygnacjach
butiki, punkty usługowe, restauracje, kawiarnie oraz miejsca rozrywki, jak kina,
kręgielnie, place zabaw; na dachu – parking. źródło U.M. Kalisz
Odpowiadając na pytania radnych Krzysztof Giemza, architekt, dyrektor Działu
Centrów Handlowych Echo Investment wyjaśniał, iż inwestor współpracuje z różnymi
sieciami hipermarketów – polskimi i zagranicznymi. W obiekcie może powstać ponad
tysiąc miejsc pracy. Po wybudowaniu centrum zarządzać nim będzie spółka z
siedzibą w Kaliszu, co zagwarantuje miastu zasilanie kasy poprzez podatki - w
miastach, w których działają podobnej wielkości centra w skali roku odprowadzane
podatki sięgają dwóch milionów złotych.
Czas realizacji inwestycji oszacowano na osiemnaście miesięcy od otrzymania
pozwolenia na budowę. Przy czym inwestor zakłada budowę centrum w bardzo
nowoczesnym stylu i z użyciem takich materiałów jak kamień, szkło i aluminium.
Głoduje coraz więcej osób
Już dziesięć osób uczestniczy w strajku głodowym
pracowników fabryki "Wagon" S.A. w Ostrowie
Wielkopolskim. Tymczasem kaliska prokuratura, która już
od kilku miesięcy prowadzi śledztwo w sprawie
niegospodarności słowackich członków zarządu firmy,
podjęła czynności intensyfikujące śledztwo. Zamierza
również wystąpić o pomoc prawną do Czech, Słowacji i
Szwajcarii.
Zgodnie z zapowiedziami, co osiem godzin do głodówki w
"Wagonie" przyłącza się kolejny z robotników. Mimo
wcześniejszych zapewnień ze strony zarządu firmy do
kolejnej tury rozmów ze strajkującymi nie doszło. Jak
nam powiedział Zbigniew Kowalski, wiceszef zakładowej
"Solidarności", do tego, by fabryka mogła funkcjonować,
potrzebna jest dobra wola obecnego zarządu, właściciela
i uruchomienie programu naprawczego w firmie. Tylko
wówczas będzie mogła ubiegać się o pomoc Agencji
Rozwoju Przemysłu i tylko wówczas będzie miała szansę
na porozumienie z wierzycielami. Tej dobrej woli ze
strony zarządu jednak wyraźnie brakuje.
Rozgoryczeniu pracowników "Wagonu" i ostrym słowom,
jakie kierują pod adresem zarządu firmy, który przed
dwoma tygodniami w pośpiechu opuścił objętą strajkiem
fabrykę, nie ma się co dziwić. Od kilkunastu dni
pracownicy, którzy od czerwca nie otrzymywali
wynagrodzenia, byli przez prezesa Mariana Preditisa
zwodzeni obietnicami i zapewniani o woli podjęcia
negocjacji. Faktycznie doszło do dwóch spotkań komitetu
strajkowego z zarządem fabryki, jednak nie przyniosły
one żadnych efektów. Kolejne, zaplanowane na wtorkowy
wieczór, nie odbyło się. - Mimo wcześniejszych ustaleń
zarząd spółki po raz kolejny zignorował wspólne
ustalenia. We wtorek zadzwonił do mnie członek zarządu
spółki Jacek Górka, który powiedział, że jest już
bezsilny w sprawach przyszłości "Wagonu". Jeszcze w
sobotę Górka obiecywał, że do wtorku na pewno zostanie
podany termin wypłaty zaległych wynagrodzeń. Tak się
jednak nie stało. - Nadal nie otrzymaliśmy swoich
zaległych wynagrodzeń - mówi przewodniczący komitetu
strajkowego Grzegorz Majchrzak.
To właśnie z powodu całkowitego lekceważenia zarówno
problemów pracowników, jak i problemów samego zakładu
przez prezesa Mariana Preditisa i zarząd spółki, do
strajku głodowego przyłączyły się kolejne osoby.
Obecnie w strajku głodowym uczestniczy już dziesięciu
pracowników.
- Głodujący są pod opieką lekarza i pielęgniarki. Co
pewien czas są badani. Ich stan zdrowia na chwilę
obecną jest bardzo dobry - wyjaśnia Majchrzak.
Nastroje wśród załogi poprawia bardzo silne poparcie
dla ich protestu nie tylko samych mieszkańców Ostrowa,
ale i osób oraz instytucji z odległych regionów Polski.
Śląsko-Dąbrowska "Solidarność" poinformowała, że
udzieliła pomocy finansowej strajkującym oraz
zaapelowała do regionalnych struktur branżowych i
komisji zakładowych o wsparcie protestujących w każdej
dostępnej formie. Prezydent Ostrowa Wlkp. Jerzy Świątek
wydał w poniedziałek dyspozycje prezesom Miejskiego
Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej i spółki wodnej
Wodkan, by zawiesili naliczanie opłat czynszowych i
opłat za wodę i ścieki do momentu uregulowania przez
"Wagon" zobowiązań finansowych wobec pracowników.
Strajkujący otrzymali również po 300 zł wypłaty. Dla
większości z nich były to pierwsze pieniądze, jakie
dostali od czasu czerwcowej wypłaty. Pieniądze nie
pochodziły jednak bezpośrednio z kasy firmy, ale były
to środki, które sami strajkujący wypracowali
dobrowolnie już w momencie trwania strajku.
Pomoc wielu osób i instytucji to jednak za mało, by
uratować upadający zakład. Sami pracownicy, aczkolwiek
coraz bardziej rozgoryczeni i zmęczeni, ciągle jeszcze
mają nadzieję, że ich firmę, a co za tym idzie również
miejsca pracy, uda się zachować. - Pracownicy "Wagonu"
są zdeterminowani i będą walczyć do końca, ale są już
zmęczeni psychicznie i fizycznie - dodaje Majchrzak.
Tymczasem kaliska prokuratura, która już od kilku
miesięcy prowadzi śledztwo w sprawie niegospodarności
słowackich członków zarządu firmy, podjęła czynności
intensyfikujące śledztwo i zamierza również wystąpić o
pomoc prawną do Czech, Słowacji i Szwajcarii. W lutym
zatrzymano Emila S., Vladimira K. i Ieana K.,
podejrzewając ich o doprowadzenie do powstania szkód w
znacznych rozmiarach w majątku "Wagonu" S.A.
Prokuratura twierdzi, że w wyniku ich działalności
spółka mogła ponieść około 11 mln zł strat. Sąd w
Ostrowie Wlkp. nie uwzględnił wtedy wniosku prokuratury
o aresztowanie Słowaków. Ustalił poręczenia majątkowe w
łącznej kwocie 7,8 mln zł oraz zakazał im opuszczania
Polski. W marcu Sąd Okręgowy w Kaliszu zmniejszył
wysokość poręczeń do 2,4 mln zł i oddał Słowakom
paszporty. Po tej decyzji sądu Słowacy natychmiast
opuścili teren Polski, stając się poza zasięgiem
polskiego wymiaru sprawiedliwości. Prokuratorzy jednak
nie tracą nadziei, że winnych doprowadzenia "Wagonu" do
katastrofalnego stanu uda się po zakończeniu śledztwa
postawić przed sądem.
- Prokuratura nadal zbiera materiały w tej sprawie i
wykonuje czynności - twierdzi Milan Danielewicz z
Prokuratury Okręgowej w Kaliszu.
Słowacki właściciel firmy zaprosił przedstawicieli
komitetu strajkowego na negocjacje do Ostrawy, jednak
protestujący odrzucili tę ofertę, tłumacząc, że nie
wezmą udziału w rozmowach, w których uczestniczy prezes
Marian Preditis, nie tak dawno grożący robotnikom
pacyfikacją protestu. Jutro natomiast związkowcy pojadą
do Warszawy na rozmowy z przedstawicielami rządu.