> Laszlo, ja w lecie jadąc autem miałem taki przypadek ze rowerzysta wyjechał z
> podporządkowanej prosto mi przed maskę i zawrócił, nawet nie popatrzył w lewo
> czy coś nie jedzie, jakbym nie zwolnił to bym go skosił bez dwóch zdań.
Co w tym takiego dziwnego ?
Gdybym nie zwalniał jadąc autem to rozwaliłbym dziesiątki aut które mi zajechały
drogę.
Chcesz powiedzieć, ze rowerzysta powinien uważać bardziej niż kierowca bo ma
więcej do stracenia?
A uwzględniłeś ze rowerzysta ma 100 razy więcej takich sytuacji że musi się
gdzieś wepchnąć a ponieważ jest gorzej widoczny to kierowca później zaczyna
zwalniać lub wręcz myśląc tak jak ty zakłada że rowerzysta jest bardzo ostrożny
więc pcha się na niego aby go zastraszyć. Liszta przyczyn jest długa.
Musisz zrozumieć ze obie strony popełniają błędy i trudno zważyć kto więcej.
Ale zrozumiesz co jest prawdziwym zagrożeniem jeśli uznasz ze rowerzysta zwykle
zajeżdża gdy źle oceni prędkość lub przyśpieszenie(hamowanie) kierowcy.
Kierowca popełnia błędy bo nie czyje zagrożenia ze strony rowerów i uważa na nie
1000 razy mniej niż na tira i 10 razy mniej niż na samochód.
Na pieszych też nie uważa ale pieszy porusza się wolniej i ma szansę go zobaczyć
a zresztą pieszy sam się uratuje z takiej opresji.
Zatem takie stawianie sprawy jak twoje jest śmieszne.
Z faktu że rowerzysta ma więcej do stracenia wyciągasz wniosek ze on powinien
więcej uważać.
Tak nie możesz stawiać sprawy bo idąc tym torem to kierowca nie musi w ogóle uważać.
Z wielkiego zagrożenia wyciągasz wniosek ze rowerzyści popełniają więcej błędów
i ze są to błędy kardynalne ze względu na możliwe skutki.
Nie bierzesz pod uwagę wielu uwarunkowań, które składają się na te sytuację.
Nie wiem czy dyskusja na ten temat jest potrzebna.
Wystarczy wyjść z punktu że rowerzysta nie jest samobójcą.
Jego błędy biorą się z innych czynników niż błędy kierowcy.
Rowerzysta nie jest głupszy niż pieszy który dostaje soplem w głowę.
Nie ma sensu stać na skrzyżowaniu i mówić rowerzyście który ma więcej niż 17 lat
aby się nie dał zabić.
Po prostu liczba groźnych sytuacji w stosunku do "normalnie groźnych" stanowi
ułamek promila to usypia czujność.
Niestety już samo wsiadanie na rower w mieście a szczególnie w zimie jest aktem
desperacji.
Zniechęcanie ludzi do korzystania z roweru ma jeszcze sens ale nie te ciągłe
postękiwania na styl jazdy, których pełno w necie.
Pouczać to można rodzica, który puszcza dzieciaka na bobasku przez pasy. Masz
dzwonek to dzwoń na rowerzystów bez lampek
lub zajeżdżających ci drogę. Wylewanie żółci na forum nie ma sensu jeśli nie
idą za tym żadne propozycje.
Twoje problemy się zmniejszą jak postudiujesz statystyki policyjne.
W wypadkach z udziałem z rowerzystami częściej winni są kierowcy mimo że na
rowerach jeżdżą często osoby niewyszkolone z PoRD ,niedopuszczone do ruchu przez
egzaminatora i osoby szkolące itd.
Właśnie instynkt samozachowawczy jest tak silny że ustawodawca zwolnił nawet z
obowiązku posiadania karty rowerowej.
Żadna karta czy połajanki nie zastąpią instynktu i praktycznie nie mają żadnego
znaczenia u dorosłego. Wypadki z rowerzystami są tak rzadkie że nawet nie można
postawić tablicy oznaczającej czarny punkt a to mogłoby przemówić do wyobraźni.
Ale można przecież coś zrobić bez gadania. Są znaki ostrzegawcze A24 oraz
piktogramy do namalowania na ścieżkach ( uwaga wypadki).
Bowiem większość tych błędów rowerzystów jest robiona w typowych miejscach.Tam
gdzie jest pogorszona widoczność , gdzie auta jadą szybko zza pleców rowerzysty,
gdzie jest duży ruch aut i pieszych, gdzie jest wąsko i rowerzysta za długo
patrzy pod koła.
Tak jak na korki najlepszym lekarstwem są korki tak na szalonego rowerzystę
najlepszy jest drobny wypadek.