Pekińska porażka LOT-u
Za GW
Cytat:
Polskie Linie Lotnicze LOT od 6 czerwca, czyli tuż przed olimpiadą, zawieszą połączenia z Warszawy do Pekinu, zaledwie półtora miesiąca od ich uruchomienia. Przewoźnik przyznaje, że było ono nierentowne
- To dobra decyzja. Świadczy, że w LOT chyba skończyła się era mocarstwowego myślenia, a zaczęło się realne spojrzenie na rynek - komentuje Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR.
Połączenia do Pekinu LOT wznowił po blisko 10 latach przerwy. Pod koniec marca wystartowały pierwsze boeingi 767, ale od samego początku były kłopoty. LOT zbyt późno zabrał się do negocjowania korytarzy powietrznych z Chinami i Rosją. W związku z tym musiał latać tzw. korytarzem południowym nad Kazachstanem, co wydłużyło podróż. Przewoźnik zdecydował się więc na trzy loty tygodniowo na trasie Warszawa - Pekin, a nie - jak wcześniej planował - cztery. Dodatkowo na lotnisku w Pekinie dostał niekorzystne bardzo wczesne czasy startu i lądowań samolotu. Jakby tego było mało, w kwietniu drugi zaplanowany lot do Pekinu się nie odbył. Samolot się zepsuł.
Na rezygnację z połączenia LOT zdecydował się z przyczyn w większości od siebie niezależnych, m.in. drogiego paliwa. Ale nie tylko. - Kluczowy dla sukcesu programu połączeń dalekowschodnich był samolot Boeing 787 Dreamliner, z powodu opóźnień w dostawie samolotów podjęliśmy decyzję o zawieszeniu połączeń. Od Boeinga będziemy się domagać przewidzianego umową odszkodowania - tłumaczy Wojciech Kądziołka, rzecznik PLL LOT.
Początkowo linia miała dostać nowe samoloty jeszcze w 2008 r. Dzięki dreamlinerowi koszty eksploatacji samolotu miały spaść nawet o blisko 20 proc. w porównaniu z używanym przez LOT modelem 767. Ale Boeing już kilkakrotnie informował - ostatni raz w kwietniu - o opóźnieniach w produkcji nowej maszyny. Z ostatnich informacji wynika, że ma dostać pierwsze egzemplarze 787 dopiero w lutym 2010 r. - Ponosiliśmy straty na tym połączeniu, zakładaliśmy inwestowanie w to połączenie od pół roku do maksymalnie roku. Ale dotowanie połączenia przez dwa lata nie wchodziło w grę - tłumaczy Kądziołka.
Zdaniem Furgalskiego połączenie do Pekinu było skazane na niepowodzenie. - Analizy z 2005 r. na połączeniu Warszawa - Pekin pokazywały ujemną rentowność na poziomie 10 proc. To co dopiero teraz przy szaleńczym wzroście cen paliwa? - zastanawia się Furgalski. Jego zdaniem dodatkową przeszkodą w rozwoju połączeń był bardzo konkurencyjny rynek - dobrą pozycję w lotach na Daleki Wschód ma m.in. Lufthansa czy Finnair.
Tymczasem LOT, uruchamiając połączenie do Pekinu, wycofał samolot, który wcześniej był używany na lotach transatlantyckich. Zrobił to w dość newralgicznym momencie, gdy UE i USA liberalizują loty nad Atlantykiem, co zwiększa konkurencję. - Decyzja o wstrzymaniu połączeń do Pekinu pozwoli się nam skoncentrować na rozwoju połączeń transatlantyckich do USA i Kanady, na których wykorzystujemy naszą flotę dalekodystansową - mówi Kądziołka.
A co się stanie z pasażerami, którzy już wykupili bilety do Pekinu i na przykład chcą lecieć na olimpiadę? - Z każdym z nich się skontaktujemy i będziemy indywidualnie ustalać, co zrobić. Na igrzyska przewidujemy kilka lotów czarterowych, by przewieźć polskich czy litewskich olimpijczyków - mówi Kądziołka
Źródło: Gazeta Wyborcza