Jak się promujemy na targach turystycznych?
Aleksandra Hac
2008-10-16, ostatnia aktualizacja 2008-10-17 09:00
Na największej międzynarodowej imprezie w kraju nasz region miał jedno z najokazalszych stoisk. I chyba jedyne, które nie zaprezentowało na zdjęciach swoich atrakcji. Mogło podobać się młodym, ale już niekoniecznie zainteresować i zachęcić starszych
W hali Międzynarodowych Targów Poznańskich wystawiły się polskie miasta i regiony oraz europejskie kraje, a nawet kilka afrykańskich. Odwiedzający mogli zapoznać się z ofertą Tunezji, Turcji, Czech, Rosji, Hiszpanii, Włoch, Grecji czy też Senegalu. Reklamowały się bajecznymi krajobrazami uwiecznionymi na licznych zdjęciach, czystymi plażami, zielonymi wybrzeżami czy też turystycznymi atrakcjami i zabytkami.
Targi turystyczne, jak każda podobna impreza, już od wejścia torpedują zwiedzających kakofonią kolorów i dźwięków. Zlewające się barwy i mocne światło zamiast przyciągać wzrok, męczyły oczy. Ot, targowa rzeczywistość. Do niej zaliczają się również dobiegające z wielu miejsc dźwięki - fortepianu, bębnów, muzyki pop, głosów z megafonu, basów i wielu innych. Jak w tym barwno-dźwiękowym chaosie reklamowały się konkurujące z łódzkim stoiskiem regiony i miasta?
Zachodniopomorskie - morze przygody. Tak głosi slogan. Na stoisku zachęta do odpoczynku na północy kraju - ponad głowami zwiedzających efektowne zdjęcia krajobrazów, na stoiskach foldery z atrakcjami turystycznymi, maskotki, krówki i mapy. Przy tym stoisku zaczepił mnie kapitan statku i zaproponował zabawy: w szukanie bursztynu oraz ułożenie kilkunastu gwoździ na główce jednego wbitego w kawałek drewna. - Proszę pamiętać, że to zadanie dla początkujących marynarzy należało rozwiązać na morzu, a tam cały czas buja - zaznaczył, kiedy zastanawiałam się nad odpowiedzią na łamigłówkę. Po chwili kapitan zdradził mi tajemnicę konstrukcji z gwoździ: "Dla Boga i marynarzy nie ma rzeczy niemożliwych", przy okazji opowiadając kilka ciekawych morskich anegdot i o tym, jak odróżnić bursztyn od zwykłego kamienia. Kołobrzeski Kapitan Gaduła sprawdził się bezbłędnie.
Wspomniane już wcześniej Karkonosze jako swojego ambasadora wybrały włochatego jaskiniowca. Ustka do spółki ze Słupskiem - przebraną za syrenę panią, która wylegiwała się na leżaku. Taka syrenka to monotonne życie ma Pojezierze Kaszubskie kusiło zielonymi pejzażami, szlakami kulturowymi Pomorza i zapewniało: Pomorskie - dobry kurs. Równie pięknymi krajobrazami i atrakcjami turystycznymi zachęcało do odwiedzin Kujawsko-Pomorskie.
Ziemia Kłodzka - ludycznymi dekoracjami, ceramiką i zdjęciami Gór Stołowych. Wielkopolska - średniowiecznym muzykowaniem młodych pań w strojach z tamtego okresu, dybami z Kalisza i jeziorami. Podkarpackie postawiło całkowicie na folklor. Pod drewnianym dachem stanęły drewniane ławy i stół, drewniane stoiska i drewniany płotek. Był też do degustacji chleb. Z mąki - nie z drewna. Śląsk reklamował się podobnie jak inne regiony zdjęciami pięknych krajobrazów, zabytkami i skałkami w Jurze, tak chętnie odwiedzanymi przez miłośników wspinaczki.
Na tym tle oryginalnie wypadło łódzkie stoisko. Ale to niekoniecznie musi oznaczać jego zaletę. Przyciąga uwagę jako jedno z tych, których reklamę zawieszoną pod sufitem widać już z daleka. Gdy podejdziemy bliżej, zobaczymy czerwone i żółte ściany, czyli tło stanowiska regionu i miasta. Puste ściany. Ani na nich, ani gdziekolwiek indziej nie umieszczono choćby jednego zdjęcia, prezentującego atrakcje województwa.
Jest za to komiks. Jego bohaterem jest Ryuichi Kawabata, japoński student reżyserii z łódzkiej szkoły filmowej. Młodzieniec w wolnym czasie poznaje Łódź i region - wszystko to na kolejnych planszach. W Wieruszowie od łowcy dowiaduje się o możliwości polowań na zwierzynę, a w Kutnie o Małej Lidze Baseballu. Ryuichi chce pojeździć konno i odkrywa, że w Łódzkiem może połączyć to i spływ kajakowy. Na ostatnim obrazku nasz student pokonuje rzekę na koniu przytwierdzonym do kajaka
Od piotrkowskiej nauczycielki student dowiaduje się o zabytkach tej ziemi, a w kolejnym z komiksów o kolegiacie w Tumie i Borucie - łęczyckim diable. W okolicach Tomaszowa odwiedza rezerwat rzeki Pilicy i niebieskie źródła. W Łodzi, która oferuje "swobodę wyboru", udaje się do Manufaktury, imperium Karola Scheiblera, na ul. Piotrkowską, i wreszcie decyduje: Zostaję po studiach w Łodzi!
Na naszym stoisku znalazło się również miejsce promocji Łodzi jako Europejskiej Stolicy Kultury 2016 roku. Ścianę pokryło tam logo akcji i wizerunek Kapitana Kultury, który pojawił się również w żywym wcieleniu, a nie tylko rysunkowym. Obok stanęły wygodne pufy i automaty do gry w pin-ball, reklamujące dwa zbliżające się festiwale - Explorers i Camerimage.
Co niestety było do przewidzenia, w folderach z łódzką ofertą turystyczną znalazły się nieaktualne informacje. A to już niestety niechlubna nasza tradycja. I tak w wydaniu z tego roku przewodnika "Łódź - pyszne miasto" zapraszamy do nieistniejących m.in. Esplanady na obiad i Honey Bunny na weekendowe imprezy.
Zapytana o aktualność zawartych w nim danych, pani obsługująca stoisko egzamin z części gastronomicznej zdała bezbłędnie. Z części rozrywkowej - oblała.
Stoisko Łodzi na Międzynarodowych Targach Poznańskich
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź